Asad prawowitym prezydentem

PAP |

publikacja 02.03.2013 16:01

Na wspólnej konferencji szefów MSZ Syrii i Iranu irański minister Ali Akbar Salehi oświadczył, że syryjski prezydent Baszar el-Asad pozostanie prawowitym szefem państwa do wyborów w 2014 r. Przedstawiciel Syrii skrytykował zapowiedź pomocy USA dla rebeliantów.

Asad prawowitym prezydentem Zdaniem irańskiego ministra spraw zagranicznych do czasu najbliższych wyborów Asad jest prawowitym prezydentem Syrii. Sytuacja wokół tego kraju się zaognia. Dziś rano rozmawiali o problemie rozmawiali prezydenci Rosji i USA. Ministère des Affaires Etrangères Tunisien / CC 2.0

Salehi, który w sobotę w Teheranie spotkał się z syryjskim ministrem spraw zagranicznych Walidem al-Mualimem, poparł także deklarację reżimu w Damaszku o gotowości podjęcia dialogu z opozycją. Irański minister oświadczył jednocześnie, że obecnie Asad "nie ma innego wyboru" niż kontynuowanie walki z rebelią w swoim kraju. Iran jest jednym ze sprzymierzeńców syryjskich władz.

W tym tygodniu Mualim w czasie rozmów z rosyjskim ministrem spraw zagranicznych Siergiejem Ławrowem zapewnił o gotowości podjęcia dialogu z "każdym, kto tego chce" - nawet "tymi z bronią w ręku". Agencja AP zastrzegała, że nie jest jasne, czy Damaszek jest gotów do negocjacji z rebeliantami przed złożeniem przez nich broni.

Na tej samej konferencji w sobotę Mualim potępił zapowiedź Stanów Zjednoczonych o dostarczeniu pomocy rebeliantom walczącym z reżimem Asada. Zarzucił USA stosowanie podwójnych standardów. "Nie rozumiem, jak Stany Zjednoczone mogą wspierać ugrupowania, które zabijają Syryjczyków. To nic innego jak polityka podwójnych standardów: ktoś, kto dąży do rozwiązania politycznego, nie karze Syryjczyków" - powiedział.

Mualim przestrzegł przed jakąkolwiek zagraniczną ingerencją w Syrii, podkreślając, że "czerwoną linię" stanowi suwerenność jego kraju. Dodał, że sami Syryjczycy w wyborach mających się odbyć w przyszłym roku, zdecydują, kto będzie ich kolejnym prezydentem.

Także syryjski dziennik rządowy "Al-Sawra" komentuje, że dostarczenie syryjskim siłom opozycyjnym pomocy finansowej i medycznej jest równoznaczne ze wspieraniem przez administrację prezydenta Baracka Obamy terroryzmu w Syrii i może zaszkodzić amerykańskim interesom na Bliskim Wschodzie.

Dziennik zarzucił USA prowadzenie "polityki kłamstw". "Amerykańskie obietnice pomocy wojskowej i logistycznej dla gangów terrorystów stanowią wyraźne zaproszenie do nasilenia aktów przemocy, zabójstw i destrukcji" - pisze gazeta. Dodaje, że "gangi terrorystów" otrzymują szkolenie wojskowe w krajach sąsiednich, "zwłaszcza w obozach" tureckiego premiera Recepa Tayyipa Erdogana.

W czwartek amerykański sekretarz stanu John Kerry zapowiedział, że USA po raz pierwszy od wybuchu konfliktu niemal dwa lata temu dostarczą rebeliantom bezpośrednio żywność i artykuły medyczne. Pomoc nie obejmuje jednak dostaw broni, o którą do społeczności międzynarodowej apelują rebelianci.

"Nie chcemy żywności i bandaży, potrzebujemy broni!" - oświadczył w piątek generał Salim Idris, szef sztabu opozycyjnej Wolnej Armii Syryjskiej.

Kerry zobowiązał się również do przekazania syryjskiej opozycji politycznej dodatkowych 60 milionów dolarów pomocy.

Według ONZ w konflikcie od marca 2011 roku zginęło w Syrii ok. 70 tys. ludzi.