Polski ksiądz w Biesłanie: Do końca życia nie zapomnę

Życie Warszawy/a.

publikacja 06.09.2004 06:43

Wstrząsającą relację polskiego księdza, który odwiedził w szpitalu dzieci ranne podczas rzezi w Biesłanie zamieszcza Życie Warszawy.

Do końca życia nie zapomnę 9-letniego chłopczyka z przeraźliwie wykrzywioną twarzą, który miał obie przestrzelone nogi. Co on komu zawinił? - opowiada ŻW łamiącym się głosem ksiądz Janusz Blaut z Władykaukazu. Wczoraj rano zmarła trójka dzieci. Jedno miało zaledwie dwa latka, pozostałe 7 i 8 lat. To koszmar. Cały czas mam przed oczami 11-letnią dziewczynkę z osmaloną główką, tak że trudno ją było rozpoznać - dodaje ksiądz, który prowadzi rzymskokatolicką parafię we Władykaukazie. To do tamtejszego szpitala przywieziono 228 dzieci rannych po rzezi, która miała miejsce w piątek w odległym o 20 km od Władykaukazu Biesłanie. Blaut: - Lekarze robią, co mogą, ale brakuje im wszystkiego. Tu panuje bieda. Ciężko ranne dzieciaki leżą stłoczone w salkach, na korytarzach, wszędzie. Kiedy pytam je, co tam się stało, odwracają główki. Gdy wreszcie przełamują się, w moich oczach pojawiają się łzy. Co one przeszły!. - Nie dawali nam ani jeść ani pić. Jeden z napastników zażartował sobie i nasączył fartuszek naszej koleżanki wodą i cisnął go w tłum. Po chwili zarechotał :to woda dla was - opowiadała Blautowi kilkuletnia dziewczynka. - Błagaliśmy, by nas puścili do toalety. Mówili, że nie można. Jeden z nich łaskawie pozwolił skorzystać z łazienki, ale tylko jednej osobie - usłyszał polski ksiądz od innego małego zakładnika. - Naszego kolegę postawili na stercie książek i powiedzieli, że jak z tej górki spadnie, to nastąpi wybuch. Stał biedak przerażony, blady jak ściana - mówił kolejny kilkulatek. Jedną z matek przetrzymywanych w szkole bandyci rozebrali do naga. Dla Osetyjki to największe poniżenie. Nie wiadomo, czy została zgwałcona. - Niektóre starsze dziewczynki mówiły, że były gwałcone. Nie wiem, czy mówiły prawdę - dodaje Blaut, pytany czy w tak okrutny sposób zabawiali się terroryści. - Wejście do szpitala to ściana płaczu - dodaje polski ksiądz. - Leżą tam zwłoki przywiezionych z Biesłanu dzieci. Rodzice biegają jak opętani i odkrywają czarne płachty, którymi przykryto maleństwa. Kiedy ktoś rozpoznaje swojego, wybucha płacz. Na jednej ze ścian szpitalnych co chwila pojawiają się listy ofiar. Gdy nie można ustalić tożsamości, pielęgniarki dają zdjęcie ofiary. - Gdybym dorwał tych, co tak oszpecili nasze dzieci, rozerwałbym ich na strzępy własnymi rękoma - wścieka się jeden z rodziców. Wielu takich słów nasłuchał się ksiądz w szpitalu. Ludzie pomstują na terrorystów, głównie na Czeczenów, ale nie tylko. Pytają: co to za siły specjalne, które nie potrafiły uratować naszych dzieci - Gdzie był Putin - Co on dla nas dobrego zrobił - Gdy Blaut wychodzi ze szpitala, widzi przed wejściem tylko jednego milicjanta. Tak naprawdę nikt tej placówki nie pilnuje. Co chwila jacyś ludzie wchodzą do środka z pakunkami. - Żeby tylko tam nie pojawił się jakiś terrorysta - mówi ksiądz.