Spowiedź nie na kartki

Gazeta Wyborcza/a.

publikacja 18.09.2004 06:08

Jeśli ludzie będą żyli Ewangelią, to dokonają właściwych życiowych wyborów. Nie jest jednak moją rolą narzucanie im, jakie to mają być wybory - mówi w wywiadzie dla Gazety Wyborczej ks. Marcin Węcławski z Poznania. [**Porozmawiaj o tym na FORUM![][1]**][2] [1]: zdjecia/zdjecia/wprzod.gif [2]: http://forum.wiara.pl

- Ks. Józef Tischner powiedział kiedyś, że nie spotkał nikogo, kto by stracił wiarę z powodu Marksa, ale spotkał takich, którzy ją stracili z powodu swojego proboszcza. Czy Ksiądz utracił z własnej winy którąś ze swoich owiec? - (dłuższa chwila milczenia) Nie wiem... Dwa razy się przydarzyło, że puściły mi nerwy i słownie starłem się z parafianami. W jednym przypadku wiem, że ten człowiek nadal do kościoła chodzi, drugiego nie widuję. Ale dotąd nikt nie przyszedł do mnie i nie powiedział: "Przez księdza straciłem wiarę". - A zwierzył się ktoś Księdzu, że przez innego kapłana odszedł od Kościoła? - Tak. To byli ludzie, którzy przez konflikt z proboszczem - jak twierdzili - zostali świadkami Jehowy. - Kto zawinił? - Jak zawsze wina była obustronna. Zawinił kapłan, ale także zawinili ci ludzie, których cechą charakterystyczną było postrzeganie świata w kategoriach czarno-białych. Kiedy więc doszło do starcia i żadna ze stron nie szukała porozumienia, osoby te odchodziły od Kościoła i szły tam, gdzie byli ludzie o tożsamej z nimi psychice i mentalności. - Dużo Ksiądz spowiada? - Tak, bo to jeden z najważniejszych elementów pracy kapłańskiej. - Ale karteczek, żeby na nich kapłan potwierdził, że ktoś przed chrztem czy ślubem był u spowiedzi, Ksiądz ludziom nie daje... - Nie, bo uważam, że te nieszczęsne karteczki to porażka duszpasterska - administracyjnymi środkami zmuszamy do praktyk religijnych. Jeśli ja nie potrafię przekonać tego człowieka, żeby poszedł do spowiedzi, bo to jest spotkanie z miłosierdziem Bożym, to wymuszenie tego za pomocą karteczki traktuję jako duszpasterską porażkę. - Co tydzień w niedzielę przynajmniej na ośmiu mszach głosi Ksiądz homilie. Lubi się Ksiądz rozgadać na ambonie i popolitykować, np. w dniu wyborów do europarlamentu? - Bardzo pilnuję tego, żeby moje homilie nie były dłuższe niż 10-12 minut. I żadnej polityki! Nawet w formie aluzyjnej. A w dniu wyborów, np. do Parlamentu Europejskiego, w modlitwie wiernych padały jedynie słowa: "Módlmy się o szczęśliwy i owocny przebieg wyborów". - Niektórzy parafianie zarzucają Księdzu, że "takie tragiczne rzeczy się dzieją na świecie, a Ksiądz o tym ani słowem! Cały czas sfera abstrakcji!"... -... cały czas sfera Ewangelii. Bo jestem przekonany, że jeżeli ludzie będą żyli Ewangelią, będą się modlili, a w sercach i umysłach mieli Chrystusa żywego, to dokonają właściwych, czyli dobrych życiowych wyborów. Moją rolą jest głoszenie ludziom Chrystusa, a nie narzucanie im, jakie to mają być wybory. Szkoda mi czasu na inne tematy. Oczywiście w naszej wspólnocie parafialnej zawsze się modlimy za tych, co cierpią, za ofiary kataklizmów, wojen, terroryzmu. - Flag narodowych też Ksiądz na kościele nie wywiesza. Dlaczego? - Bo to nie jest flaga Chrystusa (On w ogóle nie miał flagi) ani flaga Kościoła. Na święta państwowe wieszam ją zawsze na domu parafialnym. W Polsce tak się utarło, że flagi narodowe zdobią kościoły. Wyobraźmy sobie jednak, jak byśmy się czuli, gdybyśmy nad wejściem do jakiegoś kościoła w Berlinie zobaczyli flagę niemiecką!

Więcej na następnej stronie

- Ma Ksiądz stały cennik usług parafialnych? - Nie. Kategorycznie przestrzegam zasady, że nie podajemy żadnych kwot i nie używamy formuły: "Co łaska, ale... zwykle dają tyle i tyle". Za zaświadczenia, np. za wypisanie metryki chrztu, nie pobieram żadnych opłat. Jeżeli ktoś nalega, to proponuję wrzucenie datku do kościelnej skarbony. Nasz organista ma stały cennik, np. za granie podczas ślubu. Tyle że on jako jednoosobowa firma świadczy usługi dla parafii i można z nim negocjować. Ma też rodzinę i dzieci. To samo dotyczy dekoratora kościoła - to się odbywa poza mną. Ale podkreślam - zdarzają się u mnie śluby, pogrzeby i chrzciny bez żadnych ofiar. - Czy w administrowaniu parafią - również w sferze finansowej - świeccy mają u Księdza coś do powiedzenia? - Finanse mojej parafii prowadzi księgowa wolontariuszka, a nad wszystkim czuwa złożona ze świeckich Rada Ekonomiczna. Jestem zwolennikiem, żeby administrowaniem i pieniędzmi parafii zajmowali się świeccy. Księża są przede wszystkim od pracy duszpasterskiej, w czym zresztą powinni być również wspierani przez świeckich, czyli przez Radę Duszpasterską. Niestety, w naszym kraju nie jest z tym najlepiej. Wina - myślę - leży po obu stronach, księży i świeckich. Wśród tych pierwszych zdarzają się np. tacy, którzy by tylko budowali kościoły materialne (zapominając często o tych duchowych) lub skupiali się na zapewnieniu sobie "jako takiej" starości. Niektórzy świeccy z kolei w swoim proboszczu dostrzegają tylko pazernego funkcjonariusza albo - przeciwnie - zachowują się wobec niego jak wasale. Nienormalną sytuacją jest np. to, że pozwolenie na otynkowanie kościoła osoba świecka załatwia przez kilka tygodni, ale jeśli do urzędu pójdzie ksiądz, to załatwi to w ciągu paru dni. - A jak z perspektywy prezbiterium ocenia Ksiądz polski katolicyzm? - Uważam, że mimo wielu zagrożeń i niepokojących zjawisk nie jest z nim źle, a śmiem twierdzić, że jest dużo lepiej, niż było przed Soborem Watykańskim II. Przed wojną np. w poznańskiej parafii św. Marcina było 30 tys. katolików. W niedzielę wystarczyło im sześć przedpołudniowych mszy (w niedużym kościele), a więc niewielu chodziło do kościoła i niewielu przystępowało do komunii. Moja parafia jest o ponad połowę mniejsza, kościół porównywalny, a odprawia się dziesięć mszy, na których zawsze jest komplet, do komunii przystępuje duża część uczestniczących. Ta statystyka chyba o czymś świadczy. Poza tym proszę zwrócić uwagę, że do Pierwszej Komunii przystępują prawie wszystkie dzieci, a ponad 80 proc. do bierzmowania. Rośnie liczba przyjmowanych komunii i jednocześnie nie spada - jak na Zachodzie - liczba spowiedzi. Coraz więcej ludzi ma też w swoich domach Biblię i coraz więcej zaczyna ją czytać, choćby sporadycznie. Obserwuję jednocześnie, że te statystyki "robią" przede wszystkim dzieci, młodzież i ludzie po pięćdziesiątce. Oceniam, że osób w wieku 25-50 lat co tydzień w kościele jest ok. 10 procent. I ta obserwacja z pewnością niepokoi. - Nasz katolicyzm jest jednak pełen podziałów... - Tak. I to widać z tej - jak pan to określił - perspektywy prezbiterium. Mam np. w parafii zagorzałych zwolenników Radia Maryja, którzy zresztą mają mi za złe, że nie zapraszam go do parafii. Ja go nie zapraszam, bo to medium dzieli ludzi, a Kościół powinien łączyć. Z wieloma tezami, które to radio głosi, się nie zgadzam. Poza tym metropolita poznański abp Stanisław Gądecki prosił, aby Radia Maryja nie zapraszać do parafii, dopóki nie ureguluje ono swoich relacji z Konferencją Episkopatu Polski. Z drugiej jednak strony przychodzą do mnie ludzie, którzy namawiają, abym w gazetce parafialnej przedrukował artykuł z "Tygodnika Powszechnego" - kontrowersyjny, który by z pewnością rozwścieczył tych z Radia Maryja. Nie zgadzam się, bo łacińskie religio - "religia" - oznacza "więź", a gazetka parafialna nie jest od przedruków. I nie ma nic do rzeczy, czy ja lubię "Tygodnik", czy nie - w parafii musimy przede wszystkim szukać tego, co nas łączy, a nie tego, co dzieli. Rozmawiał Dariusz Jaworski Porozmawiaj o tym na FORUM Ks. Marcin Węcławski (48 lat) - od 11 lat proboszcz parafii Maryi Królowej na Wildzie - robotniczej dzielnicy Poznania; zafascynowany postacią świętego Josemarii Escrivy, założyciela Opus Dei. Brat teologa ks. prof. Tomasza Węcławskiego