USA zaciskają pasa

PAP |

publikacja 02.03.2013 00:15

Prezydent Barack Obama obarczył w piątek Republikanów w Kongresie winą za brak porozumienia w sprawie uniknięcia bolesnych dla gospodarki USA automatycznych cięć budżetowych, które zaczną wchodzić w życie 1 marca.

USA zaciskają pasa Jakub Szymczuk/GN Republikanie przypomnieli, że prezydent uzyskał już podwyżkę podatków dzięki zawartemu na początku stycznia porozumieniu w sprawie uniknięcia tzw. klifu fiskalnego. "Dyskusja o dochodach została zakończona. Teraz rozmowy dotyczą cięć".

Obama wyraził jednocześnie nadzieję, że za jakiś czas porozumienie da się osiągnąć.

"To może zabrać kilka tygodni lub miesięcy i będę w tej sprawie naciskał, ale wierzę, że zdrowy rozsądek zwycięży i będziemy mieć nowe całościowe porozumienie. Ale teraz jest jasne: Republikanie dokonali wyboru" - powiedział Obama na konferencji prasowej po spotkaniu z liderami partii politycznych w Kongresie. "Nie ma sensu to, co oni (Republikanie) proponują: zastąpienie tych arbitralnych cięć przez jeszcze gorsze arbitralne cięcia. To nie pomoże gospodarce ani nie wesprze tworzenia miejsc prac" - dodał.

W tej sytuacji w piątek wieczorem (czasu lokalnego) zaczną wchodzić w życie automatyczne cięcia budżetowe w wysokości 85 mld USD. Mija bowiem termin 1 marca, do kiedy Kongres mógł znaleźć inny sposób skutecznego przeciwdziałania wzrostowi sięgającego już 11,7 bln dolarów długu publicznego USA.

Podczas piątkowego spotkania obie strony pozostały na swych znanych od tygodni stanowiskach: Republikanie nie chcieli iść na ustępstwa i zamienić przynajmniej części cięć na zwiększenie wpływów podatkowych poprzez likwidację niektórych ulg dla biznesu, co proponowali Demokraci i prezydent Obama.

Republikanie przypomnieli, że prezydent uzyskał już podwyżkę podatków dzięki zawartemu na początku stycznia porozumieniu w sprawie uniknięcia tzw. klifu fiskalnego. "Dyskusja o dochodach została zakończona. Teraz rozmowy dotyczą cięć" - oświadczył po wyjściu ze spotkania z Obamą republikański przewodniczący Izby Reprezentantów John Boehner.

"Nie jestem dyktatorem, lecz prezydentem" - powiedział Obama na konferencji prasowej. Dodał, że nie może zmusić Kongresu, by ten podjął "dobre decyzje".

Obama skrytykował Republikanów, że "chroniąc luki podatkowe wolą, by walka z deficytem spoczęła tylko na barkach klasy średniej, studentów, osób starszych. To nieuczciwe, ale rozumiem, że nie chcą, by postrzegano ich jako czyniących ustępstwa na moją rzecz". Jego zdaniem szanse na całościowe porozumienie w sprawie redukcji długu, obejmujące reformę podatkową, a także reformę programów budżetowych, w tym zdrowotnych i emerytalnych, pojawią się "po czasie refleksji, kiedy kongresmeni usłyszą od swych wyborców o negatywnych konsekwencjach cięć".

Wielu ekonomistów przyznaje, że automatyczne cięcia osłabią dynamikę podnoszącej się z kryzysu amerykańskiej gospodarki. Według Biura Budżetowego Kongresu cięcia mogą zmniejszyć tegoroczny wzrost produktu krajowego brutto USA o 0,6 punktu procentowego. Biały Dom nie przestawał od wielu dni straszyć ich dramatycznymi konsekwencjami, jak zakłócenia w komunikacji lotniczej, zwalnianie nauczycieli czy wysyłanie urzędników na bezpłatne urlopy.

"Nie będzie apokalipsy, jak mówili niektórzy, ale z pewnością cięcia odbiją się na ludziach" - powiedział Obama.

W wyniku cięć pracę ma stracić 14 tys. nauczycieli, 70 tys. dzieci z biednych rodzin zostanie pozbawionych wsparcia na wczesną naukę, a 600 tys. kobiet i dzieci straci dostęp do pomocy żywnościowej. Państwo sfinansuje o 25 tys. mniej testów na wykrywanie raka szyjki macicy i piersi oraz o 425 tys. mniej testów na HIV. Ponadto cięcia obejmą dotacje rolne, programy badawcze, programy bezpieczeństwa jądrowego i wydatki na utrzymanie parków narodowych.

Największe konsekwencje poniesie Pentagon. Z cięć wyłączeni są wojskowi, ale kilkaset tysięcy pracowników cywilnych ma iść na bezpłatne urlopy. Także programy szkoleniowe czy konserwacje sprzętu mają być automatycznie zredukowane. Wojskowi alarmują, że cięcia podważają gotowość USA do nowej operacji zbrojnej, gdyby była ona potrzebna.

Nazywane popularnie "sekwestrem" cięcia mają wynieść 1,2 bln dolarów w ciągu 10 lat, w tym 85 mld dolarów już w ciągu najbliższych siedmiu miesięcy. Wydatki obronne zostaną zredukowane o 8 proc. (czyli o około 43 mld), a nakłady na rozmaite programy cywilne o 5 proc. Nie wszystkie jednak cięcia nastąpią od razu 1 marca. Wciąż możliwe są więc negocjacje, by przynajmniej złagodzić ich konsekwencje.

Kwota tegorocznych cięć to tylko 2,4 proc. budżetu federalnego, który obecnie wynosi 3,6 bln dolarów. Dotyczą one zresztą tylko części wydatków (tzw. nieobowiązkowych, a więc co roku poddawanych pod głosowanie w Kongresie), nie obejmując największej pozycji w budżecie, jaką stanowią wydatki na programy socjalne: emerytalne i ochrony zdrowia.

Konieczność automatycznych cięć wynika z umowy zawartej latem 2011 roku między Białym Domem a Republikanami w Kongresie. Pod takim warunkiem Republikanie zgodzili się na podniesienie ustawowego maksymalnego poziomu zadłużenia USA. Umowa przewidywała, że jeśli obie strony nie osiągną porozumienia w sprawie cięć wydatków budżetowych do końca 2012 r., to cięcia nastąpią automatycznie. Tuż przed końcem ubiegłego roku przesunięto ten termin do 1 marca 2013 roku.