Po dobrej stronie

Joanna Bątkiewicz-Brożek

GN 07/2013 |

publikacja 14.02.2013 00:15

O tym, jakich słów można używać w obronie życia z dr. Tomaszem Terlikowskim

Po dobrej stronie Jakub Szymczuk/gn

Joanna BąTkiewicz-Brożek: Sąd przyjął pierwsze wnioski dowodowe w sprawie Alicji Tysiąc przeciw Panu. Niebawem ruszy też sprawa, którą wytoczyła Panu Anna Grodzka. Nie jest Pan zmęczony ciągłym tłumaczeniem się?

Tomasz Terlikowki: – Moim patronem jest św. Tomasz Morus, który sprzeciwiał się rozmywaniu zasad. Czy on był zmęczony? Żyjemy w czasach, w których ważne jest świadectwo wiary, jasne mówienie, że nie zgadzamy się z pewnymi rzeczami. Kiedyś nie godziliśmy się z faszyzmem, marksizmem czy komunizmem, teraz nie godzimy się z genderyzmem czy eutanazizmem. Ewangelia mówi, że będą was stawiali przed sądami. To będą. Trudno. Chciałbym, żeby moje dzieci zapamiętały, że w tej walce byłem po dobrej stronie.

Pozew Alicji Tysiąc składa się z kilku części.

– Po pierwsze, dotyczy sformułowania z mojej książki pt. „Agata i anatomia manipulacji”, napisanej z Joanną Najfeld, na temat głośnej sprawy rzekomo zgwałconej dziewczynki, która wbrew sobie zabiła swoje nienarodzone dziecko: „mogłaby być tak dalej finansowo i politycznie rozgrywana jak sprawa Alicji Tysiąc”. Dla mnie to oczywiste. To jest fakt. W pozwie to zdanie funkcjonuje jako obraza. Po wtóre, chodzi o kolejną moją książkę „Operacja »chusta«”. W powieści jest rozmowa z córką kobiety, która chciała ją zabić z powodu osłabienia wzroku. To też uznano za atak na Alicję Tysiąc, choć nie wymieniam jej imienia.

„Zbieżność zdarzeń i osób jest przypadkowa” – taka formułka uratowałaby Pana…

– To powieść tzw. theological fiction. Jej akcja toczy się w drugiej połowie XXI w. Ta i inne sceny nawiązują do wielu podobnych sytuacji na świecie. Ciekaw jestem, co sąd na to powie. Czy uzna, jak to było w przypadku procesu Alicja Tysiąc kontra „Gość Niedzielny”, że zwolennicy aborcji są wyłączeni spod krytyki, czy nie.

Jest jeszcze trzeci element pozwu – zdanie z Pańskiego blogu, gdzie po sprawie Alicji Tysiąc zarzuca jej Pan „moralną obrzydliwość”. Przytoczę: „I zasłanianie tej prostej prawdy słowami o tym, że Alicja Tysiąc nie złamała prawa, a jedynie próbowała egzekwować przysługujące jej prawa, jest absurdalne. Adolf Eichmann też nie łamał hitlerowskich praw, czy to znaczy, że nie można go nazwać mordercą?”.

– W całej tej sprawie chodzi o odpowiedź na pytanie, czy można zaangażować się po jednej ze stron istotnego sporu światopoglądowego i jednocześnie podawać się za osobę prywatną, a także czy z perspektywy życia społecznego uprawnione jest używanie określeń odwołujących się do hitlerowców i Holocaustu. Niedawno posłanka Pawłowicz została porównana przez polityków SLD do Himmlera.

Czyli jedni mogą używać takiego języka, a drudzy za to samo są ciągani po sądach. Gdzie tu logika?

– Pewnie znowu się narażę. To jest metoda komunistów: nie jesteś genderystą, eutanazistą, abortystą? Jesteś więc faszystą. W drugą stronę to nie działa, nie jesteśmy siłą „postępu”. Niestety, polskie sądy mają w zwyczaju częste przyznawanie racji tym siłom. To jest kwestia na przykład absurdalnego wyroku na „Gościa Niedzielnego” w sprawie Alicji Tysiąc albo na Jarosława Gowina z pozwu na Adama Michnika, czy innych, w których zapadły decyzje, że Michnik jest wartością społeczną, więc nie można go atakować.

Zarzuca się jednak Panu zbyt ostry język.

– O dramatycznych sprawach należy mówić ostro. Jeśli ktoś chciał zabić drugiego człowieka, to nie powiem, że on chciał dokonać zabiegu usunięcia sąsiada. Jeśli widzę, że ktoś podaje się za kobietę i robi na tym karierę polityczną, to trzeba to powiedzieć. Na portalach internetowych czytam: Terlikowski użył szokujących słów wobec posła Grodzkiej. Jakie to są słowa? Otóż takie, że „Grodzka jest mężczyzną”. Co w tym obraźliwego? To jest fakt. Jeśli ktoś przyjdzie do mnie i powie: jestem Napoleonem, to nie będę temu przytakiwał. W Ewangelii też padają ostre słowa. Pan Jezus znał serca, my ich nie znamy. Znamy skutki działania. I mamy prawo ocenić, czy są szkodliwe. Działanie Anny Grodzkiej czy Alicji Tysiąc jest szkodliwe społecznie. I przeciwko niemu trzeba protestować.

A gdyby spróbować łagodniej?

– Czasami trzeba uderzyć pięścią w stół. Już zrezygnowaliśmy z ostrego określania aktów homoseksualizmu, żeby nie urazić nikogo. Kłopot w tym, że postawy moralne w społeczeństwie buduje się nie tylko na zasadzie podziwu dla piękna, ale również ostracyzmu społecznego dla tego, co jest złe. To, że kiedyś było mniej rozwodów, nie wynikało tylko z faktu, że ludzie byli bardziej pobożni. Bali się ostracyzmu społecznego. To tak jak z piekłem. Jest fikcją moralnych teologów, że my zbudujemy dobrych chrześcijan, opierając się tylko na miłości do Pana Boga. Bo przeciętny człowiek stara się postępować moralnie tylko dlatego, że boi się kary, szczególnie wiecznej. Jeśli jadę z prędkością 50 km/h, to nie z miłości do przepisów ruchu, ale dlatego, że gdzieś może stać fotoradar. Nie chcę po śmierci, po drugiej stronie dostać odbitek z teo-radaru. Szczególnie takich, o których wolałbym zapomnieć.

Ale chrześcijaństwo nie może opierać się na strachu…

– Nie twierdzę, że za każdym razem, kiedy użyłem ostrego języka, miałem rację. Ale powoli zakazuje się nam mówić cokolwiek. Bo stwierdzenie, że związki homoseksualne są związkami jałowymi, jest faktem. Tymczasem nie wolno tak mówić. Już homoseksualista jest określeniem nieodpowiednim. Kiedyś obraźliwe było powiedzenie, że ktoś jest kastratem. Teraz, że jest mężczyzną. Nawet sformułowanie: „osoba legitymująca się dokumentami na nazwisko Anna Grodzka” jest obraźliwe.

Dlaczego?

– Bo powinienem mówić: Anna Grodzka. Tylko że to jest kłamstwo.

Co jednak z porównaniami do Holocaustu, hitlerowców? Czy używając ich, nie siejemy jednak mowy nienawiści?

– Nienawiścią nie jest mówienie prawdy, ale zabijanie. Językiem nienawiści jest mówienie, że ten, kogo zabijamy, nie jest człowiekiem. Jeśli ktoś tu się odwołuje do ludobójczych wzorców, to nie my. Nikt z proliferów nie kwestionuje człowieczeństwa i godności osobowej aborcjonistów. A co jest istotą przekazu aborcjonistów? „Ludzie, których zabijamy, to nie są ludzie albo są to ludzie, którzy nie mają prawa do życia”. I to jest logika nienawiści i ludobójstwa! Zgadzam się, że użycie porównania do Holocaustu jest nadużyciem, ale wobec aborcji! Bo w wyniku Holocaustu, w zależności od wyliczeń, zginęło między 1,5 mln a 6 mln ludzi. W wyniku aborcji rocznie ginie 50 mln osób. Skala ludobójstwa jest nieporównywalna. Nie ma żadnych powodów, żeby tego porównania nie używać. Jeśli ono kogoś obraża, to ofiary aborcji. Jeśli działaczowi gejowskiemu mówię: jesteś spoko, rób tak dalej, to znaczy, że ja go nienawidzę. Bo obiektywnie materia jego czynu jest grzechem ciężkim. I to go może doprowadzić do piekła. Przecież miłość rodzica do dziecka nie polega na mówieniu: rób, co chcesz. Miłość i przyjaźń polegają na tym, że mówię przyjacielowi, co myślę, a nie to, co on chciałby usłyszeć. Tymczasem panuje przekonanie, że miłość to jest powszechna akceptacja dla wszystkiego.

Każda próba oceny jest uważana za nienawiść…

– Jeśli się zgodzimy, że wszystko, co mówimy, jest mową nienawiści, to będziemy musieli milczeć. To może od razu wyczyśćmy mowę, zaczynając od Biblii. Zamiast Jezusowych: „Idź precz, szatanie!”. Będzie: „Chyba się mylisz, drogi św. Piotrze”. „Akt homoseksualny jest obrzydliwością w oczach Pana” – to jest napisane wprost w Piśmie Świętym. Ale możemy mówić: akt seksualny wydaje się niezupełnie w porządku. Czy to to samo? Czemu mówimy „Bóg Ojciec”? To przecież jest seksizm. Na Zachodzie już dochodzi do takich absurdów, rozmywania treści Biblii. Tylko to już jest jej parodia. Znakiem czasów jest chyba fakt, iż już nawet biskupi piszą, że mają poczucie powrotu czasów prześladowania katolików…

W Polsce jakby dopiero nabiera rozmachu.

– Mamy do czynienia z dywanowym nalotem na wszystkich inaczej myślących. Nie mówię już o procesach Joanny Najfeld, moich czy GN. Ale np. J. Gowin – w jednej rzeczy zagłosował nie tak i już jest rozszarpywany z 46 innymi posłami.

W procesie staje Pan jako osoba prywatna. Jeśli Pan przegra, to będzie dla Pana spore obciążenie.

– Co więcej, wniosek, jaki złożyła Alicja Tysiąc, pochodzi od osoby prywatnej. Twierdzi ona, że nie jest symbolem środowisk aborcyjnych ani reprezentantką SLD, bo nie jest członkinią tej partii. Z perspektywy medialnej to absurdalne. Przez jakiś czas pracowała w proaborcyjnej Feminotece, występuje też jako radna z ramienia SLD i jest członkinią klubu SLD. Ale jak to sąd oceni? Jeśli przegram, to będzie to obciążenie. To jest celowa taktyka: nie uderzymy w twojego wydawcę, ale w ciebie. Twoja rodzina zapłaci za to, co mówisz. To mistrzowski zabieg zastraszający.

Boi się Pan?

– Ktoś mnie zapytał kiedyś w czasie wykładów, czy ja nie boję się o rodzinę. Jeśli mnie zabiją i osierocę dzieci… Lub jeśli cokolwiek im się stanie… To jest trudne pytanie. Ale czy wierzę, że Pan Bóg zadba o moje dzieci, jeśli będę musiał płacić tak wysoką grzywnę…? W końcu mówimy: „Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj”. Żyjemy w czasach przełomowych. Albo będziemy mieli odwagę mówić prawdę, albo nie. Jeśli paruzja nie nastąpi rychło, to ta cywilizacja się nie ostanie. Za pół wieku może będą muzea aborcji, w miejsce tych Holocaustu. Ludzie będą zadawać sobie pytanie, jak to możliwe, że tak wielu z nas akceptowało tak masowe morderstwa. Obawiam się, że za 50 lat okaże się, iż wszyscy byli przeciw aborcji, tylko nie mieli odwagi o tym mówić.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.