Kazanie za daleko

Franciszek Kucharczak

GN 04/2013 |

publikacja 24.01.2013 00:15

Coraz więcej jest takich, co wypływają społecznie, gdy pogrążają się duchowo.

Kazanie za daleko Franciszek Kucharczak

Ludziom „postępu” przybył kolejny bohater. Zgodnie z nową, choć trudno powiedzieć czy świecką, tradycją, „znany duchowny” (po prawdzie, to dopiero teraz znany), po ćwierćwieczu życia w tym stanie, publicznie pożegnał się z zakonem i kapłaństwem. Trudniej poszło mu rozstanie z głoszeniem kazań. W kaznodziejskim stylu opisał swój czyn w liście zamieszczonym w internecie. „Mam takie głębokie poczucie, że się w końcu odważyłem, by żyć i kochać. Że nareszcie dojrzałem do miłości” – stwierdził tam między innymi.

Zaraz poszło to w pochwalnym klimacie na stronie „Wyborczej” i w tabloidach, i tym sposobem salonowy panteon „byłych duchownych” wzbogacił się o kolejnego świątka.

Oto swój, bo światowy, człowiek. Zmądrzał. Dojrzał do „zwykłej miłości”, co znaczy, że służyć miłości niezwykłej, bo wiecznej, to niedojrzałość. Zrozumiał, co to miłość – ludzka, ta, którą się teraz uprawia, szczególnie gdy hormony skoczą. Takiego księdza to my chętnie posłuchamy. Napisał przecież: „Wierzę w Boga, który stoi po stronie życia i miłości. Zwyczajnego życia i zwyczajnej miłości”.

Nooo! To my rozumiemy! O takim Bogu nam mów, a nie tam o jakichś metafizycznych dyrdymałach. A teraz – witaj wśród dojrzałych! Znamy w miłości fajne myki, chętnie cię nauczymy.

Odejścia z kapłaństwa i zakonu zdarzały się zawsze, podobnie jak zdrady małżeńskie i porzucenia rodzin. Ludzie ulegają pokusom, ponoszą klęski – żadna nowość. Grzech nas niszczy, a im większy pewniak, tym łatwiej wpada w jego sidła. To też nie nowość. Ale nowością jest robienie ze zdrady jakiegoś wzniosłego aktu, czegoś, co należy uzasadnić wyższymi racjami i przedstawić jako etap rozwoju. Jest to sposób na poprawienie sobie notowań u ludzi, ale ceną jest to, co Jezus nazwał zgorszeniem.

Gdyby odchodzący duchowny powiedział: „zawiodłem, żałuję”, towarzyszyłyby mu współczucie, modlitwa, i refleksja o własnej kruchości. On jednak mówi, że teraz wreszcie wszedł na właściwą drogę, co oznacza, że wszystko, co było dotąd, było w najlepszym razie niepełne.

Gdy zakonnik z gracją depcze słowo, jakie dał Bogu wobec wielu świadków, jak oczekiwać od męża, żeby dotrzymał słowa danego żonie? Jak w ogóle oczekiwać prostej słowności, skoro można z podniesionym czołem łamać obietnice największe?

Człowiek jest słaby i upada – jasne. Ale trwać w upadku i publicznie chwalić się tym, to już nie słabość – to wybór. Nie działoby się to, gdyby nie było klimatu uznania dla niewierności. Gdy pasterz jest niewierny, to niewiernym owcom zaraz raźniej. Więc biorą go w obronę. „Miał trwać w zakłamaniu?” – beczą. Nie, drogie owieczki. Gdy ktoś zdradza żonę, to ma do niej wrócić i błagać ją o przebaczenie, a nie na stałe „uczciwie” zameldować się u kochanki. Żoną zakonnika jest Kościół. Nie ma takiej sytuacji, w której człowiek musi grzeszyć. „Musi” tylko wtedy, gdy chce. Ale to nie jest miłość – ani „zwykła”, ani jakakolwiek. I to nie jest dojrzałość, gdy jednym kazaniem przekreśla się wszystkie inne, które się wygłosiło w imię wiecznej Miłości.

Trudniej z eutanazją

Prezydent Francji François Hollande jednak nie jest takim zwolennikiem eutanazji, jak mówiono. Nie pozwolił uśpić Baby i Nepala – dwóch starych, chorych na gruźlicę słoni z zoologa w Lyonie. I to pomimo, że uśpienie nakazał sąd, który uznał argumenty lokalnych władz, iż zakażone gruźlicą zwierzęta są zagrożeniem dla zdrowia publicznego. Najpierw w histerię wpadła seksbomba sprzed półwiecza, a obecnie obrończyni zwierząt, Brigitte Bardot (kiedyś pochwaliła się kilkoma aborcjami), która zagroziła, że jeśli rząd nie zapobiegnie uśpieniu słoni, ona, wzorem Gerarda Depardieu, poprosi o obywatelstwo Rosji. Wybuchła fala protestów. 71 tys. osób podpisało petycję o zmianę wyroku sądowego. Prezydent wstrzymał egzekucję i zlecił badania zwierząt. Jak widać, we Francji wzrasta szacunek do życia od poczęcia aż do naturalnej śmierci – wystarczy tylko nie być człowiekiem.

Głębia wiary

Feministki przyznały Kryształowy Świecznik – nagrodę „wicemarszałkini” Sejmu, Wandy Nowickiej, za „wkład w budowę świeckiego państwa”. Budowniczymi okazali się głównie bojownicy o wolność ścian od krzyży, wśród nich rektor uniwersytetu w Bydgoszczy. Magdalena Środa zastrzegła w „Wyborczej”, że nagroda Kryształowego Świecznika absolutnie nie oznacza promocji ateizmu, bo ponoć oprócz ateistów w jej kapitule zasiadają także osoby „głęboko wierzące”. Zapewne miała na myśli m.in. Birutę Przewłocką-Pachnik, którą przedstawiano jako prezeskę Diakonii Kościoła Ewangelicko-Reformowanego (nie wspomniano, że – jak wynika z Krajowego Rejestru Sądowego – jest też skarbniczką proaborcyjnej Federy). Gdy władze Kościoła Ewangelicko-Reformowanego dowiedziały się o tym, odcięły się od prezeski. Jak poinformował portal Ekumenizm.pl, konsystorz tego Kościoła zawiesił też panią Birutę w jej funkcji. Jak widać „głębia wiary” mierzy się głównie stopniem uznania w oczach Środy.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.