Miód zza krat

Marcin Jakimowicz

GN 05/2013 |

publikacja 30.01.2013 20:49

Wreszcie je usłyszymy! Siostry karmelitanki nagrały płytę.

Zamknięte za murami klasztorów karmelitanki zebrały się, by wspólnie zaśpiewać i nagrać płytę s. Judyta Bilicka SAC Zamknięte za murami klasztorów karmelitanki zebrały się, by wspólnie zaśpiewać i nagrać płytę

Niektórych utworów można posłuchać TUTAJ

Niektórzy traktują je jak piorunochron. Cieszą się, że opasają swą modlitwą III RP. Ale nie weszły przecież za klauzurę po to, by stać się duchową tarczą antyrakietową. Inni widzą w nich modlitewny bankomat i zasypują stertami intencji. Wysłuchane prośby to też raczej efekt uboczny ich służby. Dlaczego zamknęły się za kratami? Zostały uwiedzione. Uwiódł je, a one pozwoliły się uwieść..

Twarz promienieje

Ty mnie związałeś swoim miłosierdziem być niewolnicą – oto moja wolność. Przyjdź, by żyć we mnie, Panie, a będę żyła. Są nieużyteczne – wzruszają rękami kościelni aktywiści. Nie budują kościołów i nawet nie katechizują. To skarb Kościoła – uśmiechają się ci, którzy doświadczyli na własnej skórze ogromnych owoców ich modlitwy. Prawdziwym fenomenem jest to, że o ile w skali światowej liczba powołań do zgromadzeń czynnych (zaangażowanych w katechizację, opiekę nad chorymi, pracę charytatywną) spada, o tyle do zakonów kontemplacyjnych ciągle rośnie! Zainteresowanie najbardziej radykalną formą życia zakonnego pokazują też rodzime statystyki. – Propozycja, by zakonnice klauzurowe „zajęły się czymś pożytecznym”, jest równie uzasadniona jak propozycja, by filozofów wysłać jako junaków do budowania Nowej Huty – mówił o karmelitankach abp Józef Życiński. – Zakony kontemplacyjne są fundamentem naszej kultury. Ich więź z Bogiem, otwarcie na niewidzialną rzeczywistość łaski, pozostaje wskaźnikiem tej kultury. – Przychodzimy do kontemplacyjnych klasztorów i spotykamy olbrzymi wewnętrzny pokój – dopowiada o. Mirosław Pilśniak – Mówimy: też tak chcemy! Zazdrościmy im. Paradoks polega na tym, że „od wewnątrz” siostry mają poczucie nocy, próby, pustyni.

Rzadko przeżywają uniesienia. A ludzie wyjeżdżają od nich przemienieni. Myślę, że to, co widzimy z zewnątrz, jest większą prawdą niż to, co one same o sobie myślą. Bo dostrzegają tylko część świata, w którym się poruszają, przede wszystkim cierpienie, a ludzie widzą pokój wewnętrzny, radość. Gdy Mojżesz zstępował z góry Synaj z dwiema tablicami, nie wiedział, że skóra na jego twarzy promieniała na skutek rozmowy z Panem. Dlaczego zamknęły się za murami? To tajemnica. A jednak mniszki zdradzają sekret swego powołania. Nie opowiadają o nim własnymi słowami. Śpiewają absolutną „klasykę gatunku” hymnów Karmelu. „Pragnęłam żyć, gdyż nie żyłam,/ a jedynie zmagałam się z cieniem śmierci./ Nie było nikogo, kto by dał mi życie” – wołają. Za kratami znalazły życie (czytaj: spotkały Tego, który jest życiem). Wreszcie usłyszymy ich płynący stamtąd głos.

Karmelitanki zebrały się, by zaśpiewać i nagrać płytę. Na stronie gosc.pl i wiara.pl zamieściliśmy jedynie kilka ich utworów. Reszta ukaże się niebawem na krążku – Wykonywane na tej płycie teksty św. Teresy i innych świętych Karmelu przekazują tajemnicę spotkania z Bogiem i zapraszają do poszukiwania Go we wszystkim – wyjaśniają uczestniczące w projekcie karmelitanki. – Pomysł nagrania pieśni Karmelu zrodził się zupełnie niespodziewanie. W czasie spotkania karmelitanek bosych prowincji warszawskiej z generałem zakonu karmelitańskiego ojcem Saverio Cannistrà w Gnieźnie powstała schola. Słowa pieśni poruszały i wprowadzały w modlitwę. Trwałyśmy w dziękczynieniu za 400 lat obecności karmelitanek bosych w Polsce. I tak ruszył projekt dedykowany św. Teresie od Jezusa – matce Karmelu, której 500. rocznicę urodzin będziemy świętować w roku 2015. Od samego początku miałyśmy przeświadczenie, że Ktoś inny prowadzi ten projekt.

Czysta i samotna

Pan ode mnie samej mnie uwolnił, teraz to On żyje we mnie. Pragnął, bym była czysta i samotna, z wielką miłością zwrócił mnie ku sobie. Teksty, które usłyszymy, to poezja najczystszej próby, absolutna ekstraklasa literatury mistycznej. Przyzwyczajony do języka marketingowej walki Kowalski, śledzący na ekranie handlową potyczkę żabek z biedronkami, może mieć początkowo kłopot z adaptacją tekstu. Wystarczy jednak włączyć funkcję „replay” i odsłuchać utwór na nowo. Te teksty są jak fale. Drążą skałę. Powoli, ale skutecznie. Zza krat dobiegają nie tylko pastelowe hymny o bliskości Oblubienica, ale i przejmujący do szpiku kości krzyk: „Mój Boże, nikt jak ja nie zgrzeszył,/ tak więc raduję się bardzo i ufam,/ ponieważ we mnie rozbłyśnie Twoje wielkie miłosierdzie” albo bezradne: „Prawie nigdy nie czuję ufności,/ nie mam żadnego uczucia radości,/ ale ufam wbrew wszelkiej nadziei,/ w swoim miłosierdziu mnie zbawisz! Zauważyłem, że karmelitanki, z którymi dotąd rozmawiałem, łączył wspólny mianownik: błysk w oku. Zarażały radością. – Też masz takie doświadczenie? – pytam Pawła Bębenka, jednego z najlepszych kompozytorów muzyki liturgicznej nad Wisłą (ilekroć słyszę jego „Witaj, Pokarmie”, mam na plecach ciarki). To on zaaranżował pieśni na płytę i dyrygował chórem sióstr. – Tak! – odpowiada. – Miałem identyczne odczucie! Ile razy patrzyłem siostrom w oczy, widziałem nieprawdopodobną radość, szczęście. Zachwyciło mnie to do tego stopnia, że zacząłem zastanawiać się, czy sam wylądowałem po dobrej stronie kraty.(śmiech).

Pamiętam, że po nagraniach wróciłem do Krakowa i wszedłem do jednej z wielkich galerii handlowych. Przeraziła mnie intensywność bodźców słuchowo-wzrokowych, którymi zostałem zbombardowany. – Jak się wszystko zaczęło? Od telefonu. Zadzwoniła siostra Miriam z propozycją nagrania kilku utworów z karmelitankami – opowiada Bębenek. – Prowadziłem akurat muzyczne rekolekcje w Brennej. Niesamowicie ucieszyłem się z tego telefonu. Praca z karmelitankami? Wszedłem w to w ciemno. – Do tej pory pracowałeś z muzykami filharmonii, rasowymi artystami po szkołach muzycznych. Tu zastałeś naturszczyków. Nie bałeś się tych nagrań? – pytam dyrygenta. – Nie! Pamiętam, że gdy pojechałem po raz pierwszy do Karmelu w Gdyni (było to niedawno, zaledwie kilkadziesiąt dni temu) i zapytałem: „Jak długo siostry ze sobą śpiewają”, odparowały: „My??? Jeszcze nigdy nie śpiewałyśmy razem!”. Rozłożyły mnie tym na łopatki (śmiech). W Gdyni spotkało się kilkanaście karmelitanek z różnych klasztorów – przede wszystkim młode mniszki. Zresztą wiek nie miał znaczenia, bo duchem wszystkie młodziuteńkie. Dołączyły również dwie świeckie osoby. Rozpoczęliśmy próby. – Zachwyciło mnie to, że choć te kobiety nie śpiewały nigdy zawodowo, czuć było, że śpiewają z Ducha. Modliły się tymi tekstami, nie odtwarzały ich! – opowiada Paweł Bębenek. – Nawet jeśli słychać w nagraniach jakieś muzyczne niedociągnięcia, to czuć Ducha! To było dla mnie największym odkryciem. Większość melodii skomponowała siostra Katarzyna z Karmelu w Gnieźnie. Ja zająłem się harmonią, aranżacją, dyrygowaniem. Nie było to proste: teksty są przecież niełatwą do wyśpiewania poezją mistyczną. Szczególnie zachwyciła mnie kompozycja siostry Katarzyny (nawiasem mówiąc, znakomitej skrzypaczki!): „Ukaż mi swoją twarz”. Genialny tekst! Zespół instrumentalny składał się z osób świeckich: dziewczyn z akademii muzycznej, harfistki z Opery Bałtyckiej. To był projekt całkowicie szalony. Nagrywaliśmy wszystko w dwa dni. W „pięknych okolicznościach przyrody” – siostry brygidki z Gdańska udostępniły nam swą przecudowną kameralną salę. Jednego jestem pewien: to był pomysł „z samej góry”. Rozpoczęliśmy nagrania 14 grudnia, w uroczystość św. Jana od Krzyża, a towarzyszyli nam święci Karmelu. Nagrywanie przeplataliśmy modlitwą. Widziałem ogromną duchową walkę. Zły bardzo manifestował swą niechęć do tego projektu – uwierz mi, to, co mówię, to nie puste słowa!

Powrót

W sobie samej masz wszystkie skarby, nasycenie i królestwo Twego Umiłowanego, którego pragniesz i szukasz. Tu Go uwielbiaj i nie szukaj poza sobą. Największą lekcją, jakiej udzieliły mi rozśpiewane mniszki, były słowa pieśni „Ukaż mi swoją twarz”. „Duszo najpiękniejsza pomiędzy wszystkim stworzeniami/ pragniesz poznać miejsce, gdzie przebywa twój Umiłowany” – powtarzały za Janem od Krzyża. „Ty sama jesteś schronieniem, gdzie On przebywa”. Pieśń przypomniała mi o chorobie, na którą zapadła znaczna część współczesnego świata (sam leczę się od dawna). To syndrom Koziołka Matołka – po szerokim szukamy świecie tego, co jest bardzo blisko. Ruszamy do Nepalu, znanych sanktuariów, połykamy sterty pobożnych lektur, szukając duchowego Pacanowa. Siostry zza krat przypominają: „Ty sama jesteś miejscem tajemnym, gdzie On się ukrywa”. Jest w tobie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.