publikacja 06.09.2004 12:38
W chwili, gdy wejdzie w życie ustawa zdrowotna, dostępne do tej pory za 30-proc. odpłatnością środki antykoncepcyjne przestaną być refundowane. Kobietom pozostanie już tylko kalendarzyk małżeński - użala się Trybuna. [**Porozmawiaj o tym na FORUM![][1]**][2] [1]: zdjecia/zdjecia/wprzod.gif [2]: http://forum.wiara.pl
Gazeta manipuluje argumentami: To efekt sejmowego głosowania 27 sierpnia nad ustawą zdrowotną. Wprawdzie na początku kwietnia Parlamentarna Grupa Kobiet złożyła do laski marszałkowskiej projekt ustawy o świadomym rodzicielstwie, przewidujący refundację, ale nie ma on szans na uchwalenie. Historia bojów z refundacją środków antykoncepcyjnych jest bardzo długa. Argumenty stale te same. Pierwszy brzmi: hormonalne środki antykoncepcyjne nie są lekami. Powtarzał to do znudzenia poseł Bolesław Piecha (PiS). Odważył się nawet na stwierdzenie, że owszem, mogłyby być nazwane lekami, gdyby płodność kobiety nazwać chorobą. Zapomniał, choć jest ginekologiem, że środki hormonalne służą nie tylko zapobieganiu niechcianej ciąży. Są również podstawowymi lekami stosowanymi w leczeniu szeregu zaburzeń hormonalnych. Mogą być używane w leczeniu łagodnych postaci endometriozy, bardzo obfitych czy bolesnych miesiączek, nieregularnych cykli miesięcznych, łagodnych schorzeń sutka, a nawet w leczeniu niepłodności. Wiele młodych dziewczyn zażywa je również przy leczeniu trądziku młodzieńczego. Teraz zamiast 3 zł, będą płacić minimum 30 zł za opakowanie. Trybuna zapomniała napisać, że skutkiem leczenia trądziku młodzieńczego i innych dolegliwości związanych z dojrzewaniem środkami antykoncepcyjnymi są niejednokrotnie wieloletnie kłopoty z płodnością w wieku dojrzałym. Lekarzy, którzy próbują mówić o tym, że coraz częstsze kłopoty Polaków z posiadaniem potomstwa wynikają między innymi z przewpisywania młodocianym środków antykoncepcyjnych jako zwykłych leków hormonalnych, bez informowania ich o możliwych skutkach ubocznych, traktuje się w środowisku i w mediach jako "nawiedzonych ideologów". Mimo woli Trybuna podała, jak wielkie zyski związane są z produkcją i sprzedażą środków antykoncepcyjnych. Do każdego opakowania podatnicy polscy dopłacali dotychczas co najmniej 30 złotych Dalej dziennik pisze: Możliwość refundowania środków antykoncepcyjnych gdy taki zapis pojawił się w poprawkach sejmowej Komisji Zdrowia skrytykował abp Józef Życiński. Metropolita lubelski podczas mszy świętej na rozpoczęcie 26. Lubelskiej Pieszej Pielgrzymki na Jasną Górę powiedział m.in., że jest to niesprawiedliwe w sytuacji, gdy od dłuższego czasu brakuje funduszy na lekarstwa dla chorych na raka. I to właśnie drugi argument, którym posługują się przeciwnicy refundacji środków antykoncepcyjnych: brak pieniędzy na leczenie ciężko chorych.
Takim argumentem posłużył się w 1997 r. Kazimierz Kapera, pełnomocnik rządu ds. rodziny (AWS). Zapowiedział, że Ministerstwo Zdrowia odstąpi od dopłat z budżetu do niektórych środków antykoncepcyjnych. Nie mamy zamiaru płacić za środki antykoncepcyjne, gdy ludzie umierają z braku lekarstw mówił.
W 1998 r. z listy leków refundowanych zniknęło pięć preparatów leków antykoncepcyjnych nowszej generacji. Pozostały trzy pamiętające nieomal początki hormonalnej antykoncepcji. Decyzję podjęto bez konsultacji z Polskim Towarzystwem Ginekologicznym i Krajowym Zespołem Konsultanta Medycznego w dziedzinie położnictwa i ginekologii. Protestowało biuro Rzecznika Praw Obywatelskich, argumentując, że do refundacji tych środków państwo zostało zobligowane po nowelizacji ustawy antyaborcyjnej w 1996 r. Ograniczenie dostępu do antykoncepcji jest jaskrawym przejawem dyskryminacji kobiet, bowiem ogranicza ich prawo do decydowania o sobie stwierdziła Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny w Oświadczeniu w sprawie zniesienia ulg na środki antykoncepcyjne. Bezskutecznie.
Kwestia refundacji środków antykoncepcyjnych powróciła po wyborach wygranych przez SLD-UP. wczesny minister zdrowia Mariusz Łapiński zapowiadał zmiany. W 2002 r., gdy przymierzano się do zmian, środowiska klerykalne zaczęły protest. Główny katolicki ekspert od ginekologii, seksuologii, rozwodów i wszystkiego, co jako o łóżko zahacza biskup Stanisław Stefanek (Przewodniczący Rady ds. Rodziny przy Episkopacie Polski) ogłosił rządowe projekty rozszerzenia refundacji mianem Programu Walki z Moralnością w Życiu Publicznym.
Na licie leków refundowanych pozostały więc nadal trzy stare preparaty, w których dawka hormonów jest zdecydowanie większa od zawartej w nowoczesnych preparatach i może powodować groźne dla zdrowia kobiety skutki uboczne. Za refundacją środków antykoncepcyjnych zdecydowanie opowiada się obecny minister zdrowia Marek Balicki. Refundowanie tych preparatów uznał za jeden z priorytetów już podczas swojego krótkiego urzędowania w resorcie w marcu 2003 r. Opowiadał się za ich refundacją także podczas dyskusji nad kształtem ustawy zdrowotnej w Sejmie i Senacie. Jeśli poważnie traktujemy obowiązek władz publicznych do ograniczania zjawiska aborcji, to refundacja środków antykoncepcyjnych jest jednym z instrumentów ograniczania tego zjawiska mówił. Zaznaczył, że w niektórych grupach wiekowych procent bezrobocia to ok. 30-40, a cena antykoncepcji hormonalnej powoduje, że preparaty te są niedostępne dla ubogich. Według Balickiego, za ich refundację Narodowy Fundusz Zdrowia musiałby płacić ok. 180 mln zł rocznie (kwota przeznaczona na refundację wszystkich leków w tym roku to ok. 6,1 mld zł).
27 sierpnia podczas głosowania w Sejmie możliwość refundacji środków antykoncepcyjnych została pogrzebana. I to głównie dzięki pomyłce posłów lewicy. Tych samych, którzy z takim uporem walczyli o to, by kobieta miała prawo do decydowania, ile, kiedy i w jakich odstępach czasu chce mieć dzieci.
Porozmawiaj o tym na FORUM