publikacja 07.03.2013 00:15
Walczy o zachowanie polskości w… Brazylii. Wybiera wolność w Polsce. Na Białorusi nie ma dziś dla niej miejsca.
Andżelika Borys 21 lutego zakomunikowała publicznie swą decyzję o pozostaniu w Polsce
Roman Koszowski
Na liderce Związku Polaków na Białorusi ciążą wyroki i grzywny, m.in. za „nielegalną działalność charytatywną” czy „udział w nielegalnym wiecu”. Nie ma szans na kontynuowanie działalności w kraju rządzonym przez Łukaszenkę. Dlatego podjęła decyzję o emigracji.
W centrum Polski
Dziadek Andżeliki walczył z bolszewikami w 1920 r. Tuż przed wybuchem II wojny światowej kupił ziemię w Grzebieniach, niedaleko Kuźnicy Białostockiej. Wypowiedział wówczas słowa: „To dokładnie w centrum Polski. Tutaj zbuduję dom”. Dziś brzmi to jak żart. Dla nas. Nie dla nich. – To było rzeczywiście centrum Polski. W pewnym momencie moi rodzice obudzili się w innym państwie. Granica została przeniesiona. Grodzieńszczyzna znalazła się na terenie ZSRR. Ale przecież moi bliscy nadal są u siebie i nadal są Polakami. Zawsze nimi byli – podkreśla z naciskiem Borys. Do dziś ma dokumenty potwierdzające własność nieruchomości w powiecie grodzieńskim. Choć to zaledwie sześć kilometrów od obecnej granicy, te papiery są już tylko rodzinną pamiątką. W Grzebieniach dorastała wraz z rodzeństwem – siostrą Anią oraz braćmi Antonim i Wiktorem. Największy wpływ na wychowanie Andżeliki miała babcia. – Mówiła: „Człowiek jest tyle wart, ile może pomóc innym”. I to zapamiętałam. Co wieczór każde z naszej czwórki musiało przeczytać na głos kilka zdań z modlitewnika. To z niego nauczyłam się polskiego – wspomina dziś.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.