publikacja 07.02.2013 00:15
Słynna z krewkiego temperamentu poseł, na zajęcia ze studentami przychodziła jak dama, bo z wachlarzem w dłoni. Zaś w młodości wyczynowo rzucała oszczepem.
Prof. Krystyna Pawłowicz
znalazła się w ogniu krytyki lewicowych mediów
jakub szymczuk
Po sejmowym wystąpieniu poseł Pawłowicz, w którym skrytykowała projekty ustawy o związkach partnerskich, wielu próbuje ułożyć jej biografię. Kilka dni temu w telewizji pojawiła się informacja, że należy do rodu szlacheckiego. Jednak pani poseł nic o tym nie wiadomo, ale nie ukrywa, że chętnie podczepi się pod Habsburgów. Niesprawdzonych newsów na temat Krystyny Pawłowicz było sporo. Pewnie dlatego, że strzeże swojej prywatności. Jednak pod twardym pancerzem politycznego harcownika kryje się zupełnie inna osoba.
Jałowe związki
W ostatnich dniach prof. Pawłowicz trafiła na czołówki medialnych doniesień. Wszystko za sprawą jej wypowiedzi o związkach partnerskich. W czasie debaty sejmowej przeprowadziła totalną krytykę zarówno projektów, jak i związków homoseksualnych. Podając liczne argumenty merytoryczne, oceniła jednopłciowe związki jako „jałowe”, z których społeczeństwo „nie ma żadnego pożytku”. – W relacjach homo nie ma żadnego pożycia, jest najwyżej jałowe użycie drugiego człowieka, traktowanego jak przedmiot – mówiła. Stwierdziła też, że te związki mają cel „czysto hedonistyczny, autodestrukcyjny dla człowieka, partnera, członków jego rodziny, mają zapewnić na koszt społeczeństwa i budżetu, ale nie w interesie społecznym, wygodne i łatwe praktykowanie egoistycznych pragnień”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.