Abp Głódź: Niech krwią żołnierzy nikt nie kupczy

Życie Warszawy/a.

publikacja 14.09.2004 06:08

Żenujące jest zwłaszcza wykorzystywanie śmierci naszych żołnierzy do własnych interesów politycznych - powiedział abp Leszek Sławoj Głódź w wywiadzie udzielonym Życiu Warszawy.

W tekście zatytułowanym "Generał na emeryturze" czytamy: - Zna już Ksiądz Arcybiskup nazwisko swojego następcy? - To dyżurne pytanie dziennikarzy. Pobrzmiewa znana sentencja: "Umarł król, niech żyje król"... - Przecież nie "umarł" tylko dostał nominację na biskupa nowej diecezji. - Francuzi mówią, że "odjechać to trochę umrzeć". Ale zmiana diecezji to normalny los biskupa. A jeśli chodzi o mojego następcę, decyzję podejmie Ojciec Święty. - Ale chyba Ksiądz Arcybiskup był pytany o zdanie? - Takie zapytania, oczywiście, były. Zgodnie z procedurą prawa kanonicznego podałem trzech kandydatów. "Dignissimus, dignor i dignus". - Czyli? - "Najgodniejszy, godniejszy i godny". Jednak papież nie jest moją sugestią związany. Może wybrać, kogo chce. - Kogo Ksiądz Arcybiskup wskazał? - To tajemnica. Mogę tylko powiedzieć, że mój następca będzie osobą względnie młodą, przed pięćdziesiątym rokiem życia. - Kiedy poznamy jego nazwisko? - Przestaję być biskupem polowym 2 października, w dniu ingresu do katedry praskiej. Myślę, że nominacja mego następcy powinna przyjść w okolicach Bożego Narodzenia. - Czy decyzja papieża była dla Księdza Arcybiskupa zaskoczeniem? - Raczej nie. Wiedziałem, że moja dotychczasowa misja się kończy. Wkroczyłem bowiem w 60 rok życia, a właśnie w tym wieku generałowie przechodzą na emeryturę.

Więcej na następnej stronie

- Ale biskupi w 75. - W przypadku biskupów polowych przyjęte jest, że liczy się wiek emerytury wojskowej. Tego wymaga specyfika ordynariatu polowego. - Dlaczego? - Większość wojskowych to przecież ludzie między 20 a 60 rokiem życia. Biskup nie powinien być starszy od swoich wiernych. Natomiast zaskoczeniem była nominacja na biskupa warszawsko-praskiego. - Miłym zaskoczeniem? - Tak, papież mógł mi wyznaczyć każdą inną diecezję. Cieszę się, że zostaję w stolicy. To przecież tylko przejście na drugi brzeg Wisły. - Zmiana nie będzie aż tak odczuwalna? - Sam się nad tym zastanawiam. Nigdy nie cierpiałem na bezsenność, a ostatnio budzę się wcześnie rano bez budzika i zastanawiam, co się zmieni w moim życiu. Coraz częściej moja myśl biegnie w kierunku praskiej katedry św. Floriana. Obejmując diecezję warszawsko-praską, mam świadomość wielkiej pracy, jaką wykonał tu mój poprzednik ks. bp Kazimierz Romaniuk. Jestem pełen podziwu dla jego dokonań jako pierwszego biskupa tej utworzonej przed dwunastu laty diecezji. - Prasa spekuluje, czy nowa diecezja to dla Księdza Arcybiskupa "awans czy degradacja". - To kategorie wzięte ze świata świeckich wartości. W Kościele każda posługa biskupa wiąże się z tymi samymi zadaniami: pasterza, ojca i nauczyciela. - Gdy 14 lat temu obejmował Ksiądz Arcybiskup ordynariat polowy, nie wszystkim się to podobało. - Rzeczywiście, na początku nie wszystkie bramy koszar stały dla mnie otworem. Przez wielu byłem postrzegany jako ktoś obcy. - Pamięta Ksiądz Arcybiskup, co mówili? - "Czarni zastąpią czerwonych"! Pomogło mi to, że byłem młody i że miałem za sobą dwuletnią służbę wojskową. Dzięki temu łatwiej mi było wejść w rzeczywistość armii, którą znałem z autopsji. - Od tego czasu się to zmieniło? - Tak. Po 14 latach, nikomu nie przychodzi do głowy kwestionowanie obecności księży w wojsku. Po zapowiedzi mojego odejścia, wielu wojskowych wypowiadało się o mnie, mówiąc "nasz biskup". Takie wypowiedzi to największa dla mnie satysfakcja. Rzeczywiście, byłem "ich" biskupem: żołnierzy, oficerów, całej armii.

Więcej na następnej stronie

- Niektórym krytykom to się zresztą nie podoba. Mówią, że Ksiądz Arcybiskup ma zbyt bliskie kontakty z politykami. - Słyszałem nawet zarzut, że "bratam się z komuchami" (śmiech). Ale funkcja biskupa polowego jest specyficzna. Z racji specyfiki armii i posiadanego przeze mnie stopnia generała muszę mieć kontakt z ludźmi polityki. I to różnych opcji. Jako biskup, "przeżyłem" już dwóch prezydentów, siedmiu premierów i 13 ministrów obrony narodowej. - Nigdy nie iskrzyło? - Na początku było różnie. Pamiętam, jak w 1993 roku na okręcie Błyskawica odbywała się promocja absolwentów Akademii Marynarki. Przyjechał Jerzy Szmajdziński, Danuta Waniek i Józef Oleksy. Gdy na pokładzie odprawiałem mszę św., nie wzięli w niej udziału. - A dziś? - Ten sam Jerzy Szmajdziński, już jako szef MON, przemawia od ołtarza w irackim Camp Babilon, uczestniczy w nabożeństwach żałobnych. Czas minął, postawy zostały zweryfikowane. To dobry znak. - Wywołał Ksiądz Arcybiskup problem Iraku. Jan Paweł II od samego początku występował przeciw wojnie w Iraku. Czy wysyłając swoich kapelanów do Iraku, nie czuł Ksiądz Arcybiskup pewnego wewnętrznego rozdarcia? - Absolutnie nie. To prawda: Jan Paweł II był przeciwny tej wojnie. Ale co mają robić kapelani, gdy nasi żołnierze jadą do Iraku, Afganistanu czy na Wzgórza Golan? Jechać w tym czasie na Hawaje? - Nie ma niebezpieczeństwa, że obecność księży wśród polskich żołnierzy w jakimś stopniu usprawiedliwia wojnę? - Kompletne nieporozumienie. Przecież Kościół nie uczestniczy w działaniach militarnych ani politycznych. Naszym zadaniem jest być blisko żołnierzy w każdej sytuacji. Podam przykład. Kiedy ks. kpt. Mariusz Tołwiński musiał wyjechać z Karbali, by w Polsce odwiedzić chorą mamę, niektórzy żołnierze myśleli, że to tylko pretekst. Ale gdy kapelan po tygodniu wrócił do obozu, żołnierze spontanicznie wnieśli go na rękach. To o czymś świadczy i wiele tłumaczy.

Więcej na następnej stronie

- Wielu polskich polityków żąda wycofania naszych wojsk. PSL zbiera nawet podpisy pod petycją do rządzących. - Nie chcę oceniać polityków. Niepokoi mnie jednak, gdy pod wpływem słabnących sondaży część z nich próbuje manipulować opinią publiczną. Żenujące jest zwłaszcza wykorzystywanie śmierci naszych żołnierzy do własnych interesów politycznych. A ta konkretna partia, o której pan mówi, była za wysłaniem naszych wojsk do Iraku. W ub. piątek rozmawiałem z żonami i matkami poległych podczas misji pokojowej w Iraku. Spytałem, czy podpisałyby się na tej liście protestu. - Co odpowiedziały? - Kategoryczne nie. "Niech krwią naszych najbliższych nikt nie kupczy". - Z drugiej strony, nasze społeczeństwo nie było chyba przygotowane, że polscy żołnierze będą przyjeżdżać z Iraku w trumnach. - To prawda. Gdy wchodziliśmy do NATO nasi ministrowie radośnie wciągali na maszt flagi. Niestety, zapomnieli powiedzieć społeczeństwu, że udział w międzynarodowym sojuszu to nie tylko profity, ale i zobowiązania. Niekiedy nawet ofiary. Nikt nas przecież "na barana" nie będzie w NATO nosił. Sojusz to nie festiwal piękności. To zobowiązanie. - Mówi Ksiądz Arcybiskup o "misji pokojowej". Ale coraz więcej polityków twierdzi, że w Iraku uczestniczymy w zwykłej "wojnie". - Polscy żołnierze pojechali do Iraku nie po to, żeby zabijać, ale żeby nieść pokój. Ich misja jest czysta i szlachetna. Domaganie się szybkiego wycofania stamtąd naszych wojsk to skrajna nieodpowiedzialność. Musimy być wiarygodni i odpowiedzialni. - Od dwóch lat stoi Ksiądz Arcybiskup na czele zespołu duszpasterskiej troski o Radio Maryja. - Ostatnio czytałem w kilku gazetach, że nie mam w tym zakresie większych sukcesów... - A ma Ksiądz Arcybiskup? - Jestem przekonany, że tak. Oczywiście, Radio Maryja ma wielu wrogów, którzy najchętniej chcieliby, żeby ta rozgłośnia przestała istnieć. To nieporozumienie. Przecież w Polsce panuje pluralizm medialny! Radio Maryja ma pełne prawo, żeby z niego korzystać. Zresztą, ewangelizacyjne i duszpasterskie zasługi stacji są niewątpliwe i oczywiste. - Jednak powołanie specjalnego zespołu do spraw konkretnego radia świadczy, że księża biskupi mieli z nim problem... - Zespół powstał w określonej sytuacji. Chodziło o to, by Radio Maryja nie wiązało się zbyt silnie z konkretną partią polityczną oraz żeby w większym stopniu szanowało głos biskupów w sprawie wejścia Polski do Unii Europejskiej. - Udało się to osiągnąć? - W dużym stopniu tak. Ostrość polityczna Radia Maryja uległa znacznemu złagodzeniu. A kwestia wejścia do Unii na szczęście się już ostatecznie rozstrzygnęła i jest już poza nami.