Bywa i taka cena służby prawdzie i sprawiedliwości, cena ostateczna

KAI

publikacja 15.05.2004 06:10

Uroczystości żałobne śp. Waldemara Milewicza odbyły się w piątek w Warszawie. Mszy św. za duszę Zmarłego oraz w intencji jego rodziny przewodniczył biskup polowy WP Sławoj Leszek Głódź.

Wartę przy trumnie Zmarłego zaciągnęła Kompania Honorowa Wojska Polskiego. Na początku uroczystości przewodnicząca Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Danuta Waniek odczytała decyzję prezydenta RP o przyznaniu pośmiertnie red. Milewiczowi Krzyża Oficerskiego Orderu Odrodzenia Polski, za wybitne zasługi w działalności dziennikarskiej i publicystycznej. Bp Głódź rozpoczynając Eucharystię przypomniał, że w 2000 r. wyróżnił Zmarłego honorowym tytułem "Benemerenti" Ordynariatu Polowego Wojska Polskiego "za odwagę dawania świadectwa prawdzie w warunkach wojen i zagrożenia życia". Jak podkreślił, mottem życiowym red. Milewicza było: "pamiętaj, abyś nigdy nie skrzywdził drugiego człowieka". - Ten życiowy testament, to zadanie na życie, wsparte na Bogu i w Bogu zakorzenione - powiedział bp Głódź. - Więc okazuje się, że bywa i taka cena służby prawdzie i sprawiedliwości, cena ostateczna. Więc okazuje się, że i tacy jak on, którzy postanowili, że nie skrzywdzą drugiego człowieka, zostaną tak okrutnie skrzywdzeni - powiedział biskup polowy. Zwrócił uwagę, że red. Milewicz i jego koledzy pojechali do Iraku, "by służyć swojemu dziennikarskiemu powołaniu, bez ochrony i osłony, bez kamizelek kuloodpornych, bez hełmu, bez broni, ufni, że ich zadanie jest słuszne, że leży w standardach ludzkiej cywilizacji i kultury i napotkali mroczne siły zła, terroryzm, dramat niezrozumienia i odrzucenia". Bp Głódź przypomniał, że taki sam dramat dotyka także polskich żołnierzy, uczestników misji stabilizacyjnej. - Złamano i odrzucono oliwną gałązkę, z którą tam pojechali. Pojechali, by tam dopomóc, by ta ziemia biblijna wydała swój własny owoc sprawiedliwości - mówił biskup. - Kiedy odchodzi ktoś nagle, ktoś znany, kochany, podziwiany, szanowany, ból po takiej stracie zatacza szerokie kręgi, ogarnia różne środowiska i nie było chyba takiego polskiego domu, w którym ta śmierć zostałaby niezauważona. O tej śmierci się mówiło, tę śmierć się przeżywało. - Ta śmierć szczególnie mocno wstrząsnęła ludźmi mediów, Telewizją Polską, wyzwoliła solidarność, poczucie wspólnoty, braterstwa, a także pobudziła refleksje nad powołaniem dziennikarskim - uważa bp Głódź. - Waldemar Milewicz był wybitnym dziennikarzem telewizyjnym, w naszej pamięci zapisał się przede wszystkim jako korespondent wojenny. Słuchaliśmy jego charakterystycznego głosu dobiegającego na tle telewizyjnych obrazów z różnych części świata, gdzie działo się coś ważnego, niepokojącego. Był jedną z najbardziej wyrazistych postaci w świecie polskich mediów - wspominał zmarłego tragicznie Milewicza biskup polowy. - Laureat "Benemerenti Ordynariatu Polowego Wojska Polskiego - był częścią naszego świata i współczesnej historii. Kiedy przychodził do naszych domów, cichły rozmowy, zdawaliśmy sobie sprawę, że gdy pojawiał się na ekranie, to znaczyło, że coś ważnego dzieje się w świecie - mówił biskup. - Jakże często w ostatnich latach wkracza śmierć w życie także dziennikarzy, nie tylko żołnierzy. To jakiś nowoczesny, barbarzyński rys naszych czasów. Terroryzm, porwania, zabijania niewinnych dziennikarzy, czynienie z nich zakładników, brutalne i bezwzględne atakowanie ludzi, których powołaniem jest przecież służba prawdzie - powiedział kaznodzieja. Wyraził on również przekonanie, że służba międzyludzkiej komunikacji winna być służbą prawdzie - jej poszukiwaniu i umacnianiu. - To właśnie czynił red. Milewicz, odrzucając presję ideologii, polityki i komercji - podkreślił. Bp Głódź zwrócił też uwagę, że służba prawdzie wymaga od dziennikarzy odwagi.

Więcej na następnej stronie

Odwaga powinna być przymiotem dziennikarskiego powołania - mówił przewodniczący Rady Episkopatu ds. Środków Społecznego Przekazu. W tzw. "minionym okresie" bardzo jej dziennikarzom brakowało - Czy to dziś przeszła historia? - pytał dziennikarzy zgromadzonych w katedrze polowej. Gdzie jest odwaga, gdy wymogi komercji wchodzą w konflikt z etyką zawodową? - Nie są nam potrzebne sprzedajne dziennikarstwo gotowe służyć każdemu ale odważne, świadome roli jaką może wypełnić wobec ojczyzny - wołał kaznodzieja. Zwrócił uwagę, że dziennikarze mają wiele do zrobienia w ojczyźnie, gdzie tyle jest "niepotrzebnych łez i bezmyślnych śmierci". - Sprawiedliwość w dziennikarskim wydaniu to także szacunek dla odbiorcy dla jego osobowości, postawy i wrażliwości moralnej, życiowych zasad. Dziennikarstwo dzisiejszych czasów niekiedy nie dostrzega tych wartości, odrzuca je. Mieliśmy w tych dniach taki drastyczny przykład dziennikarstwa wyzbytego z wyczucia moralnego, z wrażliwości moralnej, kiedy nie uszanowano godności ciała ludzkiego, majestatu śmierci, woli rodziny - mówił biskup. - Ale na szczęście szybko nastąpiła reakcja waszego środowiska, tego wrażliwego i świadomego dziennikarskiej etyki. Wy sami powiedzieliście: nie! To dobry znak - mówił zwracając się do dziennikarzy. - Dziennikarstwo nie jest od zaspakajania ciekawości, dziennikarstwo jest od prawdy wobec człowieka i wobec zdarzeń - podkreślił bp Głódź. We Mszy uczestniczyły tłumy wiernych, zdecydowana większość zgromadziła się przed katedrą. Mogli śledzić przebieg Eucharystii dzięki telebimowi ustawionemu przed świątynią. Obecni byli członkowie KRRITV, prezes TVP Jan Dworak, minister kultury Waldemar Dąbrowski, wicepremier Izabela Jaruga-Nowacka. Po Mszy św. Kompania Honorowa Wojska Polskiego oddała salwy, a następnie zebrani wysłuchali fragmentu piosenki "I feel you" zespołu Depeche Mode - co było życzeniem zmarłego. Pogrzeb odbędzie się za kilka dni na warszawskich Powązkach, ale bez udziału dziennikarzy, tylko w gronie najbliższej rodziny. Waldemar Milewicz zginął w Iraku 7 maja. Ekipę TVP ostrzelano z broni maszynowej 30 km od Bagdadu. Miał 48 lat, od 1981 r. był dziennikarzem telewizji polskiej, od 1984 r. w redakcji zagranicznej, najpierw DTV, później TAI. Od dziewięciu lat był korespondentem wojennym, autorem reportaży z Bośni, Czeczenii, Kosowa, Abchazji, Rwandy, Kambodży, Somalii, Etiopii. Zajmował się też problematyką integracji europejskiej i bezpieczeństwa na naszym kontynencie. Był laureatem wielu prestiżowych nagród, m.in. przyznanej przez Johns Hopkins University w Waszyngtonie za reportaż "Czeczenia - 6 dni wojny", nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich za cykl reportaży z wojny domowej w Ruandzie, Polskiego Pulitzera w kategorii news - za cykl reportaży z Kosowa i strajku górników w Rumunii. Z okazji 50-lecia TVP otrzymał Krzyż Kawalerski. W 1999 roku Akademia Telewizyjna uznała Milewicza za "najwyżej cenionego dziennikarza", przyznając mu "Wiktora". W grudniu 2000 r. otrzymał nagrodę Grand Press, przyznaną przez miesięcznik "Press", za najlepszy reportaż telewizyjny. W następnym roku ten sam miesięcznik uznał go za Dziennikarza Roku. Doceniono jego "profesjonalizm i promowanie światowych standardów dziennikarstwa oraz przestrzeganie etycznych zasad zawodu". W 2002 r. telewidzowie nagrodzili go Telekamerami 2002 w kategorii publicystyka. Do tej pory w Iraku zginęło 27 dziennikarzy z całego świata.