Głód Słowa

Piotr Legutko

GN 12/2013 |

publikacja 21.03.2013 00:15

Jeśli w naszym życiu są momenty, kiedy Bóg milczy, to znaczy, że jeszcze nie przyswoiliśmy tego, co powiedział do nas wcześniej.

Biskup Grzegorz Ryś z właściwą sobie, wręcz detektywistyczną dociekliwością od lat analizuje tekst Pisma. To jedna z tajemnic powodzenia głoszonych przez niego rekolekcji henryk przondziono Biskup Grzegorz Ryś z właściwą sobie, wręcz detektywistyczną dociekliwością od lat analizuje tekst Pisma. To jedna z tajemnic powodzenia głoszonych przez niego rekolekcji

Głód to słowo klucz, które otwiera ostatnie cztery książki bp. Grzegorza Rysia. Nie chodzi oczywiście o głód fizyczny, ale duchowy. O głód Słowa. „Mam przekonanie, że rozważania, którymi ośmieliłem się podzielić z czytelnikiem, zrodziły się właśnie z tego głodu” – pisze autor. Wszystkie jego publikacje, które w ostatnich tygodniach trafiły do księgarń, są zapisem albo rekolekcji, albo nauk głoszonych podczas pielgrzymki do Częstochowy czy peregrynacji obrazu Jezusa Miłosiernego. Wszystkie głoszone były dla ludzi głodnych – słowa, sakramentów, autentycznego doświadczenia Kościoła.

Słowo nas szuka

Biskup Grzegorz Ryś z właściwą sobie, wręcz detektywistyczną dociekliwością od lat analizuje tekst Pisma. Jako historyk świetnie zna kontekst każdego przywołanego rekwizytu, wie, że nic tu nie jest przypadkowe. Jeśli Jezus mówi, by idąc do ludzi nie brać laski, słuchacze zazwyczaj nie przywiązują do tego większej wagi. To jasne, po co ci laska? Ano wtedy służyła jako broń przeciw napastnikom, jakich wielu grasowało na drogach. Zostaw laskę znaczyło więc tyle, co odłóż broń, gdy idziesz do ludzi. Bp Ryś sprawdza różne przekłady, porównuje, przywołuje oryginał, odkrywa znaczenia dotąd przed nami zakryte. To jedna z tajemnic powodzenia głoszonych przez niego rekolekcji.

Czemu Bóg milczy?

Wróćmy do głodu, skoro taki ważny. W Księdze Amosa prorok zapowiada głód słowa. „Bóg przestanie do was mówić” – ostrzega. I to jest w pewnym sensie doświadczenie każdego z nas – milczenie Boga. Modlimy się, czekamy, prosimy i… nic. Nasza modlitwa odbija się jak od ściany. Dlaczego Bóg milczy? Benedykt XVI w „Verbum Domini” pisze: „Jeśli w naszym życiu są momenty, kiedy Bóg milczy, to znaczy, że On nas wzywa, byśmy przemyśleli słowa, które powiedział do nas wcześniej”. Ten cytat z papieskiej encykliki znajdziemy aż w trzech książkach bp. Rysia, więc chyba jest dla autora ważny. Ma też i dla słuchaczy istotne znaczenie, gdy odniesie się go do nauk rekolekcyjnych. „Ile z nich odbieramy jako adresowane wprost do nas?” – pyta biskup. „Zazwyczaj wydaje nam się, że tak z 90 proc. raczej nie” – szacuje. Ale mimo to warto je zachowywać, by potem było z czego czerpać. Autor przypomina, że nie jest tak, że rzeczywistość, w której Bóg do nas przemawia, jest otwarta raz na zawsze. To nie jest sytuacja „on line”. Dlatego co jakiś czas odczuwamy głód. Wtedy właśnie – idąc za radą Benedykta XVI – trzeba sięgać do tego, co już zostało powiedziane. Aby to było możliwe, potrzeba nam wrażliwości na słowo, czujności, aby go nie przegapić.

Mamy serce z kamienia. Dzięki Bogu!

Biskup Ryś bardzo często sięga do przykładów zaczerpniętych ze Starego Testamentu. Nauki przygotowane dla uczestników pieszej pielgrzymki z Krakowa na Jasną Górę są komentarzami do Księgi Rut. Ale i w pozostałych książkach wiele jest historii biblijnych. Autor ubolewa nad tym, że tak mało do nich sięgamy. Przytacza nawet smutne dane z badań, jakie w seminariach przeprowadził w 2006 r. ks. prof. Krzysztof Pawlina. Wynika z nich, że tylko 59 proc. diakonów przeczytało Stary Testament. Być może dlatego, że wciąż pokutuje mylne przekonanie, że jest on trudnym przesłaniem o sprawiedliwości, a Nowy Testament piękną opowieścią o miłosierdziu. Bp Ryś pokazuje, jak wiele Bożego miłosierdzia jest – na przykład – w opowieści o Kainie i Ablu. Przytacza także komentarz pewnego rabina do tekstu Ezechiela o tym, że miarą miłosierdzia Boga jest to, że dał nam „serce z kamienia”, które zostanie zastąpione sercem z ciała dopiero na końcu historii zbawienia. Dlaczego? Bo gdybyśmy już dziś je mieli, to świadomość zła, jakiego się dopuściliśmy w życiu, zabiłaby nas.

Musisz „kliknąć”

Brzmi jak paradoks? Prowokacja? Rekolekcje bp. Rysia pełne są takich zaskakujących (na pierwszy rzut oka) zdań, jak to o sercu z kamienia. Oczywiście na zdrowy rozum miłosierdzie Boga jest skandalem, bo burzy nasze ludzkie rozumienie sprawiedliwości (stąd tytuł jednej z omawianych książek). Ale w tym zamiłowaniu autora do prowokowania słuchacza i czytelnika jest coś więcej – kaznodziejska metoda. Doskonale znana twórcom internetowych portali, którzy tak redagują tytuły swoich informacji, że nie sposób się oprzeć: trzeba w nie „kliknąć”. Tak też jest z wieloma tezami stawianymi przez rekolekcjonistę. Strzyżemy uszami, otwieramy szeroko oczy i… już jesteśmy schwytani w sieć biskupa. Weźmy zdanie: „85 proc. Rosjan cierpi na depresję, bo przez 70 lat tamtejszemu Kościołowi nie wolno było głosić prawdy o grzechu”. Zaraz, zaraz... Przecież to z powodu świadomości grzechu wpadamy w psychiczny dołek! – kombinujemy. No to bp Ryś spokojnie wykłada, że każdy, kto dopuszcza się grzechu, jest niewolnikiem. Grzech jest kłamstwem, a grzesznik staje się chodzącą sprzecznością, przestaje być sobą, popada w depresję. A jak leczyć chorobę, gdy nie można mówić o jej przyczynie?

Regulamin prawdę ci powie

Czy istnieje przepis na skuteczne rekolekcje? Bp Ryś trafił w archidiecezji gnieźnieńskiej na regulamin rekolekcji kapłańskich podpisany przez abp. Muszyńskiego. Jak wspomina, najpierw się zjeżył (kto lubi regulaminy?), potem przeczytał i… uwierzył. Bo zobaczył tam zarządzenie następującej treści: „jeśli nie ma jednej nauki, która jest głoszeniem kerygmatu, rekolekcji się nie zalicza”. Uświadomił sobie wtedy, że nie mają żadnego sensu najpiękniejsze nawet nauki, jeśli rekolekcjonista nie powie słuchaczom, otwarcie i bez ogródek, że są niewolnikami grzechu, a mimo to królestwo Boga jest pod ręką. Nic dodać, nic ująć. To jest credo każdego rekolekcjonisty. Biskup Ryś – przywołując historię nawrócenia Pawła – wyraża co prawda pewne rozczarowanie, że nie dysponuje odpowiednimi środkami, „żeby wami walnąć o ziemię i odebrać wzrok na trzy dni. A może by się przydało”. Tyle że można to samo uczynić za pomocą słowa. Wstrząsnąć słuchaczami. Najlepiej właśnie przez uświadomienie im, że są niewolnikami grzechu. Bardzo konkretnego. I że to każdy z nas zabija Jezusa. Osobiście. Przeżyć wstrząs jak Szaweł, nawrócić się, to cel każdych rekolekcji. Ale nie dla samego wstrząsu, ale by stać się gotowym na miłość. I spotkanie z Chrystusem.

Dramat, a nie wiara

I z tym jest największy problem. Bp Ryś nie boi się mówić o religii, która staje się dla człowieka jarzmem. A kiedy tak się dzieje? Gdy zjada nas pycha lub rozpacz i za jarzmem nie widzimy Boga, a tylko samych siebie. Wtedy jarzmo nie ma sensu, a my szukamy wyłącznie okazji, by je zrzucić. W imię czego mam pościć, modlić się, wypełniać nakazy? Jeśli nie odkryjemy obecności Chrystusa w naszym życiu, wiara pozostanie jedynie zbiorem pobożnych praktyk, światopoglądem, systemem wartości. „To jest dramat, a nie wiara” – twierdzi bp Ryś. Wiara rozumiana jako osobiste spotkanie z Bogiem jest refrenem wszystkich rekolekcji bp. Rysia, bez względu na czas i okoliczności. Dlatego każda z tych książek wpisuje się doskonale w klimat Roku Wiary. Czas Wielkiego Postu dodatkowo sprzyja lekturze, bo pomaga uświadomić sobie, jak bardzo nasza słabość otwiera nas na Boga. Znów paradoks? Biskup wielokrotnie przypomina, że post nie ma nic wspólnego z doskonaleniem siebie, choć wielu z nas tak ten czas traktuje. Post nie może być sprawdzianem siły woli. Sami się z niewoli grzechu i tak nie wydźwigniemy, a im wcześniej to sobie uświadomimy, tym lepiej. Pości się, by odkryć i przeżyć własną słabość.

Moc w słabości

Biskup Ryś przywołując Księgę Judyty, przypomina, że Izraelici często przed bitwą pościli. I to nie ze względu na możliwość otrzymania ciosu w brzuch. Kto osłabia swoje siły przed walką? Ten, kto mocno wierzy i oddaje się w opiekę Panu. Stąd autor dochodzi do szerszych rozważań o chrześcijaństwie, w którym nie chodzi o „prężenie muskułów”. Chrześcijanin nie jest duchowym kulturystą. To wiara ludzi grzesznych, którzy mają świadomość swojej słabości. I wiedzą, że łaska Boża jest do zbawienia koniecznie potrzebna. Ta prawda wiary nie jest dla autora z pewnością prawdą ostatnią. Inaczej nie wracałby do niej tak często. Ale w końcu dewiza biskupa Rysia brzmi: „Virtus in infirmitate” (Moc w słabości). Nie ma zatem innego wyjścia, jak na niej polegać. Fakt, że ogromną wagę przykładamy dziś do samodoskonalenia. Może to dobrze… a może i nie. Osacza nas zewsząd kult siły, władzy, pieniądza, młodości. Siłę widzi się wszędzie, tylko nie w słabości. Nadzieję można pokładać we wszystkim, tylko nie w Bogu. A przecież to kompletne zaprzeczenie nauki Jezusa Chrystusa.

 Bp Grzegorz Ryś: „Stało się Słowo” (W Drodze), „Rekolekcje. Modlitwa. Post. Jałmużna” (ZNAK), „Skandal miłosierdzia” (WAM), „Rut Moabitka. Krewna Boga” (eSPe)

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.