Deprawujące podręczniki

Nasz Dziennik/a.

publikacja 01.09.2004 06:49

Podręczniki do przedmiotu wychowanie do życia w rodzinie promujące prorodzinne zachowania zastępowane są książkami propagującymi m.in. rozwiązłość seksualną - ostrzega Nasz Dziennik.

Eksperci apelują do rodziców, aby sprawdzali, z jakich podręczników będą korzystały ich dzieci, kto je będzie uczył, a także według jakiego programu. Przypominają, że rodzice mają prawo nie wysyłać dzieci na takie lekcje. Rodzice dzieci z kieleckich gimnazjów po zapoznaniu się z podręcznikiem wybranym przez nauczycielkę do wychowania do życia w rodzinie byli zszokowani jego treścią. Chodzi o książkę "Kim jestem?" autorstwa Tomasza Garstki, Michała Kostrzewskiego i Jacka Królikowskiego. Autorzy poruszają różne tematy, przyjmując konwencję podawania wybiórczych argumentów do dyskusji. Wiadomo jednak, że dziecku trudniej będzie w grupie rówieśników zająć stanowisko, które nie tylko w mediach jest ośmieszane. I tak w rozdziale o homoseksualizmie i legalizacji takich związków sugerują, że jest to coś normalnego. Poruszając temat klonowania, informują o sprzeciwie środowisk katolickich, nie podając jednak naukowej prawdy o zabijaniu w czasie tego procesu wielu istot ludzkich. Nastolatkom zadają również pytanie: czy sąd powinien nakazać rozdzielenie bliźniaczek syjamskich, jeśli ratowanie życia jednej z nich przyniesie nieuchronnie śmierć drugiej? Chcą, aby dzieci rozstrzygały o sprawach, które były niełatwe do rozstrzygnięcia przez ludzi dorosłych i sądy. Pytają również, kto i w czym może być dla nich wzorem. Przytaczają przy tym dwie historyjki. W jednej z nich autor naśmiewa się z księży i zadaje pytanie: "którego z bohaterów wolałbyś naśladować?". W tak poprawnym politycznie podręczniku w opisie ról kobiety i mężczyzny nie mogłoby zabraknąć stanowiska feministek. Z podręcznika dowiadujemy się, że Kościół jest barierą, bo postrzega kobietę głównie jako matkę. Autorzy wychowanie prorodzinne zamieniają w wychowanie seksualne. Pytają gimnazjalistów: "czy młodzi ludzie mają prawo do podejmowania współżycia seksualnego przed osiągnięciem pełnoletności i wstąpieniem w związek małżeński?". Wśród argumentów na "tak" podają: "Prawo nie interesuje się stosunkami seksualnymi osób, które ukończyły 15. rok życia. Jeśli ktoś skończył 15 lat, ma prawo podejmować decyzję o współżyciu seksualnym", "(...) Wymaganie oczekiwania z rozpoczęciem współżycia seksualnego na pełnoletność i małżeństwo byłoby niehumanitarne". Poruszając ten temat, autorzy nie zapominają o propagowaniu antykoncepcji.

Więcej na następnej stronie

Po zapoznaniu się z podręcznikiem rodzice skontaktowali się z nauczycielką odpowiedzialną za ten przedmiot. - Nauczycielka sama była zdziwiona, że książka zawiera takie treści. Nie przyglądała się jej, a zamówiła, bo moduł programowy tego wydawnictwa jest dobry. Uspokajała mnie, że ona będzie dozowała, i przekonywała, że nie wszystkie dzieci same sięgną i przeczytają tę książkę. Według niej, za podręcznikiem przemawia to, iż uczniowie na ogół nie czytają tego, czego im się nie zada - powiedział nam jeden z rodziców. Próbowaliśmy bezpośrednio porozmawiać z nauczycielem, jednak tylko dyrekcja wyraziła zgodę na rozmowę. Dyrekcja gimnazjum nie potrafiła jednoznacznie powiedzieć, czym kierowano się, wybierając podręcznik. - Podręcznik jest przeglądany i jeżeli jest dopuszczony przez ministerstwo, to jest wybierany - mówiła w rozmowie z nami Stanisława Uba, dyrektor gimnazjum nr 9 w Kielcach. - W tym przypadku autorami są Garstka i Królikowski, recenzowany jest przez prof. Lwa Starowicza i jest dopuszczony przez ministerstwo - dodała. Przekonywała, że nie wszystkie dzieci przeczytają cały podręcznik. - Nauczyciel ukierunkowuje, które treści mają czytać. Nie sądzę, żeby uczeń wszystko od deski do deski czytał - stwierdziła Uba. Nie wyrażać zgody Naciski środowisk feministycznych na lewicowy rząd przynoszą efekty. Dopuszczenie seksuologów jako recenzentów podręczników wychowania do życia w rodzinie sprawiło, że przedmiot zamienił się w edukację seksualną. Nauczyciele - świadomie bądź nie - opierając się na liście dopuszczonych przez MEN podręczników, wybierają książki promujące wypaczony obraz rodziny, antykoncepcję i rozwiązłość seksualną. Eksperci przypominają, że rodzice mają prawo nie wysyłać dziecka na zajęcia. - Rodzice mają prawo nie puścić dziecka na te lekcje. Prowadzący powinien spotkać się z rodzicami przed zajęciami - to jest wymóg ustawowy - i poinformować ich o treściach, jakie będzie przedstawiał dzieciom, oraz o tym, z jakiego podręcznika będzie korzystał. To jest prawo rodziców. Niestety, rodzice często pozostają bierni - stwierdził dr Jacek Pulikowski, nauczyciel akademicki, autor wielu książek m.in. "Młodzi i miłość", "Wartość współżycia małżeńskiego" oraz "Warto być ojcem". Przypomniał, że to rodzice są pierwszymi wychowawcami i mają prawo do decydowania. Przyznał, że przeciwko takim książkom należy zdecydowanie protestować. - Podręczniki takie nie mają elementów wychowawczych, a rozbudzają jedynie ciekawość i popychają do działań w terenie płciowości. Nie ma tam żadnego elementu wychowawczego - podkreślił Pulikowski.

Więcej na następnej stronie

Podobnego zdania jest również prof. Andrzej Urbaniak, który był członkiem zespołu zajmującego się wprowadzeniem przedmiotu. - Rodzice mają prawo odmówić, to jest ich bezapelacyjne prawo. Nie wyrażają zgody na uczestnictwo dziecka i nie wyrażają zgody na ten podręcznik - koniec. Gwarantuje to rozporządzenie związane z wprowadzeniem tego przedmiotu - stwierdził prof. Urbaniak. Przypomniał, że wychowanie do życia w rodzinie miało przekazywać zupełnie co innego. Według niego, dopuszczenie takich treści może być związane ze stanowiskiem pełnomocnika rządu ds. równego statusu kobiet i mężczyzn. - Była drobna zmiana w podstawie programowej wprowadzona za czasów minister Krystyny Łybackiej. Próbowano wyciąć z treści sformułowania typu "rodzina", "małżeństwo", a wprowadzić "związki partnerskie". Na szczęście to nie zostało wprowadzone. Pewne rzeczy niestety się przemknęły. Generalnie podstawa programowa jest taka jaka była, kiedy przedmiot był przygotowywany - zdecydowanie promuje on zdrową, normalną rodzinę. Jednak omawiana książka jest niezgodna z podstawą programową. Nie jest to pierwszy przypadek - dodał prof. Urbaniak. Jan Szafraniec, doktor nauk medycznych, psycholog i psychiatra, nie ma wątpliwości, że jest to zły podręcznik, a treści w nim zawarte są "chore". - Obserwuje się dużą rozpiętość między dojrzałością biologiczną a dojrzałością psychologiczną, sięgającą niekiedy 10 lat. Nie należałoby rozbudzać czy pobudzać sfery seksualnej, a wprost przeciwnie, dyscyplinować poprzez rozwój psychiczny, żeby nastąpiła pełna harmonia zarówno rozwoju somatycznego, jak i psychicznego - zauważa Jan Szafraniec. - Prawdopodobnie dlatego zlikwidowano podręczniki Teresy Król i jeszcze kilku innych autorów, że zdaniem feministycznych gremiów postulowały tradycyjny model rodziny i tradycyjny model pojmowania płci - dodał Szafraniec. Odniósł się także do stanowiska autorów w sprawie homoseksualizmu. - Jeśli chodzi o homoseksualizm, to można znaleźć w podręcznikach nie zawsze odległej daty twierdzenie, że homoseksualizm jest podwójnym zboczeniem. Zarówno in obiecto, a więc co do osoby, jak i in modo - co do sposobu zaspokajania popędu seksualnego. Mówienie, że taka orientacja jest prawidłowa, jest wielkim nieporozumieniem - zauważył Szafraniec. Przypomniał, że podawanie młodzieży takich wiadomości przynosi wielką szkodę dla rozwoju psychicznego, co może przekładać się na zabijanie dzieci poczętych, rozwody i próby podejmowania "związków nieformalnych". Uczeń gimnazjum po zapoznaniu się z książką w dalszym ciągu nie będzie wiedział, co jest słuszne, dobre, a co złe i szkodliwe. Autorzy zasypują go informacjami ograniczającymi się często do suchych definicji. Jeżeli rozwijają myśl, to ograniczają się jedynie do propagowania stanowiska poprawnego politycznie. Niewątpliwie ten podręcznik może wyrządzić wielką szkodę. Wpisuje się w lewicowy nurt rozbijania rodziny. Ale czego można wymagać od ludzi, którzy nie potrafili znaleźć pieniędzy na dłuższe urlopy macierzyńskie czy zasiłki wspierające rodziny. Teraz chcą promować dewiacje i rozwiązłość, aby zapewnić klientów producentom środków antykoncepcyjnych.

Więcej na następnej stronie

Gazeta zamieszcza ocenę jednego z podręczników, której dokonała Jolanta Dobrzyńska z Rady Szkół Katolickich: Odpowiedzi udzielane młodzieży przez pedagogów szkolnych, psychologów, wychowawców - w poradniach, szkołach, placówkach wychowawczych - oparte są na dwóch skrajnie różnych trendach filozofii wychowania. Pierwszy - to niezmienna nauka Kościoła, która bezpieczeństwo rodziny i szczęście człowieka wiąże z wiernością zasadom Dekalogu - bo Bóg chce naszego szczęścia. Siła przekonywania młodych leży tu w osobach-świadkach. Tylko żywy człowiek, który w swym życiu zaufał Bogu, stając przed młodymi, może powiedzieć: "Nie jest wprawdzie lekko, ale jestem szczęśliwy! Ominęliśmy w rodzinie wszystkie najgorsze pułapki, pokonaliśmy przeszkody. Idźcie tą drogą, bo naprawdę warto. To jedyna droga!". Drugi trend w filozofii wychowania (odpowiadający modnemu dziś nurtowi tzw. pedagogiki krytycznej) mówi mniej więcej tak: "Świat jest złożony i musicie się, drodzy młodzi, pogodzić z tym, że nikt nie podpowie wam, jak trzeba żyć. My, dorośli, mamy różne zdania na ten temat, które powinniście poznać, ale w wyborach będziecie zawsze skazani na samych siebie. Bądźcie otwarci, dyskutujcie, ale potem sami dokonujcie wyboru. Poniesiecie jego konsekwencje - i nie ma na to rady. Strzeżcie się wszelkich autorytetów, bo są fałszywe, a w szczególności strzeżcie się Kościoła!". Rozmaite programy wychowania i podręczniki szkolne plasują się w przestrzeni pomiędzy tymi dwoma nurtami. Blisko drugiego bieguna możemy umieścić podręcznik "Kim jestem?". Pokazuje on złożoność problemów związanych z własnym rozwojem, dojrzewaniem i życiem rodzinnym, ale jest słabym wsparciem dla ucznia w dokonywaniu wyborów. Pojawia się w nim często wezwanie do "zastanowienia się", "przemyślenia", "odpowiedzialnego działania", ale terminy te brzmią niezrozumiale wobec prezentowanej dalej - w rubrykach "Inni sądzą" i "Zadanie" - różnorodności możliwych odpowiedzi i poglądów w danej sprawie. Młody człowiek po przeczytaniu rozdziału nadal nie wie, jak nie wiedział, co jest słuszne i co przyniesie mu pożytek. Podręcznik ten przypomina trochę darowaną gimnazjaliście rozległą, szczegółową mapę, na której nie zaznaczono celu ani trasy marszu.