Najtrudniejszy egzamin Kościoła

Rzeczpospolita/a.

publikacja 17.08.2004 06:17

Bariera milczenia o przypadkach homoseksualizmu i pedofilii wśród duchowieństwa została przełamana. Jednak część wiernych i duchownych poruszanie tych kwestii traktuje ciągle jako atak wymierzony w Kościół - stwierdza Rzeczpospolita.

- Jako były rektor seminarium mogę zaświadczyć, że w Polsce na pewno nigdzie nie ma takiego patologicznego środowiska jak w austriackim seminarium w St. Pölten - mówi ks. prof. Paweł Bortkiewicz ze Zgromadzenia Chrystusowców. - Rektorem tamtejszego seminarium był ksiądz wydalony z Niemiec za swoje skłonności homoseksualne, a procedura przyjmowania do tego seminarium była niezgodna z wymogami kościelnymi. Dlatego w St. Pölten mógł znaleźć się wydalony z polskiego seminarium kleryk Piotr Z., który w Austrii kilka dni temu został skazany za posiadanie i rozpowszechnianie pornografii dziecięcej. Zamknięcie seminarium w Austrii z uwagi na praktyki homoseksualne, wcześniej afery homoseksualne i pedofilskie w USA i kilku krajach Europy Zachodniej, dwa lata temu sprawa arcybiskupa Juliusza Paetza w Polsce oraz niedawny wyrok na proboszcza z Tylawy - te sprawy bulwersują opinię publiczną. Do tego doszła informacja o wszczęciu śledztwa w sprawie pedofilii, o którą oskarżyła ks. prałata Henryka J. matka ministranta. Tej ostatniej sprawy, podkreślają nasi rozmówcy, nie można stawiać na równi z poprzednimi. - Pozytywne jest to, że te sprawy wychodzą na jaw i stają się przedmiotem debaty publicznej - mówi biskup Tadeusz Pieronek. - Ale negatywnym zjawiskiem jest, że środki przekazu przyjmują zbyt szeroką rolę w tym procesie. Prowadzą śledztwo, oskarżają i wykonują wyrok - co dla ludzi, którzy okazują się być niewinnymi, oznacza publiczną śmierć. Ale biskupa Pieronka, co podkreśla, nie dziwi to, gdyż przeżywamy swoistą rewolucję w mówieniu o zjawiskach dotąd zakrywanych, a które nie dotyczą tylko zjawiska homoseksualizmu wśród duchowieństwa. Biskupa Pieronka specjalnie to jednak nie dziwi, gdyż przeżywamy swoistą rewolucję w mówieniu o zjawiskach dotąd zakrywanych, a które nie dotyczą jedynie homoseksualizmu wśród duchowieństwa. - Tego typu rewolucja jest trudna do przeprowadzenia środkami cywilizowanymi. Możliwe, że za 10 - 20 lat to się wyklaruje i środki przekazu znajdą swoje miejsce, nie naruszając kompetencji organów ścigania i karania. Brak jednej miary? Nasi rozmówcy zwracają uwagę na właściwą i wyważoną, ale zdecydowaną reakcję arcybiskupa Tadeusza Gocłowskiego na doniesienia o wszczęciu postępowania w sprawie podejrzeń wobec ks. Henryka J. Inną niż pierwsze reakcje hierarchów Kościoła na publiczną wiadomość o zarzutach stawianych abp. Paetzowi, mimo że sprawa była udokumentowana, a decyzja o usunięciu z urzędu przygotowywana w Watykanie. I to jest - ich zdaniem - wyraźna zmiana postaw. Niemniej istnieje ciągle grupa osób - świeckich i duchownych - którym trudno przyjąć do wiadomości podejrzenia i fakty o nadużyciach seksualnych wśród duchowieństwa. - Jest to wynikiem przyzwyczajenia do budowania swojej religijności na personalnym zaufaniu do osobistości - mówi Paweł Milcarek, redaktor naczelny kwartalnika "Christianitas". - Drugim powodem jest motywacja "polityczna", odziedziczona po czasach PRL, w której tego rodzaju podejrzenia i oskarżenia księży były atakiem na Kościół. Dlatego trzeba było zwierać szeregi i bronić Kościoła. Niemniej biskup Pieronek widzi w opisywaniu przez media patologicznych zjawisk w różnych grupach społecznych brak stosowania jednej miary.

Więcej na następnej stronie

- O psychologu Andrzeju S. mówiono, że pedofilia to poważna rzecz, ale przecież nie dotyczy całego środowiska. W przypadku pedofili wśród duchownych nie mówi się, że to nie dotyczy całej grupy. Dlaczego? Bo ktoś chce na tym coś ugrać - podejrzewa. Homoseksualizm - tak? pedofilia - nie? Według opinii naszych rozmówców mówieniu o pedofilii i homoseksualizmie wśród duchowieństwa towarzyszy specyficzna poprawność polityczna. - Z jednej strony, mamy do czynienia z akcją przyzwolenia na homoseksualizm, łącznie z uznaniem małżeństw homoseksualnych, a z drugiej, przemilcza się fakt, że przytłaczająca większość pedofilii ma charakter homoseksualny - mówi Jarosław Gowin, naczelny miesięcznika "Znak". Jego zdaniem skala pedofilii w całym społeczeństwie się poszerza z uwagi na większą dostępność pornografii w Internecie, zwłaszcza pornografii dziecięcej. - Dostęp do niej rozbudza tego typu skłonności. W przeszłości łatwiej było walczyć z pokusami niż dzisiaj. I dodaje: - Pedofilia dotyka także księży, chociaż gdyby przeprowadzono jakieś miarodajne badania, to by się okazało, że tę grupę w najmniejszym stopniu. Jestem przekonany, że księża są najbardziej wartościową moralnie grupą społeczną, tym bardziej dramatyczne jest, jeżeli przedstawiciele tej grupy dokonują rzeczy tak drastycznie sprzecznych z dekalogiem. Opus Dei na ratunek? Jak zauważa biskup Tadeusz Pieronek, już wiele lat wcześniej biskupi z Zachodu przestrzegali Kościół w Polsce, by do rozwiązywania takich problemów się przygotował, gdyż wystąpią one i w naszym kraju. - Ale do tej pory na forum episkopatu nie było na ten temat żadnej dyskusji programowej - przyznaje biskup. - To jest chowanie głowy w piasek. Sposób zaś, w jaki biskupi reagują na sygnały o homoseksualizmie czy pedofilii wśród duchownych, zależy od diecezji. - Są diecezje, w których biskupi natychmiast reagują na niepokojące sygnały, ale są i takie, gdzie w przypadku nawet udokumentowanych oskarżeń pedofilskich próbuje się sprawę zamiatać pod dywan, uciszając oskarżenia pod hasłem obrony dobrego imienia Kościoła - mówi Jarosław Gowin. - Ci biskupi zajmują taką samą postawę jak osoby w Watykanie, które kardynał Schönborn informował, że źle się dzieje w seminarium w St. Pölten. Jest charakterystyczne, że tego typu sprawy nabierają tempa dopiero wtedy, gdy dowiaduje się o nich Ojciec Święty. Z rozmów Jarosława Gowina z rektorami polskich seminariów po sprawie abp. Paetza wynika, że na ogół podjęli oni dodatkowe kroki, aby eliminować seminarzystów, co do których istnieją poważne podejrzenia o skłonności czy praktyki homoseksualne. Najważniejsze są w takich przypadkach szybkie i zdecydowane działania - i rektorów, i biskupów. - Biskupi muszą po prostu skutecznie wykonywać swoją władzę. To jest o wiele ważniejsze niż składanie przez nich oświadczeń w mediach - zauważa Paweł Milcarek. Natomiast w opinii Gowina "narzędziem głębokiego moralnego oczyszczenia Kościoła" stanie się w najbliższym czasie Opus Dei; należącemu do niego biskupowi powierzono także sprawę seminarium w St. Pölten.