Przemyśleć sprawę na nowo

Andrzej Macura

Dziś w przeglądzie prasy o homozwiązkach i patentach. I o tym, co te dwie sfery łączy.

Przemyśleć sprawę na nowo

Dziś w prasie… Nic się nie dzieje? Owszem. Wszystkie gazety zauważają pomysł brytyjskiego premiera, Davida Camerona by Brytyjczycy wypowiedzieli się na temat wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej (po wyborach oczywiście, więc to raczej przedwyborcza gra). Zauważają pogrzeb Marii Kaczyńskiej, śmierć pierwszego komandosa GROMU w Afganistanie. Niektóre zdążyły podać informacje o śmierci kardynała Józefa Glempa. Ale niewiele informacji ciekawych z perspektywy człowieka pytającego o wiarę i moralny ład w świecie.

Chyba że za takowy uznać sprzeciw Polski wobec wprowadzenia w naszym kraju jurysdykcji Jednolitego Sądu Patentowego. O sprawie informuje na pierwszej stronie Rzeczpospolita w tekście „Europatent i nasze «nie»”, a szerzej na stronie A4 w tekście Kamili Baranowskiej „Odwrót od europatentu”. Skandal? Polska chce kraść cudze patenty? Sprawa jest bardziej skomplikowana. Chodzi o nagłe zalanie polskich przedsiębiorców falą nowych obowiązków. Koniecznych do uwzględnienia patentów byłoby znacznie więcej. Ale główny problem w tym, że zagraniczne firmy mogłyby skarżyć naszych przed obcymi sądami, na dodatek wymagając prowadzenia sprawy po angielsku, francusku albo niemiecku. Więcej, można by na czas prowadzenia sprawy zablokować konto naszej firmie. Już teraz polskie firmy straszone sa przez zagranicznych prawników. Idźcie na ugodę teraz, bo potem was zniszczymy, Piękny sposób na wykończanie konkurencji, nieprawdaż? Pewnie dlatego nie wszystkie wielkie kraje Unii chcą do umowy przystąpić. Bo w jednej Unii nie może być równych i równiejszych.

W Rzeczpospolitej zwraca dziś uwagę opinia Jacka Żalka o ewentualnej legalizacji związków partnerskich osób tej samej płci w tekście „Przywileje bez obowiązków”. Przypomina on, że to wstęp do zrównania ich z małżeństwem, a twierdzenie że tak nie jest to mydlenie oczu. Zwraca w tym kontekście uwagę na schemat, który pojawiał się w innych krajach najpierw parlamenty wprowadzały możliwość zawierania takich związków bez przywilejów zarezerwowanych dla małżeństw ( w tym adopcje dzieci), potem swoje robiły sądy, w których homoseksualiści skarżyli się dyskryminację. Zwraca też uwagę, że takie sprawy jak możliwość otrzymania w spadku wspólnego mieszkania czy wgląd w dokumentacje medyczną chorego partnera to sprawy, które można rozwiązać zmianą konkretnych przepisów i nie trzeba do tego tworzyć nowej prawnej instytucji.

Cieszy taka opinia posła partii rządzącej. Ale co ostatecznie ustalą posłowie trudno przewidzieć. Myślę, że każda epoka ma swoje szaleństwa. Widzą to dopiero następne pokolenia. Tak było np. z propagowaną jeszcze przed II wojną światowa eugeniką. Dopiero okropieństwa obozów koncentracyjnych uzmysłowiły, do czego takie poglądy mogą prowadzić. Podobnie będzie z akceptacją prawną związków homoseksualnych. Nastroje zmienią dopiero opowieści tych, którzy w takich związkach musieli się wychowywać, bo państwo potraktowało ich jak towar na sprzedaż dla zapewnienia wszystkim równego traktowania. Dożyjemy tego?

Temat podejmuje też Gazeta Wyborcza w artykule Renaty Grochal i Agaty Kordzińskiej „Dać prawa kociej łapie”. Oczywiście zwracają uwagę nie na związki homoseksualne, ale konkubinaty. W ramce przytacza opinię jednej z żyjących w ten sposób od 15 lat par. Jeśli partnerowi zdarzy się wypadek, nikt nie powiadomi partnerki – użala się kobieta. Faktycznie, smutne. Tylko co stoi na przeszkodzie, by zawrzeć związek cywilny? Przecież załatwienie wszystkich spraw, łącznie z samym ślubem,  zajmuje najwyżej parę godzin. To taki problem?

Odpowiedzi udziela partner. Mówi, że rozważali już zawarcie małżeństwa. Ale „odstrasza mnie to, ze rozwód jest potworną męką”. I w tym tkwi właśnie sedno problemu. Żyjący bez ślubu nawet kiedy deklarują, że nie chodzi im o możliwość odejścia od partnera, a na ludzi którzy tak twierdza nawet się oburzają, niestety z tego właśnie powodu nie chcą się wiązać małżeństwem. Chcą mieć możliwość łatwego odejścia. Myślę, że ich deklaracje o miłości mogą być nawet szczere. Tyle że strasznie niedojrzałe. Aż dziw bierze, że dorośli ludzie do tego stopnia mogą się bać ukochanej osoby.

Co łączy sprawę patentów i homozwiązków? Używanie sądów jako narzędzia. W pierwszym wypadku jako narzędzia walki z konkurencją, w drugiej, jako narzędzia do wprowadzania zmian w prawie (choć sądy mają rozsądzać sprawy w świetle obowiązującego prawa, a nie tworzyć nowe). W naszej rzeczywistości można by jeszcze dodać, że mogą służyć jako narzędzie walki z tymi, którzy myślą inaczej. Przykładem długi, zakończony uniewinnieniem proces Joanny Najfeld (przy okazji polecam stronę mamproces.pl, gdzie takich przypadków więcej). Może najwyższy czas, by zadbać o reputację wymiaru sprawiedliwości i mocno ograniczyć możliwość jego instrumentalnego wykorzystania? Tylko jak…