Odpoczynek po wielkim dziele

Gazeta Poznańska/a.

publikacja 04.09.2004 06:51

O niepokojach mieszkańców Lichenia związanych z odejściem na emeryturę ks. Eugeniusza Makulskiego z rzecznikiem prasowym licheńskiego sanktuarium rozmawia Gazeta Poznańska.

Dziennik zamieszcza też list ks. Makulskiego. Rozmowa z ks. Zbigniewem Krochmalem rzecznikiem prasowym sanktuarium w Licheniu i ekonomem Domu Zakonnego Księży Marianów. - Czy księża marianie coś wiedzą o liście protestacyjnym przeciw odwołaniu dotychczasowego kustosza sanktuarium licheńskiego, ks. Eugeniusza Makulskiego? - Wiemy tyle, co z prasy. Do nas list nie dotarł ani też żadne zapytanie z Watykanu czy od księdza biskupa, dowodzące, że tam list dotarł. Ale dlaczego mowa o odwołaniu? Ks. kustosz Makulski przeszedł na emeryturę. Oczywiście, ta decyzja została ogłoszona jednego dnia, ale rozmowy trwały kilka lat. Ks. Makulski dokonał wielkiego dzieła zarówno w sensie duchowym, jak i fizycznym i organizm jego jest wyczerpany. Sami pielgrzymi mówili nam o tym, martwiąc się, jak mizernie wygląda. Dotychczas ksiądz prowincjał pomagał mu przez dosyłanie pomocników, z których jednym był właśnie obecny kustosz, ks. Gumienny. Jego mianowanie na następcę sam ks. Makulski, wiele lat z nim blisko współpracujący, sam zaaprobował. - Dlaczego właśnie teraz nastąpiła ta zmiana? - Wszystkich w Kościele obowiązuje prawo kanoniczne, nakazujące zdać urząd z chwilą ukończenia 75. roku życia. Zrozumiałe było dla nas, że konsekracja bazyliki jest uwieńczeniem wielkiego dzieła ks. Makulskiego, a więc decyzja została przesunięta na później. Cały czas trwało jednak zdawanie og-romu spraw wiążących się z sanktuarium i aprobowanie - przez ks. Makulskiego - nowych osób, którym powierzano te obowiązki. Może teraz ludzie są przyzwyczajeni do stylu Big Brothera i uważają, że wszystko to trzeba robić na oczach wszystkich... - Sygnatariusze listu twierdzą, że w 3 dni kazano ks. Makulskiemu spakować rzeczy i się wyprowadzić? - Ależ skąd! Ks. Makulski nigdzie się nie rusza. Może to zabrzmi jakoś niezręcznie, ale ks. Makulski jest dla Lichenia równie cenny, jak sanktuarium. Chcemy wszyscy, by był jak najbardziej obecny. W dalszym ciągu kieruje też sekretariatem ds. duchowych kontaktów z rodziną mariańską, a nawet chcemy ten sekretariat rozbudować i unowocześnić, by ulżyć w pracy ks. Makulskiemu, który codziennie odpowiada na setki listów. Na coraz więcej listów. Jest nawet propozycja, by wprowadzić coś w rodzaju osobistych audiencji, umożliwiających wiernym specjalny z nim kontakt. Ks. Makulski będzie w kościele i na spotkaniach z wiernymi, tak jak dawniej, choć mamy nadzieję, że bardziej wypoczęty. W tej chwili m.in. przygotowuje formularz Mszy św. o Matce Boskiej Licheńskiej. Żadna ważna decyzja nie będzie podjęta bez jego udziału. - A lęk licheńczyków, że teraz marianie zmonopolizują usługi i handel z pielgrzymami? - Nawet, gdybyśmy chcieli, nie bylibyśmy w stanie tego zrobić! Licheń to sanktuarium o znaczeniu już międzynarodowym - w tym roku odwiedzi go ponad 2 mln pielgrzymów, szukających różnych form noclegu i zaopatrzenia. Oczywiście, chcemy, by pielgrzymów było jak najwięcej, więc nawet jesteśmy zainteresowani, by ich obsługa rozwijała się także poza sanktuarium, wśród mieszkańców. Dziś zresztą robimy otwarte spotkanie dla właścicieli pensjonatów czy sklepów, by wspólnie pomyśleć nad turystyczną koncepcją Lichenia i promować go, wspólnie: jako Licheń, na targach turystycznych w Mediolanie i Paryżu, bo mamy takie możliwości

Więcej na następnej stronie
- A więc ks. Makulski z ochotą udał się na emeryturę, a z radością zastąpił go ks. Gumienny? - Ależ proszę pani! Sama pani wie, jak taki moment jest trudny. Niby człowiek wie, że tak trzeba, a jednak jest trudno. Świadomość słabnącego zdrowia też tego momentu nie rozjaśnia, zwłaszcza gdy ktoś jest takim tytanem pracy jak ks. Makulski. A znowu objęcie stanowiska po takiej osobistości, takim charyzmatyku, przez ks. Gumiennego też jest niełatwe, bo nie uniknie porównań. Tym bardziej nam przykro, że jakimś listem protestacyjnym ktoś próbuje wbić klin między te osoby w takim dla nich momencie. - A kim są sygnatariusze? - Skoro list do nas nie dotarł - nie wiemy. Natomiast pan Szarski, który wypowiada się w waszej gazecie, jest przedstawicielem wrocławskiej oficyny, która wydała praktycznie wszystkie pozycje o Licheniu. Można by się zastanawiać, co nim kierowało - być może obawa, że utraci ten wpływ? - Czy mają tu nastąpić jakieś zmiany? - Nie wiem nic o tym. Zgodnie zresztą ze współczesną linią Kościoła, który zakłada większą kolegialność, marianie planują powołanie zespołu doradczego. W jego skład wejdą duchowni i świeccy. Przy takim ogromie zadań, jak w Licheniu, jest pewnie dobrze podejmować decyzje w oparciu o szersze konsultacje. - Czy list protestacyjny bardzo zepsuł atmosferę w Licheniu? - Powiem szczerze - w bezpośrednich kontaktach z wiernymi tego nie odczuwamy. Nie mówiąc już o ks. Makulskim, który jest wielkim człowiekiem, dalekim od zajmowania się intrygami, ks. Gumienny jest człowiekiem ,,długomyślnym’’ - spokojnym, nie poddającym się emocjom, nie chowającym uraz. Z takimi ludźmi zawsze atmosfera się uspokaja.

List ks. Makulskiego

Szanowny Panie Redaktorze W dniu 2 września ukazał się w Gazecie Poznańskiej artykuł M. Jurgielewicza pt. To była zła zmiana. Przeczytaliśmy go z wielkim zdziwieniem i zaskoczeniem. Uważaliśmy do tej pory, że Gazeta Poznańska jest gazetą, która podaje rzetelne informacje. Nigdy nie mieliśmy powodów, by w to wątpić, aż do dziś. Według nas red. Jurgielewicz nie zachował wymaganej od dziennikarza stranności i rzetelności przy zbieraniu i wykorzystaniu materiałów prasowych. Autor artykułu nie dał nam możliwości ustosunkowania się do podnoszonych kwestii, uzasadniając to niemożnością skontaktowania się z nami. Jest to nieprawdziwa informacja, wywołująca w czytelniku nieuzasadnione podejrzenia. Cały dzień byliśmy do dyspozycji dziennikarzy. Dowodem tego może być wywiad przeprowadzony w tym dniu z nowym kustoszem przez panią Iwonę Krzyżak z Radia Merkury w sprawie zaistniałych w sanktuarium zmian. Zastanawia nas fakt, dlaczego red. Jurgielewicz chciał ukazać sytuację w tak jednostronny sposób i w przedstawionej sprawie oparł się jedynie na wypowiedziach ludzi, którym być może zależy na podgrzewaniu atmosfery wokół sanktuarium. Zdecydowanie protestujemy przeciwko tego typu manipulacjom. Prosimy o zamieszczenie niniejszego oświadczenia na łamach GP. Z wyrazami szacunku ks. Eugeniusz Makulski MIC, ks. Wiktor Gumienny MIC Odpowiedź dziennikarza Ja także ubolewam nad tym, że nie dane mi było w zamieszczonym artykule zaprezentować racji Księży Kustoszy lub Rzecznika Sanktuarium. Mimo wielokrotnych prób dostępne mi stacjonarne telefony Sanktuarium nie odpowiadały na moje starania. Mirosław Jurgielewicz