publikacja 14.02.2013 00:15
Decyzja Europejskiego Trybunału Praw Człowieka o odtajnieniu sposobu rozpatrzenia skargi terrorysty al-Nashiriego, twierdzącego, że był torturowany w Polsce, będzie mieć dla nas niedobre konsekwencje.
PAP/Monika Kaczyńsk
Lotnisko wojskowe w Szymanach, gdzie miały lądować samoloty używane przez CIA
Sprawa ciągnie się od 2005 r., kiedy w USA, aby osłabić pozycję administracji prezydenta Busha, media ujawniły pierwsze informacje o rzekomych więzieniach CIA na świecie, m.in. w Polsce. Kolejne doniesienia sugerowały, że amerykańskie więzienie miało się rzekomo znajdować na terenie szkoły wywiadu w Kiejkutach lub w pobliżu wojskowego lotniska w Szymanach na Mazurach, gdzie, jak stwierdzono, lądowały samoloty, mogące być własnością CIA.
Polskie śledztwo
Rządzący wówczas premier Leszek Miller oraz prezydent Aleksander Kwaśniewski twierdzili, że istniała wprawdzie współpraca między służbami specjalnymi Polski i USA, ale nie było w Polsce tajnych więzień. Kolejne polskie władze zajmowały podobne stanowisko aż do 2008 r., kiedy Kancelaria premiera Tuska złożyła zawiadomienie, które spowodowało, że prokuratura wszczęła tajne śledztwo w sprawie domniemanych więzień CIA. Jego celem miało być ustalenie, czy była zgoda władz na stworzenie w Polsce więzień CIA w latach 2002–2003 i czy ktoś z polskich władz nie przekroczył uprawnień, godząc się na tortury, jakim w punkcie zatrzymań CIA w Polsce mieli być poddawani podejrzewani o terroryzm. W lutym 2012 r. śledztwo zostało przekazane Prokuraturze Apelacyjnej w Krakowie. Nie wiadomo, co ustalono, poza tym, że w sprawie przesłuchano w Polsce kilkudziesięciu świadków. Fakt prowadzenia dochodzenia uruchomił dalszy bieg wydarzeń.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.