Modlitwa chorego w Psalmie

KAI

publikacja 03.06.2004 06:11

Psalm 41 (40), mówiący o modlitwie człowieka chorego, był przedmiotem rozważań Jana Pawła II podczas audiencji ogólnej 2 czerwca na Placu św. Piotra. Było to kolejne nauczanie papieskie z rozpoczętego w ub.r. cyklu o miejscu Nieszporów w modlitwie Kościoła.

Po wygłoszeniu nauki Ojciec Święty streścił ją w kilku językach, m.in. po polsku, po czym pozdrowił pielgrzymów obecnych na audiencji, odmówił z nimi po łacinie modlitwę Ojcze Nasz i udzielił wszystkim błogosławieństwa apostolskiego. Oto cały tekst katechezy papieskiej: 1. Jednym z powodów, pozwalających nam zrozumieć i pokochać Psalm 41 (40), którego wysłuchaliśmy przed chwilą, jest fakt, że cytował go sam Jezus: "Nie mówię o was wszystkich. Ja wiem, których wybrałem; lecz potrzeba, aby się wypełniło Pismo: kto ze Mną spożywa chleb, ten podniósł na Mnie swoją piętę" (J 13, 18). Jest to ostatni wieczór Jego ziemskiego życia i Jezus, w Wieczerniku, poczęstuje przeznaczonym dla gościa kęsem Judasza, zdrajcę. Myśl Jego biegnie do tych słów Psalmu, który w rzeczywistości jest błaganiem człowieka chorego, porzuconego przez swych przyjaciół. W tej pradawnej modlitwie Chrystus odnajduje uczucia i słowa dla wyrażenia własnego głębokiego smutku. Spróbujemy teraz prześledzić i odczytać wewnętrzną fabułę tego Psalmu, wychodzącego z ust osoby cierpiącej nie tyle z powodu swej choroby, ile przede wszystkim na skutek okrutnej ironii swych "nieprzyjaciół" (por. Ps 41 [40], 6-9), a nawet z powodu zdrady "przyjaciela" (por. w. 10). 2. Psalm 41 (40) otwiera błogosławieństwo, skierowane do prawdziwego przyjaciela, tego, który "myśli o biednym": Pan wynagrodzi mu w dniu jego cierpienia, gdy on sam znajdzie się "na łożu boleści" (por. ww. 2-4). Serce prośby znajduje się jednak w następnej części, gdzie głos zabiera sam chory (por. ww. 5-10). Zaczyna on swoją mowę, prosząc Boga o zmiłowanie, zgodnie z tradycyjnym starotestamentalnym przekonaniem, jakoby choroba była bezpośrednim skutkiem grzechu: "O Panie, zmiłuj się nade mną; uzdrów mnie, bo zgrzeszyłem przeciw Tobie" (w. 5; por. Ps 38 [37]). Dla dawnych Żydów choroba była wezwaniem sumienia do podjęcia nawrócenia. Chociaż Chrystus, ostateczny Objawiciel (por. J 9, 1-3), wyszedł poza tę wizję, cierpienie samo w sobie ukrywać może tajemną wartość i stać się drogą oczyszczenia, wewnętrznego wyzwolenia i wzbogacenia duszy. Zachęca ono do przezwyciężenia powierzchowności, próżności, egoizmu, grzechu oraz do intensywniejszego zawierzenia się Bogu i Jego zbawczej woli. 3. Oto jednak na scenę wkraczają nikczemnicy, ci, którzy przybyli, by odwiedzić chorego nie po to, aby go pocieszyć, lecz raczej aby go zaatakować (por. ww. 6-9). Ich słowa są cierpkie i ranią serce modlącego się, który doświadcza bezlitosnej złości. To samo doświadczenie będzie udziałem wielu ubogich upokorzonych, skazanych na samotność i poczucie, że są ciężarem nawet dla swych krewnych. A jeśli usłyszą czasem słowo pokrzepienia, odczuwają natychmiast jego fałsz i obłudę. Co więcej, jak powiedzieliśmy, modlący się doznaje obojętności i szorstkości nawet ze strony przyjaciół (por. w. 10), którzy stają się postaciami wrogimi i nienawistnymi. Psalmista przypisuje im chęć "podniesienia pięty", gest pogróżki tego, kto zamierza zdeptać pokonanego bądź odruch rycerza, który zagrzewa ostrogą swego rumaka, by zdeptał przeciwnika. Głębokie jest rozgoryczenie, gdy cios zadaje nam "przyjaciel", któremu ufaliśmy, po hebrajsku nazwany dosłownie "człowiekiem pokoju". Myśl biegnie ku przyjaciołom Hioba, którzy z towarzyszy życia przekształcili się w ludzi obojętnych i wrogich (por. Hi 19,1-6). W naszym modlącym się rozbrzmiewa głos rzeszy osób zapomnianych i upokorzonych w chorobie i słabości, w tym również przez tych, którzy powinni być dla nich oparciem. 4. Modlitwa Psalmu 41 nie kończy się jednak na tym ponurym tle. Modlący się ma pewność, że Bóg ukaże się na horyzoncie, objawiając raz jeszcze swą miłość (por. ww. 11-14). To On okaże wsparcie i weźmie w ramiona chorego, który "umieszczony zostanie" znów przed swoim Panem (w. 13), to znaczy - w języku biblijnym - będzie na nowo przeżywał liturgię w świątyni. Psalm, naznaczony boleścią, kończy wiec promień światła i nadziei. W tej perspektywie można zrozumieć, jak św. Ambroży, komentując początkowe błogosławieństwo (por. w. 2), dopatrzył się w nim proroczego zaproszenia do rozważania zbawczej męki Chrystusa, która prowadzi do zmartwychwstania. Tak oto bowiem Ojciec Kościoła radzi podejść do lektury tego Psalmu: "Szczęśliwy, kto myśli o nędzy i ubóstwie Chrystusa, który, będąc bogatym, stał się dla nas ubogim. Bogaty w swym Królestwie, ubogi na ciele, gdyż przyjął na siebie to ciało od ubogich. (...) Cierpiał więc nie w swym bogactwie, ale w naszym ubóstwie. A zatem cierpiała nie pełnia boskości (...), lecz ciała. Staraj się więc zgłębić sens ubóstwa Chrystusa, jeśli chcesz być bogaty! Staraj się zgłębić sens Jego słabości, jeśli chcesz odzyskać zdrowie! Staraj się przemyśleć sens Jego krzyża, jeśli nie chcesz się go wstydzić; sens Jego ran, jeśli pragniesz uleczyć swoje rany; sens Jego śmierci, jeśli chcesz zdobyć życie wieczne; sens Jego pogrzebania, jeśli chcesz odnaleźć zmartwychwstanie" (Komentarz do dwunastu psalmów: Saemo, VIII, Mediolan-Rzym 1980, ss. 39-41).