Kościół chce rozmawiać o swoich finansach

Rzeczpospolita/a.

publikacja 14.08.2004 06:36

Sześć lat temu wszedł w życie konkordat, a do tej pory rząd i Kościół nie powołały wspólnej komisji finansowej, która miała się zająć uregulowaniem systemu finansowania Kościoła - przypomina Rzeczpospolita.

Dalej czytamy: - Nadszedł czas, żeby się do tego zabrać - deklaruje biskup Tadeusz Pieronek, przewodniczący kościelnej komisji konkordatowej. Przez ostatnich sześć lat żadnej ze stron - ani kościelnej, ani rządowej - specjalnie na tym nie zależało, bo temat jest bardzo trudny. W tej chwili zaś Kościół nie ma z kim o tym rozmawiać. Rząd Marka Belki nie powołał jeszcze ani komisji konkordatowej, ani członków Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu. Ta pierwsza za czasów Leszka Millera z przedstawicielami Kościoła spotkała się tylko raz. Po raz pierwszy i ostatni o powołaniu kościelno-rządowej komisji finansowej rozmawiano pod koniec istnienia gabinetu Jerzego Buzka. Tymczasem, jeżeli Sejm przyjmie czwartkową decyzję Senatu, że wszyscy duchowni będą samodzielnie opłacali składkę zdrowotną - także ci, którzy nie płacą podatku dochodowego od osób fizycznych ani podatku zryczałtowanego od dochodów - może dojść do konfliktu między rządem a Stolicą Apostolską. Konkordat gwarantuje bowiem, że wszelkich zmian w tym zakresie można dokonywać za zgodą obu stron. Dlatego minister zdrowia Marek Balicki ma nadzieję, że ta propozycja zostanie skorygowana w Sejmie. Jeżeli nie? Rzecznik rządu Dariusz Jadowski powiedział "Rz", że Rada Ministrów wyartykułowała swoje stanowisko w projekcie ustawy, w którym podtrzymała dotychczas obowiązujące w tej dziedzinie zasady. Prawdopodobnie na najbliższym posiedzeniu rządu Marek Belka przedstawi informację o poprawkach Senatu do ustawy zdrowotnej. Konkordat, który wszedł w życie w 1998 roku, potwierdzał aktualne ustawodawstwo w sprawach kościelnych i majątkowych, ale stanowił także, że obie strony "stworzą specjalną komisję, która zajmie się koniecznymi zmianami". Nowa zaś regulacja "uwzględni potrzeby Kościoła, biorąc pod uwagę jego misję oraz dotychczasową praktykę życia kościelnego w Polsce". - To są sprawy do uporządkowania - powiedział biskup Tadeusz Pieronek. Również rzecznik Episkopatu ks. Józef Kloch w wydanym w czwartek oświadczeniu stwierdził, że sprawy związane z uregulowaniem statusu materialnego Kościoła powinny "stać się przedmiotem dialogu" z rządem. - Nie jestem przeciwko temu, by duchowni płacili składkę zdrowotną - mówi biskup Pieronek - ale jestem przeciwny mówieniu, że płacenie jej przez Fundusz Kościelny to przywilej, bo jest to rekompensata za zrabowane w PRL i tylko częściowo oddane mienie. Warunkiem zmian - dodaje - jest całościowe uregulowanie zasad finansowania Kościoła, podobne do stosowanych we współczesnym świecie. Chodzi o wprowadzenie systemu odpisów od podstawy opodatkowania przez osoby, które chcą w ten sposób finansować Kościoły i związki wyznaniowe. - Ta koncepcja w jakiejś mierze jest realizowana w ustawie o pożytku publicznym, ale chodzi o sprawdzone rozwiązania przyjęte w takich krajach, jak Włochy, Hiszpania czy Węgry. We Włoszech państwo rezygnuje z 0,008 podatku, który podatnicy, zamiast do budżetu, mogą przekazać na rzecz Kościołów, na Węgrzech aż z 1 procentu. Z dyskusji, jaka toczyła się już w Kościele w Polsce na ten temat wynika, że nie wszyscy byliby z tego sposobu zadowoleni.

Więcej na następnej stronie

Fundusz Kościelny, z którego opłacane są składki na ubezpieczenia społeczne i zdrowotne części duchownych, jest już dzisiaj anachronizmem. Powstał w 1950 roku na mocy specjalnej ustawy po przejęciu przez państwo majątków kościelnych i miał być pewnego rodzaju rekompensatą za utracone mienie. Miał być zasilany środkami płynącymi z przejętych nieruchomości. Ustawa jednak nigdy w tej formie nie była zrealizowana, a fundusz był dotowany z budżetu. W ubiegłym roku dotacja wyniosła około 80 milionów złotych.

Kogo finansuje Fundusz Kościelny Z informacji uzyskanych w MSWiA wynika, że Fundusz Kościelny finansuje składki na ubezpieczenia zdrowotne dla ok. 19 tys. - 20 tys. duchownych wszystkich Kościołów i związków wyznaniowych, zaś składki na ubezpieczenia społeczne (emerytalne, rentowe i wypadkowe) dla około 21 tys. - 22 tys. osób. Resort nie prowadzi ewidencji pod kątem ich przynależności do Kościołów i związków wyznaniowych. Na pewno większość wśród nich stanowią duchowni Kościoła rzymskokatolickiego. Natomiast z danych szacunkowych Biura Episkopatu Polski wynika, że składkę zdrowotną fundusz opłaca dla około 9 tys. duchownych rzymskokatolickich - głównie są to misjonarze, siostry zakonne i zakonnicy, którzy nie mają umowy o pracę. W 2003 roku Fundusz Kościelny wydał ogółem 78 333 tys. zł, w tym na: - zobowiązania wobec ZUS - 66 506 tys. zł, - wspomaganie kościelnej działalności charytatywno-opiekuńczej - 3286 tys. zł, - wspomaganie kościelnej działalności oświatowo-wychowawczej - 2373 tys. zł, - remonty zabytkowych obiektów sakralnych - 6167 tys. zł. Nie ma też danych, jakie sumy otrzymały inne Kościoły i związki wyznaniowe.

Dziennik zamieszcza również komentarz zatytułowany: "Ostrożnie z antyklerykalizmem". Czytamy w nim: Poprawka Senatu do ustawy zdrowotnej, zgodnie z którą składki na ubezpieczenie części osób duchownych, opłacane dotąd ze środków Funduszu Kościelnego, będą wpłacane przez samych ubezpieczonych, wzbudziła szczególne protesty. Poprawka jest merytorycznie bez sensu i rząd jej nie popiera. Słabnące partie lewicowe znów usiłują podreperować swą popularność chwytliwym dla części społeczeństwa hasłem. Tym razem chodzi o to, by "oskubać kler", który jakoby "kłuje w oczy" swym gorszącym dobrobytem. Tymczasem większość duchownych już dziś płaci składki. Zarówno zatrudnieni na etatach katecheci czy pracownicy naukowi, jak i szeregowi duszpasterze parafialni. Poprawka dotyczy więc tylko zakonników i misjonarzy. To za nich płaci składki Fundusz Kościelny zasilany z budżetu państwa. Jest to uzgodniona między Kościołem a państwem forma rekompensaty za niegdyś skonfiskowany przez komunistów majątek Kościoła. Proste, logiczne, oczywiste. Nie znaczy to, że wszystko, co dotyczy spraw finansowych Kościoła, jest równie bezproblemowe. Prawdą jest na przykład, że w bogatych parafiach dochody księży bywają duże, a ich standard życia wysoki. Są też jednak parafie bardzo biedne i biedni duszpasterze. Jedni i drudzy płacą podatki zryczałtowane od liczby miejscowych dusz, niezależnie od pobożności i zamożności tych ostatnich. A same dochody parafii nie są powszechnie poddane zasadzie przejrzystości. Jest to sytuacja niezdrowa. Jednak specyfika instytucji Kościoła sprawia, że wszelkie materialne kwestie związane z jego funkcjonowaniem są i pozostaną nietypowe. Słusznie twierdzi Biuro Prasowe Episkopatu, że powinny stać się "przedmiotem dialogu między Konferencją Episkopatu Polski a rządem". A dialog ten się nie klei mimo formalnego istnienia Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu oraz komisji konkordatowej. I tu kryje się błąd.