Nie znaleźli nic

Rzeczpospolita/Gazeta Wyborcza/a.

publikacja 05.08.2004 09:50

O przeszukaniu przez policję plebanii jednej z gdańskich parafii, które miało miejsce tydzien temu, informuje Rzeczpospolita. Natomiast Gazeta Wyborcza opisuje zeznania Sławomira R., które ks. Henryk J. określa w dużej mierze jako "fantazje".

Rzeczpospolita relacjonuje: Gdańscy prokuratorzy przeszukali w ubiegły czwartek plebanię księdza Henryka J. Szukali dowodów na wykorzystywanie seksualne szesnastoletniego Sławomira R. Prokuratorzy zabezpieczyli nagrania wideo i twarde dyski komputerów, na których mogły znajdować się dowody na ewentualne molestowanie Sławomira R. - syna byłej sprzątaczki na plebanii. Ze wstępnych oględzin wynika, że nie ma w tych materiałach dowodów przeciwko księdzu. Zwrócone zostały kasety wideo i telefon komórkowy. Specjaliści wciąż przeglądają zawartość dysków twardych. Sprawdzają też, jakie strony internetowe odwiedzano z komputerów księdza. - Trwa analizowanie zebranych dowodów i ich wartości dla potrzeb prowadzonego postępowania - mówi Ryszard Paszkiewicz, zastępca prokuratora okręgowego w Gdańsku. Jak dowiedziała się "Rz", prokuratura postanowiła przeprowadzić przeszukanie na plebanii po zeznaniach jednego z wikariuszy, który opowiedział o kontaktach księdza J. z ministrantami. Przesłuchiwany duchowny powiedział, że Henryk J. obsypywał chłopców, którzy na plebanii mieszkali po kilka dni, prezentami i pieniędzmi. Wikariusza zaniepokoiło to, że ministranci wolą spędzać czas u księdza na plebanii niż ze swoimi rodzinami. Miał nawet podzielić się swoimi obawami z księdzem. Z zeznań wikariusza wynika, że ksiądz Henryk J. miał zwyczaj całować na pożegnanie nie tylko Sławomira R., ale także pozostałych ministrantów. Duchowny nie widział jednak, by którykolwiek był molestowany przez księdza. Po tych zeznaniach, a także na skutek innych przesłuchań prokuratura postanowiła także sprawdzić, czy ministranci nie otrzymywali pieniędzy za usługi seksualne. Sławomir R. zaprzeczył w trakcie poniedziałkowego przesłuchania, że ksiądz Henryk J. wykorzystywał go seksualnie. Prokuratorzy chcą jednak sprawdzić, czy nie został nakłoniony do przedstawienia w trakcie przesłuchań takiej wersji. Biegły psycholog wyda opinię, czy chłopak mówił prawdę. Natomiast Gazeta Wyborcza informuje: Wstrząsające zeznania Sławomira R. - o pieniądzach, alkoholu, prostytutkach na plebanii. Chłopak zaprzecza jednak, by był molestowany seksualnie przez ks. Henryka Jankowskiego. Jest nas pięciu, to my rządzimy plebanią, ksiądz daje pieniądze wszystkim, wydajemy je na alkohol, czasem na narkotyki - takie m.in. słowa usłyszał prokurator od 16-letniego Sławomira R., który według matki mógł być wykorzystywany seksualnie przez księdza. - Chłopak był arogancki, bez żenady opowiadał o gorszących historiach, które według niego działy się na plebanii św. Brygidy - relacjonuje osoba związana ze śledztwem. - O zakrapianych imprezach, prostytutkach, przechwalał się swoją wiedzą na temat księży, którzy chodzą do burdeli. Ale księdza Jankowskiego wybielał i kategorycznie zaprzeczył, jakoby był wykorzystywany seksualnie. Prałat to w jego oczach starszy pan [ma 68 lat], który tylko dostarcza funduszy na rozrywki. Sławomir R. przesłuchiwany był we wtorek, na specjalnym posiedzeniu sądu. Oprócz prokuratora był na nim obecny psycholog. - Jeśli połowa rzeczy opowiedzianych przez chłopaka jest prawdą, to arcybiskup ma duży problem z tą plebanią - mówi nasz informator. - Ale dla prokuratury są one praktycznie bez znaczenia. Tym bardziej że kilkunastu innych świadków przesłuchanych od początku ubiegłego tygodnia również nie potwierdza podejrzeń o pedofilię. Matka Sławomira R., której zeznania przed sądem rodzinnym doprowadziły do wszczęcia śledztwa, zeznała teraz, że tylko domyśla się, że prałat mógł wykorzystywać seksualnie jej syna. Przyszło to jej do głowy ostatnio - po lekturach gazet i obejrzeniu w telewizji kilku programów o pedofilii. Była jedynie świadkiem sceny, gdy ksiądz pocałował syna w usta. Sama przyznaje, że był to pocałunek "na pożegnanie". O takich pocałunkach prałata powiedział prokuratorom jeszcze jeden świadek, osoba duchowna. Jednak żaden ze świadków nie potwierdził, by ksiądz sypiał z chłopakiem w jednym łóżku. Podobne są efekty przeszukania, które w czwartek przeprowadzili na plebanii policjanci. Nie znaleźli ani pornografii, ani żadnych innych kompromitujących duchownego przedmiotów. Badanie twardego dysku komputera jeszcze trwa. Ks. Jankowski: to fantazje - Cieszę się, że Sławek powiedział prawdę na temat podejrzeń o pedofilię, natomiast jego pozostałe rewelacje to fantazje - komentuje ks. Henryk Jankowski. - Mówiłem już, że od roku chłopak praktycznie nie pojawiał się na plebanii. Wiem, że w Sierakowicach, gdzie najczęściej przebywa, wpadł w złe, kryminalne towarzystwo i arogancja jest tego efektem. Zapewniam, tak jak bzdurą były posądzenia o molestowanie, tak bzdurą są informacje o gorszących scenach na plebanii. Przypomnijmy: we wszczętym w ub. tygodniu śledztwie ksiądz nie jest podejrzanym. Prałat Jankowski nie wypiera się, że dawał pieniądze Sławomirowi R. i że ten wielokrotnie nocował na plebanii. Prokuraturę zawiadomił sąd rodzinny, przed którym toczy się sprawa o przymusowe skierowanie R. na leczenie z narkotyków. Już przed sądem chłopak odrzucał podejrzenia, by był wykorzystywany seksualnie przez księdza, ale obecny na rozprawie psycholog podważył wiarygodność jego słów. W ciągu kilku dni powinna być gotowa opinia psychologa, który był obecny podczas wtorkowego przesłuchania chłopca.