publikacja 30.09.2004 10:11
Liczą się fakty i prawda, a nie wrogie artykuły prasowe. Wróg ma jeden cel. Zniszczyć osobę, autorytet kapłana, a co za tym idzie, uderzyć w Kościół i otworzyć furtkę dla następnych ataków - mówił w niedzielę ks. prał. Jankowski. **Za Naszym Dziennikiem publikujemy cały tekst jego wystąpienia.**
Kazanie księdza prałata Henryka Jankowskiego, wygłoszone w niedzielę, 26 września 2004 roku, podczas Mszy św. w bazylice św. Brygidy w Gdańsku Miłosierna dobroć Boża nigdy nie przestanie budować dróg zbawienia i otwierać ich na wolność każdego człowieka. To nadzieja ma zachęcać, aby w środowisku, w którym biskup pełni posługę, rozpoznawał znaki życia zdolne do pokonania szkodliwych, śmiercionośnych zalążków zła. Ta nadzieja wypełni serce biskupa współczuciem i sprawi, że pochyli się nad cierpieniem każdego człowieka, aby leczyć jego rany, zachowując zawsze nadzieję, że zagubiona owca może być odnaleziona. Biskup postępując jak ojciec, brat i przyjaciel każdego człowieka, będzie towarzyszył każdemu jako żywy obraz Chrystusa, naszej nadziei. Jan Paweł II, adhortacja "Pastores gregis" Umiłowani Bracia i Siostry w Chrystusie Panu! Dzisiejsze rozważania rozpocząłem fragmentem adhortacji papieskiej, którą biskupi otrzymali od Ojca Świętego rok temu, na 25-lecie jego pontyfikatu. Przytoczone tu słowa jak mało kiedy pasują do współczesności i skłaniają mnie do refleksji nad rzeczywistością. Są one jakby życzeniami, które chcielibyśmy skierować do naszych duszpasterzy, aby los naszego Narodu, los kapłanów i wszystkich współobywateli był dla nich treścią posługi, aby chcieli służyć bliźnim, tym, którzy złożyli swój los w ich ręce. Szczególnie dotyczy to właśnie kapłanów, którzy w dniu przyjmowania święceń ślubują swojemu biskupowi posłuszeństwo, jednocześnie ślubując wypełnianie swojej posługi wobec Boga i ludzi w duchu Ewangelii i nauki Kościoła świętego. Przychodzą jednak takie chwile, kiedy stajemy przed wewnętrznym dylematem, kiedy obraz, jaki maluje się przed naszymi oczami, skłania nas ku myślom, że nie jesteśmy w stanie wypełnić obu ślubów na raz! Pozostaje nam wtedy Bóg, wiara i modlitwa. Ufność swoją pokładam w Bogu, w Jego nieskończonej miłości i mądrości. Wielokrotnie w swoim życiu dokonywałem wyborów. Przypominam sobie październik 1983 roku, gdy ks. bp Bronisław Dąbrowski - ówczesny sekretarz Episkopatu Polski, ostrzegał mnie, że władze chcą, abym zniknął z Gdańska. W swojej notatce z rozmowy z generałem Czesławem Kiszczakiem w dniu 19 października 1983 roku ks. bp Dąbrowski napisał: "19.10.1983 r. minister spraw wewnętrznych Czesław Kiszczak skarżył się, że ks. Jankowski 'jest czupurny' i stwarza razem z ks. Popiełuszką 'trudności kierownictwu politycznemu', a takich księży 'winno oddawać się do kamedułów'. Episkopat... powinien nie tylko 'uspokoić', ale usunąć ich ze stanowisk!".
Dziś zastanawiam się, czy historia zatoczyła aż tak wielkie koło, że chce się wypełnić swoisty "testament" komuny? Metoda niszczenia Kościoła Ewangelia i Kościół uczą nas, że trzeba zawsze wybrać drogę prawdy, sprawiedliwości i miłości bez odwlekania i bez paktowania! Bez lęku i strachu! Ona jedyna zapewnia wejście do królestwa Bożego! Znowu staję przed wyborem. Czy służyć Bogu, Kościołowi, Ojczyźnie i po prostu Wam wszystkim, ludowi Bożemu, czy poddać się presji wrogów, i wbrew prawdzie i sprawiedliwości zamilknąć i poddać się misternie knutej intrydze. Uważałem i uważam nadal, że jest poniżej mojej godności tłumaczenie się z bzdurnych insynuacji prasowych. Ale jeżeli te same insynuacje powtarza się jako argument w ważnych decyzjach i powiela się kłamstwo bez nawet odrobiny chęci sprawdzenia faktów, to muszę się odezwać i nazwać kłamstwo kłamstwem i draństwo draństwem! Nie jest mi obojętny los Ojczyzny, nie jest mi obojętny los Narodu Polskiego, choć dla wielu ta walka o godność i honor Polaka jest solą w oku. Nie raz zarzucano mi politykierstwo, nie raz mówiło się o mieszaniu się Kościoła do polityki, o rzekomym antysemityzmie i innych wymyślonych przywarach. Uczulam Was więc, moi mili, po raz kolejny. Moim, Waszym, każdego z nas obowiązkiem jest dbanie o prawdę, wskazywanie zła, wskazywanie na niemoralność i zagrożenia płynące z odrzucenia Boga i hołdowania materialistycznemu porządkowi świata. To właśnie jest największym zagrożeniem dla naszego społeczeństwa i Narodu! Lecz to się nie podoba! To właśnie powoduje, że uderzono inaczej, ze strony, od której najtrudniej się bronić. Przykre, że atak zaczyna przynosić skutki i wrogowie już zacierają ręce, licząc na zwycięstwo nad prawdą... Przykre, że także wśród kapłanów znaleźli się tacy, którzy świadomie i z premedytacją powielają kłamstwa i oszczerstwa, realizując zadanie zniszczenia i oplucia ks. Jankowskiego, bo przecież nie jest euroentuzjastą i śmie się upominać o Polskę! Opowiadają bzdury o rzekomym bogactwie, o demoralizacji i wymyślają bzdury, na które nie mają nawet cienia dowodu! A przecież łatwo zauważyć, że metoda na niszczenie Kościoła jest wszędzie ta sama! Pierwszym i podstawowym elementem ataku jest pozbawianie Kościoła funduszów, zwłaszcza na jakąkolwiek działalność publiczną i charytatywną, by nie miał wpływu na całe społeczeństwo.
Robi się to głównie poprzez ogłaszanie rzekomych bogactw Kościoła i duchownych w kraju nędzy, oczernianie duchownych i - przytoczę tu za ks. prof. Czesławem Bartnikiem - "przedstawianie fałszywych sondaży o słabej religijności 'oświeconych' Polaków, o braku wiary w dogmaty u ogółu, o 'nierozumnej' religijności 'ciemnego ludu' i stała teza, że Radia Maryja słuchają tylko starzy, niewykształceni i ciemniacy. Merytorycznie atakuje się całą etykę ewangeliczną, przede wszystkim jednak szóste przykazanie, czystość seksualną, celibat, śluby, wstrzemięźliwość seksualną, opanowywanie namiętności, ascezę itp. Nie mówię już o stałej demoralizacji dzieci i młodzieży pod tym względem. Jednocześnie z drugiej strony rozpowszechnia się twierdzenia, że katolicy, zwłaszcza duchowni głoszący etykę ewangeliczną, są całkowitymi kłamcami, bo skrycie uprawiają pedofilię, homoseksualizm, wielką rozpustę i wszelkie zwyrodnienia. A świeckim narzucają w tym względzie nieludzkie zakazy. (...) Tu dopiero rozumiemy, dlaczego i nasi drapieżnicy wołają, by duchowni 'przyznali się' do takich różnych grzechów, co będzie świadczyło o mocy Kościoła i ich 'cnocie'. Jest to oczywiście logika perfidii. Media publiczne i niektóre środki pseudokatolickie są ściśle wprzęgnięte w rozbijanie duchowieństwa, niższego i wyższego. Forsuje się wszędzie osoby popierające przejście Kościoła na pozycje liberalne, przeciwne linii Prymasa Wyszyńskiego, a odsuwa się w cień duchownych w pełni prawowiernych i czujących Ojczyznę. Ogólnie zauważany jest fakt, że media publiczne chcą uśmiercić milczeniem księdza arcybiskupa Józefa Michalika, przewodniczącego Episkopatu Polski, ponieważ prowadzi politykę klasyczną, nie rozwala Kościoła i nie odrywa go od prostego ludu i od Narodu. Analogicznie zaczynają się ścierać dwa typy duszpasterzy, już nawet w seminariach duchownych: typ Prymasa Wyszyńskiego - mocnej wiary, z kultem Matki Bożej Królowej Polski i Chrystusa Króla, typ troszczący się o robotnika i chłopa, i prostego człowieka, kochającego także swoją Ojczyznę, oraz typ liberalny - relatywny w dogmatach i dyscyplinie kościelnej, antypatriotyczny, stroniący od polityki, a zajmujący się jedynie ubogimi, chorymi i ludźmi patologicznymi. Ci wszyscy 'modelarze' katolicyzmu bardzo się denerwują, kiedy ich zamysły są ujawniane i kiedy Kościół się broni: 'Nic się nie dzieje - wołają. - Jesteście tylko zaślepieni'. W sytuacji jednak terroryzmu medialnego znowu nie mamy władzy, która by zapewniła nam bezpieczeństwo i sprawiedliwość".
Nie mogę milczeć Moi mili, wiem i doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że znowu zostanę oskarżony o wykorzystywanie ambony, o nieposłuszeństwo i tak dalej... Ale całe swoje życie poświęciłem Bogu, Kościołowi i Ojczyźnie, której los jest dla mnie najważniejszy. To z miłości do Polski, Narodu, ludzi, wśród których pracuję i żyję, podjąłem działalność prowadzoną w mrocznych latach osiemdziesiątych, wymagającą nie tylko samozaparcia, odwagi, nieustannego czuwania, ale również gotowości spieszenia z pomocą tam, gdzie w mrokach kłamstwa czyniono Polakom zło. Tę działalność kontynuuję do dnia dzisiejszego z takim samym oddaniem, determinacją i ambicją, wypływającymi z mojej natury księdza i Polaka! Uważałem i uważam nadal, że nie mogę jako kapłan milczeć, gdy widzę zło, i nie wskazywać zagrożeń, jakie mogą płynąć z działań polityków, władzy, wrogów Polski i Kościoła! Moim obowiązkiem jest piętnować każdy przejaw odchodzenia od nauki Kościoła, tak w wymiarze ludzkim, jak również w wymiarze społecznym i narodowym! W ostatnich tygodniach, wybierając moment powszechnego oburzenia społeczności światowej na zjawisko pedofilii, które według mediów sterujących opinią z natury rzeczy przypisane jest kapłanom katolickim pielęgnującym celibat, we wszystkich środkach masowego przekazu w kraju i za granicą, w gazetach, radiu, telewizji, internecie ogłoszono mnie pedofilem, złoczyńcą, z którym dzielna, gdańska prokuratura niechybnie się rozprawi. Każdy inny, przytłoczony tak potworną potwarzą, pewnie usunąłby się w cień. Ja atak przetrwałem. Prokuratura po cichu wycofała się z głoszonego pomówienia i by rozmydlić sprawę własnej nieodpowiedzialności, skierowała ją do innej miejscowości, licząc na to, że może tak jak prokuratura w Elblągu rozprawiła się z ks. bp. Śliwińskim, tak samo rozprawi się z ks. Jankowskim. Z pomówień pedofilii narodził się nagle donośny zarzut antysemityzmu, odgrzewany po raz kolejny, który według polskiego prawa jest także karany. Ale i w tym przypadku prokuratura nie chce mnie ścigać. Dlaczego? Bo to wszystko jest nieprawda! Potem media ruszyły w kierunku rzekomej demoralizacji młodzieży i występków, jakie miałyby jakoby mieć miejsce na plebanii. Nie ma na to żadnych dowodów, więc teraz mówi się o utracie dobrego imienia i - co za tym idzie - niemożności kierowania parafią. Te argumenty powtarzane w ciągu ostatnich kilku dni mogą napawać mnie jedynie smutkiem i wskazują jednoznacznie na podstępny charakter uknutej intrygi. Następnym jej rozdziałem były wczorajsze publikacje prasowe, jakobym chciał zostać senatorem i odejść od Kościoła. Jak łatwo zauważyć, "sensacyjne" artykuły z pierwszych stron gazet napisali ci sami ludzie, którzy wcześniej donosili usłużnie o pedofilii, molestowaniu i innych swoich chorych wizjach. Dowodzi to jedynie tego, że w kłamstwie nie ma granic i każda, nawet największa bzdura zostanie opublikowana, aby tylko jątrzyć, dzielić i zasiać ziarno niezgody. Mówię publicznie, iż jako kapłan wybaczam i modlę się, ale jako grzeszny człowiek brzydzę się takimi ludźmi, pseudodziennikarzami i takimi mediami, które produkują takie kłamstwa!
Ukochani, przez czterdzieści lat posługi kapłańskiej współuczestniczyłem w procesie społecznego dorastania kilku setek ministrantów i młodzieży. Wszystkich ich obdarzałem sercem i miłością. Wszyscy są teraz dobrymi obywatelami, a wielu z nich wspięło się wysoko na drabinie społecznej. Jednak tak jak różni są ludzie, tak różna jest młodzież, którą otoczyłem swą opieką. Nie wszyscy są ideałami. Ale to właśnie ci najtrudniejsi, ci najgorsi najbardziej potrzebują pomocy! Nie sztuka otoczyć się ułożonymi klakierami! Sztuką będzie pomóc tym, którzy zagubili się na swojej drodze życiowej, którzy mają problemy i nie potrafią sami sobie z nimi poradzić! Gdyby św. Jan Bosko żył w dzisiejszych czasach, też pewnie okrzyknięto by go pedofilem i rozwodzono się nad tym, że się zadaje z łobuzami i marginesem i przygarnia do Kościoła zdemoralizowaną młodzież... Nikt nie jest kryształowy, ale jeżeli jest choć cień szansy wyprowadzić młodego człowieka na właściwą drogę, to muszę z niej skorzystać! To nie ja demoralizuję młodzież, nikt mi nie może tego zarzucić! Nigdy nie pozwoliłem na urządzenie na plebanii jakichkolwiek libacji czy też picie alkoholu przez młodzież, co insynuowano w mediach! Nigdy nie tolerowałem u nikogo złego zachowania wobec rodziców, zachowania, które narusza kanony moralne czy etyczne, ani też nikt u mnie nie znajdował akceptacji dla swoich złych zachowań! Oskarżenia prasowe i insynuacje, na których opierają się takie zarzuty, pochodzą albo z chorej wyobraźni, albo z wypowiedzi osób, co do uczciwości i wiarygodności których można mieć wiele wątpliwości! Nigdy nie znalazł się nikt, kto powiedziałby, że był, widział, uczestniczył - bo nikogo takiego być nie może! Nie wolno ulec W mediach mówi się o rzekomym bogactwie, o odchodzeniu od cnoty ubóstwa i mówi się o ks. Jankowskim - biznesmenie. Po raz kolejny mogę z czystym sumieniem oświadczyć również, że nie posiadałem i nie posiadam żadnego majątku, nawet samochodu czy mieszkania, nie mówiąc o kontach, akcjach, obligacjach czy innych bogactwach! Czy to, że potrafię zorganizować przy pomocy życzliwych mi ludzi największe nawet przyjęcie, koncert czy nadać odpowiednią oprawę każdej uroczystości, ma być czymś złym? To, że są ludzie, którzy pomagają mi we wszystkim, co robię, widząc w tym działanie dla dobra Polski i Kościoła, to ma być coś złego? Nigdy nie akceptowałem "bylejakości" w tym, co robię, i się tego nie wstydzę. To nie jest kwestia manifestowania bogactwa, to raczej kwestia odbijania się od szarości i stereotypów, która być może kłuje w oczy, ale raczej tylko wrogów.
Liczą się fakty i prawda, a nie wrogie artykuły prasowe. Wróg ma jeden cel. Zniszczyć osobę, autorytet kapłana, a co za tym idzie, uderzyć w Kościół i otworzyć furtkę dla następnych ataków. Jeśli ulegniemy - wygrali, i nie miejmy potem pretensji, że dzieło niszczenia będzie prowadzone dalej. Gdy raz rozłupie się skałę, monolit, wbijając klin, będzie wiadomo, że tędy droga i tak należy postępować w przyszłości! Dlatego prośmy Boga na kolanach, ze wszystkich sił i całego serca, aby tchnął mądrość w serca i otworzył oczy tym wszystkim, którzy chcą wydawać swe sądy o innych. "Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni" - mówi Pismo Święte. A w innym miejscu mówi o tym, aby najpierw usunąć belkę z własnego oka, a potem szukać źdźbła u innych...
Co się tyczy utraty dobrego imienia i "zamieszania wobec mojej osoby", to mogę tylko powiedzieć, że to nie ja tworzę to zamieszanie, to nie ja publicznie i poprzez "Gazetę Wyborczą" dochodzę do prawdy i to nie ja poddaję się nagonce, której cel był widoczny na samym początku.
Dlatego też proszę Was wszystkich, Ukochani, o modlitwę. Ja ze swej drogi nie ustąpię, bo nie poddam się agresji kłamstwa, obłudy, zazdrości i nikczemności! Wiem, że jestem niewinny, i wiem, że nie ma i nie może być żadnego dowodu na kłamstwa i potwarze, którymi jestem obrzucany. Kłamstwo pozostanie kłamstwem, choćby powtarzało je tysiące dziennikarzy i w ślad za nimi powtarzali je ludzie choćby w jak najlepszej wierze! Ja nie mogę sprzeniewierzyć się prawdzie, nie mogę sprzeniewierzyć się Ewangelii i nie mogę sprzeniewierzyć się walce o Polskę, o sprawiedliwość, o los przyszłych pokoleń. Z tego mnie Bóg rozliczy i z tego, co uczyniłem, będę przed Nim odpowiadać! Wstępu do królestwa niebieskiego nie da się kupić jak wczasów, nie da się zagwarantować żadnym dekretem ani decyzją personalną. A tylko to się liczy i to jest nasz cel. Amen.
Porozmawiaj o tym na FORUM