Wyczekiwanie, lęk, ale i nadzieja

KAI

publikacja 16.03.2004 05:49

W rok po rozpoczęciu wojny w Iraku i obaleniu reżymu Saddama Husajna wśród tamtejszych chrześcijan panują nastroje wyczekiwania, lęku, ale i nadziei.

Przedstawiciele wyższego duchowieństwa katolickiego Kościoła chaldejskiego, który skupia większość miejscowych wyznawców Chrystusa, patrzą w przyszłość z optymizmem i większymi nadziejami niż zwykli wierni, którzy obawiają się wzrostu radykalnych nurtów islamskich. W przeciwieństwie do innych krajów Bliskiego Wschodu, w Iraku "nie ma wojny religijnej" między chrześcijanami a muzułmanami - zapewnił francuską agencję prasową AFP chaldejski biskup Jacques Isaac. Dla podkreślenia swych słów dodał, że wyznawcy islamu często przychodzą do stołecznej katedry Najświętszego Serca Matki Bożej na wspólne modlitwy i rozmowy z duchowieństwem chaldejskim. Stołeczny wydział teologiczny "Babel" jest prawdziwym miejscem dialogu i ekumenizmu, a wykłada tam m.in. 7 profesorów muzułmańskich - powiedział bp Isaac, który jest zarazem rektorem tej placówki. Zaznaczył, że jest ona swego rodzaju "miniaturowym obrazem Iraku, jakiego pragniemy". Jednocześnie biskup-rektor wystąpił zdecydowanie przeciw próbom "polityzacji religii". - Jeśli chce się zachować czystość islamu, należy wyzwolić go od polityki - podkreślił. Dodał, że "ratunkiem dla Iraku nie są partie o podłożu religijnym czy etnicznym" oraz zapewnił, że Kościół chaldejski nie zamierza tworzyć partii chrześcijańskich. Z drugiej strony wzrost potęgi muzułmanów niepokoi chrześcijan, z których wielu skarży się na powtarzające się ataki wymierzone w miejsca sprzedaży napojów alkoholowych i na wyrażaną przez niektórych radykalnych przywódców wolę wprowadzenia ustawodawstwa islamskiego. Wielu z nich uważa, że "dawniej była dyktatura, obecnie jest poczucie niepewności i nic się nie zmieniło". Pytany o sytuację miejscowych chrześcijan bp Isaac przyznał, że część z nich opuściła kraj, ale nie z powodu prześladowań, lecz "ze względu na sytuację gospodarczą". Zwrócił uwagę, że wyjeżdżają też Irakijczycy innych wyznań, "ale po prostu chrześcijanie mają większe po temu możliwości dzięki krewnym za granicą i lepszym możliwościom przystosowania się do nowych warunków". Podobny pogląd wyraził bp Iszlemon Wardouni, biskup pomocniczy patriarchy chaldejskiego. Według niego ataki na sklepy z wyrobami alkoholowymi nie wypływają z pobudek religijnych, ale świadczą raczej o poczuciu niepewności wśród muzułmanów. Biskup zarzucił Amerykanom, że popełnili błąd, otwierając szeroko granice irackie i oskarżył sąsiednie państwa arabskie, że nie pomagają Irakowi w kontrolowaniu jego ruchu granicznego. Zwierzchnik katolików chaldejskich, patriarcha Babilonii abp Emmanuel-Karim Delly powiedział niedawno, że chrześcijanie czują się zastraszeni z powodu coraz częstszych samochodów-pułapek i zamachów. Przypomniał, że reżim Husajna, który sam był muzułmaninem-sunnitą i prześladował szyitów, jednocześnie chronił chrześcijan, stanowiących obecnie około 5 proc. mieszkańców kraju. Bp Wardouni wyraził zadowolenie z przyjętej 8 marca przez tymczasowe władze kraju ustawy zasadniczej, gdyż "uznała ona mniejszość chaldejsko-asyryjską", a sami muzułmanie nie chcieli, aby islam był jedynym źródłem ustawodawstwa. Sprawą podstawową jest obecnie "przywrócenie bezpieczeństwa" i konieczność utworzenia "wolnego rządu, złożonego z Irakijczyków, który będzie kierował krajem" - dodał biskup. Katolicki Kościół chaldejski, na którego czele stoi patriarcha Babilonii z siedzibą w Bagdadzie, liczy ok. 700 tys. wiernych w Iraku i poza jego granicami.