Zakopane pożegnało Berbekę

Wojciech Teister / tp24.pl

publikacja 16.03.2013 15:31

Świątynia na Krzeptówkach wypełniła się po brzegi, a chmury znad Tatr rozwiał wiatr. Jakby góry chciały też pożegnać swego przyjaciela

Zakopane pożegnało Berbekę polskihimalaizmzimowy.pl / CC 2.0 Maciej Berbeka

Ks. Marian Mucha, kustosz Sanktuarium Matki Bożej na Krzeptówkach podkreślił, że Maciej nie lubił pożegnań. – Dlatego z moich ust nie padną słowa pożegnania. Powiem do zobaczenia, Maćku – podsumował ks. proboszcz.

Berbekę żegnali jednak inni. W imieniu przewodników i TOPR-owców zasługi swego przyjaciela przypomniał Apoloniusz Rajwa – Nigdy nie zostawiłby przyjaciela w górach, wiedział, że gdy nie można już pomóc, to ważna jest sama obecność, aż do końca – zaznaczył.
W prostych i przejmujących słowach o miłości do taty mówił syn Franciszek. W imieniu całej rodziny podziękował wszystkim za wspólną modlitwę. – Kochamy cię, Tato – zakończył.

Maciej Berbeka był mężem, ojcem 4 synów, ratownikiem TOPR, wybitnym himalaistą. Jako pierwszy człowiek w historii stawał zimą na wierzchołkach trzech ośmiotysięczników. Po raz ostatni 5 marca 2013 r. na szczycie Broad Peak w Karakorum. Z tej ostatniej, ziemskiej wyprawy nie wrócił. Wraz z innym himalaistą, Tomaszem Kowalskim nie dotarli na noc do obozu IV i musieli spędzić biwak na przełęczy na wysokości 7900 m., w ekstremalnych warunkach. Kowalski prawdopodobnie nie przeżył nocy. Berbekę widziano jeszcze schodzącego nad ranem, ale w pewnym momencie zniknął. Jakby zapadł się pod ziemię. Prawdopodobnie odpadł od ściany lub wpadł do jednej ze szczelin lodowca. Choć niczego nie wiemy na pewno, zdaniem wielu przedstawicieli polskiego środowiska wspinaczkowego, prawdopodobnie Berbeka schodził powoli, aby nie zostawić samego Kowalskiego, którego stan zdrowia gwałtownie pogorszył się podczas zejścia ze szczytu. Wskutek tego sam na zawsze pozostał w górach.