Wybierają najlepszych

KAI

publikacja 14.07.2004 06:02

Co roku prawie trzech kandydatów na jedno miejsce składa dokumenty do jedynego w Polsce Wyższego Prawosławnego Seminarium Duchownego w Warszawie.

Tak duża liczba kandydatów pozwala władzom seminarium na wybranie z tej grupy najlepszych alumnów. Kandydaci do kapłaństwa odbywają tam trzyletnią formację, która ma mniej rygorystyczny charakter niż w seminariach katolickich. Prawosławni alumni kończą seminarium po trzech latach z zawodowym tytułem licencjata teologii. Absolwenci kształcą się dalej, najczęściej na uzupełniających studiach magisterskich w Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej. W Polsce żyje ok. pół miliona wyznawców prawosławia, nad którymi opiekę duszpasterską sprawuje 320 księży. Dla potrzeb Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego, wystarczy gdy rocznie seminarium skończy ok. 10 kandydatów do kapłaństwa. Według rektora Prawosławnego Seminarium Duchownego w Warszawie ks. dr Jerzego Tofiluka studia magisterskie ukończyło ok. 80 proc. polskiego duchowieństwa. Należy oni do najlepiej wykształconych wśród wszystkich lokalnych Kościołów prawosławnego świata - uważa ksiądz rektor.

Kto chce zostać księdzem?

Kandydaci do seminarium pochodzą z bardzo różnych środowisk. Ponad dwudziestoprocentową grupę stanowią synowie duchownych. Przed laty przeważały głównie powołania z rodzin chłopsko-rolniczych. Teraz z roku na rok rośnie ilość powołań z miejskich rodzin inteligenckich. Są to osoby, które wychowały się w rodzinach prawosławnych. Bardzo rzadko przyjmowani do seminarium są konwertyci. Na dzienne studia przyjmowani są młodzieńcy do 25 roku życia. Nie przyjmuje się tych, którzy niedawno przeszli na prawosławie i "od razu" chcialiby zostać kapłanami. Kiedy w 1987 roku ksiądz Tofiluk został rektorem, do warszawskiego seminarium przyjmowano chłopców w wieku 14-15 lat. - Oni byli bardzo młodzi i na decyzję o wstąpieniu do seminarium duży wpływ mieli rodzice - tłumaczy ksiądz rektor. Tamci chłopcy byli jeszcze nieukształtowani i wymagali o wiele większej dyscypliny i wysiłku wychowawczego. Obecnie do seminarium przychodzą kandydaci po maturze. Zdaniem ks. Tofiluka teraz wyraźnie widać, że jest to ich własny suwerenny, świadomy i przemyślany wybór. Bardzo często zdarza się, że wstępujący do seminarium potrafią już czytać w starosłowiańskim języku oraz są bardzo oczytani w literaturze religijnej. Dlatego - zdaniem księdza rektora - seminarium po maturze jest o wiele lepszym systemem kształcenia prawosławnego duchowieństwa. Mimo tego pewien odsetek seminarzystów z różnych przyczyn rezygnuje. Bywa też, że są usuwani za trudności w nauce.

Prawosławna młodzież

Zdaniem księdza rektora współczesna młodzież jest zupełnie inna od tej sprzed dziesięciu laty. Obecni alumni swobodnie korzystają z wielu nowinek technicznych i jednocześnie są bardziej religijni. Kandydaci są oczytani, inteligentni i jednocześnie gotowi do pracy duszpasterskiej. Zdaniem ks. Tofiluka w społeczeństwie w ciągu ostatnich kilkunastu lat nastąpiła rewolucja. Teraz wielu ludzi ma nastawienie konsumpcyjne. Natomiast alumni nie do końca przyjmują to, co niesie ze sobą współczesny konsumpcyjny świat. Szukają czegoś więcej, innych, lepszych wartości. To jest w nich najcenniejsze, ponieważ mogą te wartości później zanieść innym ludziom w swojej kapłańskiej posłudze.
Więcej na następnej stronie

Alumn z pierwszego roku, Michał Ostapczuk opowiada, że powołanie dojrzewało w nim od dziecka. - Jestem synem duchownego i chcę kontynuować rodzinną tradycję - mówi Michał, syn kapłana z Gródka, koło Białegostoku. - O wstąpieniu do seminarium sam zdecydowałem. Ojciec w żaden sposób nie naciskał na moją decyzję - dodaje. Inny alumn Michał Podolec opowiada jak przez 14 lat mieszkał wraz z rodzicami na plebani przy białostockiej parafii. "Rodzice opowiadali mi, że jako 4-letni chłopiec biegałem po cerkwi z kadzidłem, bo chciałem tak jak tata być księdzem". Dla Jarka Biryłki wstąpienie do seminarium było oczywiste od najmłodszych lat. W szkole średniej przystąpił do Bractwa Młodzieży Prawosławnej, gdzie organizował obozy, szkolenia i pielgrzymki. Grzegorz Makal wyznaje, że poprzez działalność w Bractwie odkrył, że prawosławie to nie tylko modlące się staruszki w cerkwi, ale także mocno wierząca młodzież. Ksiądz rektor Tofiluk opowiada, że zdarzają się również tacy kandydaci, którzy próbują dostać się do seminarium nie z powołania, ale z innych racji. Wśród nich zdarzają się na przykład klerycy, którzy zostali wyrzuceni z seminarium katolickiego. Takie osoby nie są przyjmowane.

Wychowanie do kapłaństwa

W niewielkim budynku Wyższego Prawosławnego Seminarium Duchownego w Warszawie przy ulicy Paryskiej 27 uczy się zaledwie 32 alumnów, dlatego panuje tu domowa atmosfera, a wychowawcy mogą dokładnie przyjrzeć się każdemu z kandydatów do kapłaństwa. Alumni mieszkają w dwunastu pokojach 2 - 4 osobowych. Po porannych modlitwach i śniadaniu alumni zaczynają wykłady, które trwają do popołudnia. Natomiast od godziny 14-16, aż do kolacji, którą jedzą o 19, mają czas wolny i mogą swobodnie opuścić budynek seminarium. Dyscyplina jest tu mniej rygorystyczna niż w seminarium katolickim: alumni mogą wyjść sami do kina, teatru, czy do parku i nikomu nie muszą się z tego tłumaczyć. Natomiast po kolacji zostają już w budynku seminarium pod opieką wychowawców. Ksiądz rektor jest zdania, że nad alumnami nie trzeba utrzymywać nadmiernej kontroli. - Oczywiście obserwujemy i patrzymy na ich przyzwoitość, uczciwość i w razie potrzeby interweniujemy. Jednak zazwyczaj nie ma takiej potrzeby - podkreśla rektor. Seminarzyści oprócz wykładów z teologii mają zajęcia z psychologii, dydaktyki oraz metodykę nauczania religii. Liturgia w Kościele prawosławnym jest piękna i jednocześnie skomplikowana. Studenci uczą się teologicznego znaczenia sprawowanych czynności liturgicznych, a następnie teorię wcielają w praktykę w seminaryjnej cerkwi. Śpiewają w chórze, potem czytają, a następnie przysługują podczas nabożeństw. Cały czas wymieniają się tak, że każdy z nich nabiera praktyki we wszystkich czynnościach cerkiewnych. Najwięcej trudności sprawia im czytanie po starosłowiańsku. Oprócz języka Liturgii obowiązkowo uczą się rosyjskiego, angielskiego, podstaw greki i łaciny oraz fakultatywnie ukraińskiego lub białoruskiego. Czesne w seminarium wynosi ok. 400 złotych. - Oczywiście staramy się pomóc tym, których rodziny nie są w stanie zapłacić takiej sumy - podkreśla opiekun alumnów. Ksiądz Tofiluk spędza w seminarium od kilku do kilkunastu godzin. Jako kapelan alumnów przewodniczy Św. Liturgii oraz innym cerkiewnym nabożeństwom. Jednak oprócz seminarium ma jeszcze wiele innych obowiązków. Wykłada na Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie, w policealnym Studium Ikonograficznym w Bielsku Podlaskim, na Uniwersytecie Białostockim oraz na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.
Więcej na następnej stronie

Kapłaństwo i małżeństwo

W Kościele prawosławnym istnieje możliwość wybrania trzech dróg służenia Bogu. Pierwszą z nich jest zakon, gdzie mnich żyje w celibacie i musi się absolutnie wyrzec świata, w którym żył dotychczas. Zakonnik przy postrzyżynach nawet porzuca swoje dotychczasowe imię i w ten sposób jakby wychodzi z tego świata, na rzecz służby Chrystusowi. Drugą drogą jest kapłaństwo w celibacie. Trzecią drogą jest tzw. białe duchowieństwo parafialne, które przed święceniami kapłańskimi bierze ślub. Zdaniem ks. Tofiluka nie ma różnicy w istocie powołania do kapłaństwa między Kościołem katolickim a prawosławnym. W obydwu Kościołach jest to odpowiedź na Boże wezwanie. Kapłaństwo to takie umiłowanie Boga, że chce Mu się służyć przez całe życie. Ks. Tofiluk uważa, że mając własną rodzinę można bardzo dobrze służyć Bogu. Prawosławny duchowny także może wybrać życie w celibacie, ale nie ma takiego przymusu. - Tak samo jest w Kościele katolickim, u grekokatolików, gdzie także nie ma obowiązkowego celibatu - tłumaczy ks. Tofiluk. Gdy kandydat na kapłana jest wyświęcany, zdejmuje mu się ślubną obrączkę. Żonaty ksiądz nie nosi obrączki, lub nosi ją na lewej dłoni, ponieważ zawiera związek z Kościołem. Od momentu święceń nie rodzina, a służenie Bogu i Kościołowi jest dla kapłana na pierwszym planie. Żonaty kapłan nie może zostać biskupem. Prawosławni księża, jeżeli chcąc wstąpić w związek małżeński muszą to uczynić zanim otrzymają święcenia kapłańskie, ponieważ po święceniach jest to niemożliwe. Jednak nie ma konkretnych wskazań, kiedy kandydat do kapłaństwa powinien się ożenić. Zdaniem księdza rektora lepiej żeby znalazł dobrą żonę, niżby miał to robić w pośpiechu pod presją czasu. W praktyce wygląda to tak, że zazwyczaj żenią się po seminarium i skończeniu studiów magisterskich na Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej. Ksiądz Tofiluk mówi, że trudno jest powiedzieć, czy kandydat na księdza cieszy się powodzeniem wśród kobiet. - Na pewno kiedyś, być może, kapłan był lepszym kandydatem na męża. Dzisiaj trzeba wziąć pod uwagę, że społeczeństwo ubożeje, a wraz z nim zubożało także duchowieństwo. Bycie żoną kapłana, także nie jest usłane różami - mówi ksiądz Tofiluk. Żona kapłana musi się także liczyć się z decyzjami biskupa. Kiedy ordynariusz zdecyduje, że jej mąż ma objąć inną parafię, to i ona musi z całą rodziną się przeprowadzić.

Ekumeniczna otwartość

Zdaniem księdza rektora bardzo duży wpływ na przyszłych prawosławnych kapłanów ma studiowanie w takim miejscu, jakim jest Warszawa. Dzięki temu stają się bardziej otwarci, tolerancyjni, ekumeniczni. Prawosławna młodzież w Warszawie ma o wiele żywszy kontakt z innymi wyznaniami. Seminarzyści dają koncerty śpiewu prawosławnego w różnych kościołach. Uczestniczą w ekumenicznych nabożeństwach, w tygodniach modlitw o jedność chrześcijan. Studiując w takich warunkach, są dalecy od przekonania, że poza swoim Kościołem nie ma zbawienia, przy równoczesnej świadomości czym jest Kościół prawosławny. - Dzięki temu przyszły ksiądz prawosławny, kiedy będzie żył u siebie na parafii obok księdza innego wyznania, to będzie już wiedział, że ten innowierczy duchowny nie jest tylko po to, aby zabrać mu wszystkie dusze, ale po to by także służyć ludziom - tłumaczy ksiądz Tofiluk. W rozmowie z seminarzystami o ich stosunku do innych wyznań można wywnioskować, że mają bardzo przyjazne nastawienie wobec Kościoła katolickiego. Alumn Grzegorz Makal opowiada, że przez całe cztery lata liceum jego najlepszymi przyjaciółmi byli katolicy, a jeden z nich obecnie jest w seminarium katolickim. - Oni byli bardzo wierzący i z nimi miałem najlepszy kontakt, ponieważ mieliśmy bardzo podobne wartości i zasady moralne. Owszem sprzeczaliśmy się, jeżeli chodziło o sprawy dogmatyczne, ale w normalnym życiu bardzo dobrze się dogadywaliśmy - podkreśla Grzegorz Makal. Alumn Tomasz Stempa jest zdania, że wszystkie wrogości, jakie się zdarzają między naszymi Kościołami, nie mają nic wspólnego z wiarą. Czynnikiem oddzielający Kościół prawosławny od katolickiego jest teologia. Natomiast wrogość między katolikami, a prawosławnymi nie ma nic wspólnego z teologią. Jest to po prostu zły stosunek jednego człowieka do drugiego - dodaje Tomasz.
Więcej na następnej stronie

Trudna historia

Przed II wojną światową granice Polski sięgały o wiele dalej na wschód niż obecnie. Dlatego wiernych Kościoła prawosławnego było o wiele więcej, bo aż 4,5 mln (obecnie ok. 0,5 mln ). W okresie międzywojennym Kościół prawosławny w Polsce posiadał dwa seminaria duchowne: w Krzemieńcu i Wilnie, ponadto Studium Teologii Prawosławnej na Uniwersytecie Warszawskim oraz Prawosławne Liceum Teologiczne w Warszawie. Wybuch wojny i sytuacja, która zaistniała po wrześniu 1939 roku uniemożliwiły dalsze funkcjonowanie szkół teologicznych. Po wojnie sytuacja polskiego Kościoła prawosławnego radykalnie się zmieniła. Granice Polski przesunęły się na zachód, co spowodowało, że na terenie naszego kraju nie było żadnego seminarium prawosławnego. Metropolita warszawski bezskutecznie starał się u komunistycznej władzy o reaktywacje teologii prawosławnej na Uniwersytecie Warszawskim oraz o utworzenie seminarium duchownego. Przez długie lata Kościół prawosławny był w bardzo niebezpiecznej sytuacji, ponieważ faktycznie nie mógł kształcić swojego duchowieństwa. Ówczesny metropolita Tymoteusz wiedząc, że władze nie wyrażą zgody na utworzenie seminarium, postanowił otworzyć Prawosławne Liceum Teologicznego w Warszawie. Władze przyjęły ten fakt do wiadomości i zgodziły się na jego otwarcie w 1951 roku. Następny metropolita Makary jeszcze tego samego roku przemianował Liceum na Prawosławne Seminarium Duchowne. Kolejni wykładowcy i wychowawcy poszukiwali różnych sposobów, aby podnieść poziom wykształcenia u przyszłego duchowieństwa. Absolwenci z tamtego okresu nie mieli możliwości kontynuowania nauki na poziomie wyższym, ponieważ nie było wtedy jeszcze żadnej uczelni, gdzie można by było studiować teologię prawosławną. Dopiero w 1957 roku udało się otworzyć Sekcję Teologii Prawosławnej na Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie. Od 1939 roku przez 18 lat prawosławni nie mieli gdzie zdobywać wykształcenia na poziomie akademickim. Dlatego wyższego wykształcenia nie mają niektórzy z najstarszego pokolenia kapłanów, ponieważ seminarium kończyli w ciężkich latach powojennych. W 1974 roku dla alumnów ze starszych lat utworzono Wyższe Prawosławne Seminarium Duchowne w Warszawie z siedzibą przy klasztorze św. Onufrego w Jabłecznej. Do 1992 roku w Warszawie działało niższe seminarium duchowne, a w Jabłecznej wyższe. W Warszawie przyjmowano wtedy 14-15-latków, którzy oprócz zajęć teologicznych uczyli się jednocześnie w liceum. Po IV roku wyjeżdżali do wyższego seminarium w Jabłecznej, gdzie studiowali już tylko teologię. Obecnie alumni z warszawskiego seminarium otrzymują tytuł zawodowy licencjata. Po jego skończeniu idą dalej studiować na Chrześcijańską Akademie Teologiczną, którą kończą z tytułem magistra. Prawosławni seminarzyści deklarują, że jeżeli będą w parafiach, gdzie obok cerkwi będzie stał również kościół katolicki, to będą starali się ożywiać wzajemne relacje. - Przecież dążymy do jedności i miłości - mówi alumn Jarek Biryłko.