Jak wprowadzano religię do szkół?

Gazeta Wyborcza/a.

publikacja 27.09.2004 05:51

Krótką dyskusję pomiędzy prof. Ewą Łętowską a Tadeuszem Mazowieckim na temat rangi dokumentu, którym przywrócono nauczanie religii w polskich szkołach, zamieściła Gazeta Wyborcza.

List Ewy Łętowskiej

W "Gazecie Świątecznej" z 18-19 września w rozmowie, jaką Teresa Torańska przeprowadziła z Tadeuszem Mazowieckim, tematem są m.in. okoliczności wprowadzenia do szkół nauczania religii. Wypowiada się tam tezę, że dokonano tego rozporządzeniem. W rzeczywistości była to instrukcja ministerialna. Różnica jest znacząca: rozporządzenie jest aktem normatywnym, instrukcja nie jest. Ponieważ ta kwestia była przyczyną zakwestionowania trybu restytucji nauczania przez Rzecznika Praw Obywatelskich (którą to funkcję wówczas pełniłam), proszę o sprostowanie tej nieścisłości. Z należnymi wyrazami Ewa Łętowska

Odpowiedź Tadeusza Mazowieckiego

W rozmowie z red. Teresą Torańską poruszającej bardzo szeroki zakres spraw z czasów przełomu lat 1989-1990 istotnie użyłem określenia, że przywrócenie nauczania religii w szkołach zostało przeprowadzone drogą rozporządzenia, podczas gdy była to instrukcja ministra edukacji. Ta pomyłka nie stanowiła jednak z mojej strony jakiejś teraz formułowanej tezy mającej "osłabić wagę nieprawidłowości". Moja argumentacja pozostałaby taka sama, gdybym w rozmowie tej użył właściwego określenia. Tok naszego postępowania od strony prawnej sformułował prof. Jerzy Ciemniewski, podsekretarz stanu w URM odpowiedzialny za prawidłowość aktów prawnych rządu (dziś zresztą kolega prof. Łętowskiej w Trybunale Konstytucyjnym). Nie wchodzi tu w grę "nakładanie obowiązków wobec osób trzecich znajdujących się poza strukturą administracji". Naukę religii przywracano z poszanowaniem zasady dobrowolności: szkoła umożliwia, a nie nakłada obowiązek. Przyjęta więc została taka forma prawna, jaką reguluje się przedmioty nadobowiązkowe. Można oczywiście uważać, że ze względu na znaczenie sprawy lepiej było uregulować ją aktem prawnym wyższego rzędu. Ale to już jest inna, pozajurydyczna dyskusja, wkraczająca w okoliczności i stronę merytoryczną sprawy, co przede wszystkim starałem się przedstawić w tym fragmencie rozmowy z Teresą Torańską. "Czepiactwa" Rzecznika Praw Obywatelskich w najmniejszej nawet mierze moja wypowiedź nie sugeruje, choćby dlatego, że nie ma w niej o tym w ogóle mowy. A nasze racje próbowaliśmy pani prof. Łętowskiej już wtedy wyjaśnić w rozmowie, jaka miała miejsce z udziałem Jerzego Ciemniewskiego. Żałuję, że bezskutecznie. Tadeusz Mazowiecki