Ukraina: Przenosiny z milicyjną ochroną

Gazeta Wyborcza/a.

publikacja 21.08.2005 19:11

W niedzielę ze Lwowa do Kijowa przeniósł swą siedzibę ukraiński Kościół greckokatolicki.

Inauguracyjnej mszy towarzyszyły protesty uliczne. - Katolicy do Polski! Zdrajcy! - krzyczało ponad tysiąc osób zachęcanych przez prorosyjskich hierarchów prawosławnych Liczący 5,5 mln wiernych Ukraiński Kościół Greckokatolicki jest największym z tzw. katolickich Kościołów wschodnich. Podlega on papieżowi, lecz zachował własny obrządek przypominający prawosławny. Powstał w 1596 r. dzięki synodowi w Brześciu, na którym prawosławni biskupi Rzeczypospolitej uznali zwierzchnictwo Rzymu. Po rozbiorach władze carskie zmusiły wiernych tego Kościoła do przyjęcia prawosławia. Likwidacja unii nie objęła jedynie Galicji oraz Zakarpacia, które należały do Austrii. Gdy po II wojnie światowej te zachodnioukraińskie ziemie również znalazły się pod władzą Moskwy, Kościół greckokatolicki także tam został zlikwidowany. Przetrwał jednak w podziemiu, a w 1989 r. odzyskał możliwość jawnego działania. Siedziba grekokatolików znajdowała się tradycyjnie we Lwowie. W zeszłym roku papież Jan Paweł II wydał kardynałowi Lubomyrowi Huzarowi, głowie Kościoła greckokatolickiego, zgodę na to, by przeniósł swą rezydencję do Kijowa. Wczoraj stało się to faktem. Przed budowaną w Kijowie katedrą greckokatolicką kardynał Huzar odprawił mszę inauguracyjną. Od rana placu, na którym miała się odbyć msza, strzegło kilkuset milicjantów. Na miejsce mszy przybyli nie tylko grekokatolicy, ale również ponad tysiąc wiernych i duchownych Ukraińskiej Cerkwi Patriarchatu Moskiewskiego. "Katolicy do Polski!", "Zdrajcy!", "Agenci Zachodu!" - wrzeszczeli, gdy wierni katoliccy próbowali się dostać na teren świątyni. Kilka osób zostało poszarpanych. W czasie mszy słowa kardynała Huzara próbowano zagłuszać. Pojawiły się też hasła przeciwko prezydentowi Wiktorowi Juszczence. Populistyczna polityk Natalia Witrynko krzyczała, że za unitami (grekokatolikami) stoją historyczni wrogowie Ukrainy - Polacy i Niemcy, a obecne władze Ukrainy wyprzedają im ziemie. Przeciwko przenosinom siedziby Kościoła protestowała również rosyjska Cerkiew prawosławna. - To nieprzyjazny krok, niedopuszczalny zarówno ze względów historycznych, jak i ustaleń kościelnych - mówił kilka dni temu patriarcha Aleksij II. - Stosunki z Watykanem staną się jeszcze bardziej napięte. - Prawo kościelne mówi, iż siedziba zwierzchnika Kościoła winna być w stolicy; tam mają swą siedzibę również trzy ukraińskie Cerkwie prawosławne oraz protestanci. Nie chcemy nikomu niczego zabierać - odpowiadał na zarzuty kardynał Huzar. Bardziej radykalny był rzecznik Kościoła greckokatolickiego, który stwierdził, iż patriarchat moskiewski po prostu boi się utraty swych wpływów na Ukrainie. Pretensje moskiewskiego prawosławia wynikają z dominującej w Rosji wizji historiograficznej, w której neguje się odrębne tradycje państwowe i narodowe Ukraińców i Białorusinów. Sam Aleksij II noszący tytuł patriarchy Rosji i Wszechrusi nie zgadza się na usamodzielnienie, czyli tzw. autokefalię, Cerkwi białoruskiej i ukraińskiej, uznając Białorusinów i Ukraińców za Rosjan "w szerokim znaczeniu tego słowa". A grekokatolicy do tego "zdradzili wiarę ojców". Ponadto Cerkiew moskiewska do dziś wyklina ukraińskiego bohatera narodowego, hetmana Iwana Mazepę, który na początku XVIII w. walczył o niepodległość Ukrainy. Z tego powodu na Ukrainie większą popularnością cieszą się dwie inne Cerkwie prawosławne nieuznające zwierzchnictwa Moskwy. Te grekokatolików biorą teraz w obronę.