Zwyciężyła "Drewutnia"

KAI

publikacja 12.01.2003 05:50

Zespół "Drewutnia" z Lublina został zwycięzcą IX Ogólnopolskiego Festiwalu Kolęd i Pastorałek w Będzinie. Laureaci śpiewają po polsku, łemkowsku i ukraińsku. Większość ośmioosobowego zespołu "Drewutnia" z Lublina tworzą niewidomi i słabowidzący. Kolędy w tych językach zaprezentowali 11 stycznia na koncercie galowym. Z festiwalu wyjechali z nagrodą główną: 5 tysiącami złotych.

- Kiedy ich usłyszeliśmy, wiedzieliśmy od razu, że muszą zdobyć jedną z głównych nagród - zdradza Mirosława Knapik, członek festiwalowego jury. Na co dzień grają muzykę, którą określają mianem słowiańskiego folku. Od 5 lat spotykają się razem w Lublinie. Pięć spośród ośmiu osób tworzących zespół, to niewidomi i niedowidzący. Do Będzina przyjechali pierwszy raz. - Jesteśmy zachwyceni organizacją imprezy - wyznaje Piotr, który prowadzi zespół. Ewelina dodaje, że szczególnie miłe było przyjęcie przez będzińskie rodziny, u których nocowali. - To było wspaniałe - mówi członkini zespołu. "Drewutnię" można usłyszeć w całej Polsce i na Ukrainie na dożynkach, festynach, festiwalach folkowych. - Kultura ukraińska, łemkowska i polska kiedyś się przeplatała i to znalazło odbicie w naszym repertuarze - mówi Piotr w rozmowie z KAI Piotr. Nietypowe są również instrumenty, na których gra zespół: bęben huculski, i rosyjskie bałałajki. Dumą zespołu jest tzw. suka biłgorajska - historyczny instrument odtworzony na podstawie starych rycin i opisów. W czasie galowego koncertu można było usłyszeć różne style muzyki i śpiewania. Jacenty Jędrusik, aktor Teatru Śląskiego, który od kilku lat reżyseruje koncert, wspomina, że co roku duży wpływ na wykonywany repertuar festiwalowych gości ma aktualnie panująca moda. - Mieliśmy nawet kolędy w stylu rap, choć mnie osobiście nie pasuje ten styl do kolęd i pastorałek - opowiada Jędrusik w rozmowie z KAI. W tym roku jedną z głównych nagród zdobyła Emilia Majcherczyk, która od pięciu lat śpiewa w zespole z Dąbrowy Górniczej "Nyshynga". Zespół ten gra hard core, czyli bardzo mocnego rocka. - Na kolędy muszę się przestawić na inny styl śpiewania i udaje się - opowiada Emilia. Jacenty Jędrusik mówi, że style mogą być różne, ale najważniejsze, by wykonawcy nosili kolędy w sercu. - Mimo, że jestem tu co roku, te wykonania ciągle mnie wzruszają - podkreśla. Ksiądz Piotr Pilśniak, dyrektor i pomysłodawca festiwalu najbardziej żałuję, że ze względu na sprawy organizacyjne nie może posłuchać wszystkich wykonawców w czasie trzydniowego festiwalu. - Kłopotów zawsze jest moc. W tym roku np. mieliśmy zespoły, które nie zgłosiły się na nocleg w przewidzianym miejscu, nie powiadamiając nas o tym, podczas gdy rodziny czekały do północy na swoich gości - opowiada. Ważne, że udało się przez trzy dni przesłuchać 107 podmiotów wykonawczych: chóry, zespoły i solistów. W sumie jest to 2400 osób, którymi opiekowało się 120 wolontariuszy dbających o wszystkie ich potrzeby. Już teraz dyrektor festiwalu myśli o jubileuszowym, dziesiątym wydaniu za rok. - W lutym, podobnie, jak pięć lat temu, ogłosimy dodatkowy konkurs kompozytorski na kolędy, będzie też przygotowane wydawnictwo książkowe o festiwalu - zdradza ks. Pilśniak. Chciałby też, by festiwal bardziej był znany w samym Będzinie, dla którego jest wspaniałą promocją. - Już teraz mówi się, że jest to stolica kolędy polskiej - dodaje z uśmiechem.