Polskie gazety o Papieżu w Lourdes

Gazeta Wyborcza/Rzeczpospolita/Nasz Dziennik/a.

publikacja 16.08.2004 12:02

"Mocne słowa słabego Papieża w Lourdes" - tytułuje swoją relację Gazeta Wyborcza. Rzeczpospolita - "Chory pomiędzy chorymi". Nasz Dziennik - "Brońcie waszej wolności!". [**Porozmawiaj tym na FORUM![][1]**][2] [1]: zdjecia/zdjecia/wprzod.gif [2]: http://forum.wiara.pl

"Pomóżcie mi" - westchnął po polsku Jan Paweł II, czytając w niedzielę długą homilię podczas nabożeństwa w Lourdes. Jego przesłanie skierowane do Francuzów i do całego świata zabrzmiało jednak wyraźnie - zauważa Gazeta Wyborcza. Dalej czytamy: Schorowany Papież przybył do Lourdes, by modlić się z chorymi i oddać szczególną cześć Matce Boskiej, która tu objawiła się dziewczynce Bernadetcie Soubirous. Już w sobotę było oczywiste, jak wiele wysiłku kosztuje go ta podróż. Podczas pierwszej wizyty w Grocie Massabielskiej nie wygłosił przygotowanej wypowiedzi. Pomocnicy pomogli mu uklęknąć do cichej modlitwy, lecz po niecałej minucie Papież się osunął. Trzeba było pomóc mu usiąść. W miejscu, gdzie wielu przybywa z nadzieją na cudowne uzdrowienie, Jan Paweł II wyjątkowo mówił o swojej chorobie. - Jesteśmy w tym okresie życia, który naznacza fizyczne cierpienie, co nie oznacza, że Bóg w swym wspaniałym planie uczynił go mniej owocnym. Drodzy chorzy bracia i siostry, jak bardzo chciałbym ciepło objąć każdego z was, powiedzieć, jaką bliskość z wami czuję i jak bardzo was wspieram - powiedział. Mimo zmęczenia Papież nie zrezygnował z żadnego punktu programu, który w sobotę przewidywał jeszcze poprowadzenie Różańca i procesję. Wieczorem wielu wiernych wprawił w niepokój, gdy powiedział, że "klękając przed Grotą Massabielską, czuję ze wzruszeniem, że osiągnąłem metę mojej pielgrzymki". Rzecznik Watykanu Joaquin Navarro Valls musiał tłumaczyć, że chodzi tylko i wyłącznie o metę pielgrzymki z Rzymu do Lourdes. W niedzielę Papież odprawił mszę. Wierni - ponad 300 tys. osób - czekali na niego już od świtu, najpierw okrywając się kocami, później w upale. Powiewały flagi wielu krajów. Papież z trudem czytał długą homilię. W pewnym momencie westchnął po polsku "pomóżcie mi". Tłum oklaskami dodawał mu siły. "Muszę dokończyć" - powiedział cicho. Podano mu szklankę wody i robiąc niewielkie skróty, doczytał do końca. Mówił o pokoju na świecie. "Zło i śmierć nie będą miały ostatniego słowa, a Matka Boża potwierdza to całym swym życiem" - stwierdził. Szczególne przesłanie skierował do kobiet, które w czasach "pełnych pokus i materializmu" mają szczególną misję. Jak powiedział, powinny być "świadkami tych podstawowych wartości, które dostrzegane są tylko oczami serca". Potępił aborcję i eutanazję. "Do was, bracia i siostry, kieruję usilne wołanie, abyśmy czynili wszystko, co w waszej mocy, by życie, całe życie było szanowane od poczęcia do naturalnego końca. Życie jest świętym darem i nikt nie może być jego panem". Pod koniec Papież w kilku językach zwracał się do pielgrzymów z różnych krajów. - Pozdrawiam serdecznie moich rodaków z Polski, pamiętając o uroczystościach, które dzisiaj odbywają się w Częstochowie, w sanktuarium na Jasnej Górze. Wszystkich pozdrawiam i wszystkich z całego serca błogosławię! - powiedział. W niedzielę Kościół świętował 150. rocznicę ogłoszenia dogmatu o Niepokalanym Poczęciu Marii. Papieża powitał we Francji prezydent Jacques Chirac z małżonką. Stosunki między Paryżem a Watykanem nie układały się ostatnio najlepiej. Francja sprzeciwiła się wpisaniu chrześcijaństwa do europejskiej konstytucji, na czym szczególnie zależało Papieżowi. Watykan nie był zadowolony z przyjętej nad Sekwaną ustawy, która zakazuje noszenia symboli religijnych w szkołach publicznych. Zdaniem wielu komentatorów w sobotę doszło jednak do zbliżenia. Chirac powitał Ojca Świętego na "starej chrześcijańskiej ziemi". Papież mówił, że "Kościół katolicki chce zaoferować swój szczególny wkład w budowę świata, w którym wielkie ideały wolności, równości i braterstwa będą nadal mogły być podstawą życia społecznego". Włoski dziennik "Corriere della Sera" ocenił, że spotkanie było "małym cudem u wrót Lourdes". A Jan Turnau komentuje: Wolność, równość, świadectwo W sobotę prezydent Republiki nazwał Francję prastarą ziemią chrześcijaństwa, a Papież powiedział o wielkich ideałach wolności, równości i braterstwa. To hasła Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Rewolucji, która zapoczątkowała we Francji niechęć do katolicyzmu i w ogóle religii, niezrozumiałą nie tylko dla Polaków. Doprowadziła do powstania republiki traktującej laickość radykalnie. Do tej republiki Jan Paweł II wyciąga rękę, proponując poszukiwanie takiego rozumienia wolności, równości i braterstwa, które byłoby do przyjęcia dla Kościoła katolickiego, religii w ogóle i dla Republiki. Możliwe to? Ciąży przeszłość, widmo państwa katolickiego, także przyszłość, widmo państwa islamistycznego. Niemniej Papież uważał za swój obowiązek wyrazić nadzieję. W końcu przyjechał do miejsca, gdzie dzieją się cuda, w końcu niemal cudem jest to, że przyjechał i przemawiał, pokonując zamykającą usta chorobę. Takie gesty pieczętują słowa, stają się świadectwem ich prawdziwości. Szczególnie gdy czynią je ludzie, dla których każdy ruch jest niemal męczeństwem.

Więcej na następnej stronie

Rzeczpospolita kładzie nacisk na inne kwestie niż Gazeta Wyborcza: Jan Paweł II wezwał w Lourdes "chrześcijan trzeciego tysiąclecia", by czynili wszystko na rzecz poszanowania życia - od poczęcia aż do naturalnego zakończenia. Trzysta tysięcy wiernych uczestniczących w niedzielnej mszy pod gołym niebem przyjęło te słowa brawami, skandując "Niech żyje papież". Pismo relacjonuje: Druga pielgrzymka Jana Pawła II do sanktuarium maryjnego w Lourdes - jego ósma wizyta we Francji i sto czwarta podróż zagraniczna - dowiodła, że papież, "chory pomiędzy chorymi", jest niestrudzonym duszpasterzem. "Nigdy nie usłyszeliśmy od Ciebie słów o utracie nadziei i rezygnacji. Twoja odwaga pochodzi zapewne od Twego narodu; ale nadzieja, jaką głosisz, pochodzi od Boga" - tymi słowy zwrócił się do Ojca Świętego Jacques Perrier, biskup Tarbes i Lourdes, witając go przed nabożeństwem w sanktuarium. W dniu święta Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, a zarazem w 150. rocznicę ogłoszenia przez Watykan dogmatu o niepokalanym poczęciu, szczególne miejsce w swej homilii papież poświęcił kobietom, mającym do spełnienia specjalną misję w obronie podstawowych wartości, jakie można pojąć tylko sercem. - Stańcie się znowu strażniczkami tego, co Niewidzialne! - mówił papież. Z osobnym posłaniem zwrócił się do chorych i do młodzieży. Swą homilię odczytał z najwyższym trudem i nie w całości. Musiał robić przerwy w lekturze. W trakcie jednej z nich poprosił po polsku o wodę, cicho wymówił imiona Jezusa i Maryi, po czym dodał: "Muszę jednak dokończyć". Równie dramatyczny moment miał miejsce dzień wcześniej w Grocie Massabielskiej, słynącej z objawień Maryi. Jan Paweł II omal nie upadł, musiał podtrzymać go osobisty sekretarz, ksiądz Stanisław Dziwisz. Tym bardziej przejmująco zabrzmiały słowa papieża odczytane przez francuskiego kardynała Rogera Etchegaray, a skierowane do chorych: "Dzielę z wami okres życia naznaczony fizycznym cierpieniem". W sobotę wieczorem z balkonu domu noclegowego dla chorych pielgrzymów Ojciec Święty pobłogosławił niemal 200 tysięcy wiernych biorących udział w wieczornej procesji przy pochodniach. Wcześniej uczestniczył w nabożeństwie różańcowym na terenie sanktuarium. Na wstępie wygłosił oświadczenie, które wywołało w Lourdes wielkie poruszenie. Powiedział mianowicie, iż - klęcząc przed Grotą Massabielską - odczuwa ze wzruszeniem, że "dotarł do kresu swej pielgrzymki". To zdanie odebrano początkowo jako prawdziwe pożegnanie papieża, wygłoszone w miejscu kultu Maryi, który jest mu szczególnie bliski. Rzecznik Ojca Świętego Joaquin Navarro-Valls, pytany później przez dziennikarzy o znaczenie papieskiej wypowiedzi, wyjaśnił jednak, iż dotyczyła ona tylko tej konkretnej pielgrzymki, na której odbyciu Janowi Pawłowi II zależało od dawna. Podczas niedzielnej konferencji prasowej przewodniczący episkopatu francuskiego, arcybiskup Bordeaux Jean-Pierre Ricard, uchylił się od odpowiedzi na pytanie, czy i kiedy Jan Paweł II mógłby ponownie odwiedzić Francję. Przed odlotem do Rzymu papież samotnie modlił się w grocie, w której młodej wieśniaczce Bernadecie Soubirous ukazała się 18 razy Matka Boska. Corocznie pielgrzymuje tu około 6 milionów osób, w tym dziesiątki tysięcy chorych mających nadzieję na cudowne uzdrowienie. Wizyta Jana Pawła II w Lourdes miała charakter duszpasterski, ale nie zabrakło w jej trakcie i innych akcentów. Ważne słowa padły już w sobotę na lotnisku w Tarbes, gdzie Ojca Świętego przywitał prezydent Francji. Jacques Chirac podkreślał, że Francja i Stolica Apostolska jednoczą się w walce o lepszy świat, stawiający człowieka w centrum wszelkich ważnych poczynań. Łączy je także waga, jaką obie przywiązują do "powszechnego sumienia", obrony wartości pokoju, wolności i solidarności. Prezydent Chirac nazwał Jana Pawła II "niestrudzonym pielgrzymem", duszpasterzem świata i człowiekiem pokoju. Ojciec Święty zaś - zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami - przekazał posłanie pokoju i zgody między narodami. Spodziewano się, że papież będzie krytykował Francję w związku z przyjętą ustawą o laickości, zakazującą obecności symboli religijnych w szkołach publicznych, i ze sprzeciwem wobec wpisania do preambuły konstytucji europejskiej odwołań do chrześcijańskich korzeni Europy. Aż tak mocnych sformułowań na lotnisku w Tarbes jednak nie było. Jan Paweł II wspomniał tylko o wielkim dziedzictwie kultury i wiary, jakie naznaczyło dzieje Francji. Mówił także o ideałach wolności, równości i braterstwa, które Kościół katolicki uznaje za podstawy organizacji społeczeństw. Jak powiedział "Rz" arcybiskup Paryża, kardynał Jean-Marie Lustiger, pielgrzymka Jana Pawła II do Lourdes była wielkim wydarzeniem, które tak naprawdę odbyło się w sercach wiernych, bo żadne transmisje telewizyjne nie mogły oddać jego istoty. W miejscu naznaczonym obecnością Matki Chrystusa modliły się wraz z papieżem setki tysięcy ludzi zbliżających się do Boga. Potwierdza to, że ludzkość nie jest stracona. Czy Jan Paweł II przybył do Lourdes jako chory pomiędzy chorymi? Przybył jako papież, następca św. Piotra. A to znaczy o wiele więcej: jest chory, ale cierpienie fizyczne traktuje jako część swojej misji. Jest też komentarz pod tytułem: "Papież nie do dymisji" Pragnę złożyć hołd wielkiemu dziedzictwu kultury i wiary, jakie przekazuje historia Francji - powiedział Jan Paweł II na lotnisku w Lourdes w przemówieniu do witającego go prezydenta Chiraka. I słowa o budowaniu świata, w którym ideały "wolności, równości i braterstwa" będą mogły stanowić podstawę życia społecznego. Żadnych zawoalowanych wymówek za brak odwołania do Boga w konstytucji europejskiej lub przegnanie ze szkół symboli religijnych. Żadnej wyraźnej pochwały za sprzeciw wobec wojny w Iraku. Dla dziennikarzy zawód. Zwłaszcza dla tych, którzy niestrudzenie starają się wpisać papieża w czysto polityczną logikę. Także w tę logikę, która nakazuje choremu przywódcy podać się do dymisji. I która skłania polityków do pokazywania ludziom, że są zdrowi i jurni, jak George W. Bush lądujący w Iraku w stroju lotnika. A papież jest chory i jako chory znalazł się w Lourdes wśród chorych przybywających tam z dziecięcą, czyli wielką, wiarą po uzdrowienie. Cokolwiek słowo to miałoby oznaczać. Dla każdego, kto widzi fizyczną słabość papieża, staje się jasne, że niezależnie od tego, jak długo przyjdzie mu jeszcze żyć, Karol Wojtyła odchodzi. W tym stopniowym odchodzeniu jest jednak wielka siła podsumowania i ludzie, którzy się z nim spotykają, wydają się to rozumieć, pomagając mu oklaskami, życzliwymi okrzykami, zasłuchaniem. Wypowiadane z wielkim wysiłkiem słowa, ledwie widoczne próby uśmiechu na unieruchomionej chorobą twarzy są jak streszczenie tego, co było najważniejsze w jego przesłaniu. W długich niegdyś, spontanicznych dialogach z tłumem, żartach i przestrogach, rozważaniach wypowiadanych głosem silnym jak dzwon. Teraz, gdy to wszystko odeszło w przeszłość, papież zdaje się mieć już mniej siły na rzeczy mniej ważne. Nawet na radość. Być może nawet na szczęście. Pozostaje wielkie świadectwo o nieskończonej miłości Boga ogarniającej wszystkich ludzi. Miłości, w którą wierzy i ku której idzie.

Więcej na następnej stronie

Jeszcze inaczej rozkłada akcejty Nasz Dziennik: W bogatej, liberalnej i stawianej za wzór laickości Francji prawdziwą burzę oklasków wywołał wczoraj Ojciec Święty, gdy wzywał Francuzów do oparcia się pokusom materializmu i sekularyzmu. Dziennik zauważa: Jeszcze większy aplauz wzniecił swoim apelem o wychodzenie naprzeciw najbardziej potrzebującym i szacunek dla życia od chwili poczęcia aż do naturalnej śmierci. Wczorajsza Eucharystia na błoniach przy sanktuarium Matki Bożej była punktem kulminacyjnym dwudniowej papieskiej pielgrzymki do Lourdes. Wieczorem Jan Paweł II powrócił do Rzymu. W Eucharystii kończącej pielgrzymkę Ojca Świętego do Lourdes w uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny uczestniczyło ponad 300 tys. wiernych. Z Janem Pawłem II koncelebrowało ją kilkunastu kardynałów, około stu biskupów i około tysiąca księży. Obok Francuzów, którzy stanowili zdecydowaną większość obecnych w Lourdes, z Papieżem modlili się pielgrzymi ze wszystkich kontynentów. W homilii Ojciec Święty raz jeszcze przypomniał, że okazją pielgrzymki do sanktuarium w Lourdes była 150. rocznica ogłoszenia dogmatu o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny. Papież wskazał, że Niepokalane Poczęcie Najświętszej Maryi Panny jest przede wszystkim znakiem bezinteresownej miłości Boga. Nawiązując do fragmentu Ewangelii mówiącym o nawiedzeniu przez Maryję swojej krewnej Elżbiety, Jan Paweł II postawił Matkę Bożą jako wzór "pokornej służebnicy Pańskiej", od której wszyscy powinni uczyć się słuchania i przyjmowania słów Chrystusa. Na przykładzie gotowej na bezinteresowny dar ze swego życia Dziewicy z Lourdes w prosty sposób przypomniał Francuzom, że istota chrześcijaństwa nie polega na wszelkiego rodzaju "dialogach" i debatach teologicznych, ale przede wszystkim na miłosiernej służbie drugiemu, często słabszemu i potrzebującemu pomocy człowiekowi, który nosi w sobie wizerunek Chrystusa. Podczas homilii Następca św. Piotra podkreślił, że Matka Boża z Lourdes ma przesłanie dla wszystkich. Mówi ono, że choć wszyscy obdarzeni jesteśmy wolnością, jest ona "zraniona" grzechem, stąd należy ją codziennie od nowa zdobywać. - Brońcie waszej wolności! - wołał Ojciec Święty. Wzywając francuskich katolików do umiejętnego korzystania z wolności, Jan Paweł II zwrócił uwagę, że nadszedł czas, by francuskie chrześcijaństwo znów wytrysnęło na mapie Europy jako źródło Dobrej Nowiny dla wszystkich. Tym samym spychanej na margines życia publicznego we Francji wspólnocie katolików przypomniał, że "kształcąc się w szkole Maryi", prawdę będą mieli zawsze po swojej stronie. W słowach pożegnania, wygłoszonych wczoraj przed modlitwą "Anioł Pański", szczególne słowa Ojciec Święty skierował do młodych. Dziękując młodym za bezinteresowną posługę w Lourdes wobec swych chorych braci, Jan Paweł II raz jeszcze przypomniał o "wielkiej nadziei", jaką pokłada w młodzieży. Wezwał również młodych do uczestnictwa w "szkole Maryi", za pomocą której będą mogli zanieść nadzieję całemu światu. Na zakończenie Ojciec Święty pozdrowił pielgrzymów w siedmiu językach. Zwracając się do Polaków, wspomniał sanktuarium Matki Bożej na Jasnej Górze, gdzie w tym dniu szczególnej czci doznaje Matka Chrystusa, Królowa Polski. Z miejsca swojego pobytu - Acceuil Notre Dame, Ojciec Święty udał się do Groty Objawień na prywatną modlitwę. Bezpośrednio spod Skały Massabielskiej, żegnany przez tysiące pielgrzymów, Jan Paweł II przejechał na położone nieopodal lotnisko, skąd odleciał do Rzymu. Pierwszym dniem papieskiej pielgrzymki do Lourdes była jednak sobota. Na oddalonym 14 km od Lourdes lotnisku papieski samolot wylądował dokładnie o godz. 10.58. Ojca Świętego powitał prezydent Francji Jacques Chirac, przewodniczący konferencji Episkopatu Francji ks. bp Jean-Pierre Ricard oraz ordynariusz Lourdes ks. bp Jacques Perrier. W wygłoszonym przemówieniu prezydent Francji wyraził radość, że raz jeszcze może przywitać Papieża, który już siódmy raz odwiedza Francję - "starożytną ziemię chrześcijańską". Wspominając św. Bernadettę Soubirous, wskazał na Lourdes jako "pamiętne miejsce wiary i nadziei". W dalszej części przemówienia prezydent Chirac nawiązał do sytuacji współczesnego świata, w którym - choć powoli - "ludzie, narody i państwa rozpoznają, że opieka nad najsłabszymi, najbardziej czującymi się niepewnie i najbardziej potrzebującymi wytwarza obowiązek, imperatyw moralny, który przekracza granice". Stwierdził też, że Francja i Stolica Apostolska są zjednoczone w "tej bitwie o tworzenie świata, który widzi człowieka w centrum każdego swojego projektu". Prezydent Chirac wskazał w tym miejscu na walkę o pokój, wolność, solidarność i przyrodę. Nazywając Ojca Świętego "uniwersalnym pasterzem i człowiekiem pokoju", podkreślił, że papieskie pielgrzymowanie odgrywa w tej "bitwie" rolę pierwszoplanową. Odpowiadając na pozdrowienie prezydenta Francji, Jan Paweł II wyraził wdzięczność wobec Boga, że po raz kolejny pozwolił mu odwiedzić "tę umiłowaną ziemię Francji". Wskazując na jej chrześcijańskie dziedzictwo, Ojciec Święty przypomniał, że cała jej historia i kultura naznaczone są wiarą. Przywołał świętych francuskich, mistrzów myśli chrześcijańskiej, szkoły duchowości oraz "licznych misjonarzy, którzy pozostawiali swoją ojczyznę, ażeby całemu światu zwiastować Chrystusa Pana". W tym kontekście Jan Paweł II nawiązał do obowiązującej we Francji zasady laickości, w oparciu o którą Kościół nie ma tu żadnych praw, a religia coraz bardziej spychana jest do sfery prywatności. Ojciec Święty zwrócił uwagę, że respektując uprawnienia instytucji świeckich, również Kościół ma wiele do zaoferowania w życiu publicznym dla dobra wszystkich. Czas radości Bezpośrednio z lotniska samochodem panoramicznym Papież przejechał do Lourdes. Na ulicach miasta został przywitany entuzjastycznie. Tysiące ludzi ustawionych wzdłuż całej trasy przejazdu niezwykle radośnie pozdrawiały Ojca Świętego. Radość osiągnęła punkt kulminacyjny, gdy papieski samochód pojawił się na placu przy sanktuarium Matki Bożej. Najpierw Jan Paweł II podjechał do Groty, w której 146 lat temu Maryja objawiła się św. Bernadetcie Soubirous. Po opuszczeniu samochodu Ojciec Święty klęknął przed znajdującą się tu figurą Najświętszej Maryi Panny, pogrążając się w krótkiej modlitwie. Po niej - zwyczajem wszystkich przybywających do Lourdes pielgrzymów - skosztował wody z cudownego źródła, podanej przez rektora sanktuarium ks. Raymonda Zambellego. Następnie skierował pierwsze pozdrowienie do zgromadzonych wokół Groty Objawienia chorych. Po wspólnym odmówieniu modlitwy "Anioł Pański" Ojciec Święty jeszcze przez chwilę modlił się w ciszy. Następnie, przejeżdżając wzdłuż otaczającej sanktuarium rzeki Gave oraz między zgromadzonymi w sektorach na położonych nieopodal błoniach pielgrzymami, udał się do swojej rezydencji znajdującej się po drugiej stronie rzeki, dokładnie naprzeciw Groty, w odległości zaledwie 200 m. Czas modlitwy i medytacji W sobotę o godz. 17.30 rozpoczęło się "Misterium Światła", któremu przewodniczył Ojciec Święty. - Osiągnąłem metę mej pielgrzymki - powiedział w wygłoszonym u podnóża Skały Massabielskiej zaproszeniu do wspólnej modlitwy. Jednocześnie zwrócił uwagę, że Grota, w której Matka Boża zachęcała św. Bernardettę do odmawiania Różańca, jest nie tylko sercem Lourdes, ale stała się również "katedrą i szkołą modlitwy". Jan Paweł II wezwał, by tego popołudnia w sposób szczególny pielgrzymi polecili Chrystusowi przez wstawiennictwo Maryi sprawę powołań kapłańskich i zakonnych. Spod Groty wyruszyła wokół sanktuarium procesja różańcowa, podczas której rozważane były tajemnice światła. W procesji Ojciec Święty podążał samochodem panoramicznym. Obok niego szli ks. bp Jacques Perrier, kilkunastu kapłanów i kilkudziesięciu przedstawicieli wolontariuszy z całej Francji, zaangażowanych w organizację pielgrzymki. Nadto przedstawiciele młodzieży nieśli obok papieskiego samochodu wizerunki przedstawiające Matkę Bożą z największych europejskich sanktuariów. Rozważania prowadził twórca wspólnot "Arka", który również szedł w procesji. Pielgrzymi uczestniczyli w modlitwie, pozostając w sektorach wokół sanktuarium. Procesja różańcowa z lampionami rozpoczęła się w wigilię uroczystości Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny o godz. 21.15. Ojciec Święty towarzyszył jej z tarasu swojej rezydencji, z którego doskonale widać zarówno plac wokół sanktuarium, jak i położone nieopodal błonia. W wygłoszonym z tarasu wstępie do modlitwy Jan Paweł II zwrócił uwagę, że Matka Boża, objawiając się Bernadetcie w Grocie Massabielskiej, podjęła "dialog między Niebem a ziemią", który trwa do dziś. Podkreślił jednak, że ten dialog nie może kończyć się tylko na słowach uwielbienia, ale musi przekładać się na wszystkie przejawy codziennego życia. W sobotni wieczór Papież w sposób szczególny wezwał, aby podczas tej modlitwy wypraszać przez wstawiennictwo Maryi łaskę pokoju dla świata. - Niech każdy człowiek widzi w drugim nie nieprzyjaciela, lecz brata, przyjmowanego z miłością, żeby budować razem lepszy świat - dodał Ojciec Święty. Porozmawiaj tym na FORUM