Przygotowanie jest szansą

KAI

publikacja 01.10.2004 05:35

Sytuacja małżeństw i rodzin w Polsce jest katastrofalna - to coraz częściej powtarzana ocena tego co dzieje się w kraju.

Winna jest nie tylko zła polityka prorodzinna państwa. Co zrobić, by para, która decyduje się na ślub, składała sobie przysięgę ze świadomością, że małżeństwo jest sakramentem i to nierozerwalnym? Wydaje się, że konferencje przedmałżeńskie, często nazywane "straconą szansą Kościoła", są z różnych przyczyn niewystarczającym przygotowaniem. Kościół proponuje nowe rozwiązanie, by dać młodym czas i okazję do pogłębiania wiedzy o małżeństwie już od szkoły średniej. Bieg po pieczątki Narzeczeni, którzy przychodzą do księdza i proszą o ślub kościelny otrzymują informację jak należy przygotować się do małżeństwa i kartkę do zbierania pieczątek. Potrzebna jest pieczątka po zaliczeniu 10 konferencji przedmałżeńskich - dotyczących życia w małżeństwie, budowania miłości, wychowania dzieci, sakramentów i liturgii, trzy pieczątki z parafialnej poradni rodzinnej i pieczątki z dwóch spowiedzi. Są one potrzebne, by można było zweryfikować rzeczywisty udział młodych w konferencjach. Wszystko powinno zająć około trzech miesięcy spokojnego przygotowania do sakramentu małżeństwa. W praktyce bywa różnie. Narzeczeni powinni brać udział w konferencjach przedmałżeńskich we własnej parafii, ale żeby zaliczyć je w krótszym terminie, młodzi często jeżdżą po różnych parafiach i zbierają tam "zaliczenia". Bieganie z karteczką do pieczątek nie sprzyja ukojeniu i tak napiętych przed ślubem nerwów, trudno też mówić wtedy o solidnym przygotowaniu do małżeństwa. - Staram się przeciwdziałać tym wędrówkom po parafiach, bo narzeczeni wynoszą z nich najwyżej poczucie, że wpadli w kościelną biurokrację - mówi ks. Marek Kruszewski, który prowadził kursy przedmałżeńskie w podwarszawskich Falenicy i Zielonce. - Wiele osób chce jak najszybciej dostać pieczątkę i mieć kurs z głowy, to jest naturalne, ale moją rzeczą jest starać się wykorzystać ten czas, kiedy są na konferencji. Chcę przekazać im jak najwięcej treści w sposób, który mogą zaakceptować. Zdaniem ks. Kruszewskiego, młodzi, choć się do tego nie przyznają, niekiedy naprawdę chcą się dobrze przygotować do małżeństwa jako sakramentu. - Bardzo trudno jest im mówić o własnej religijności, nie mają tej łatwości w dyskusji o sprawach wiary, której nabierają osoby po formacji w ruchach czy stowarzyszeniach - powiedział. Jeśli młodym nie odpowiada duchowość ruchów, nie chcą lub nie mogą poświęcać swojego czasu na spotkania pogłębiające wiedzę religijną, to konferencje przedmałżeńskie są ich jedyną okazją na formację w wieku dorosłym. Konferencji nie prowadzą tylko księża, część tematów omawiają świeccy, np. małżeństwa zaangażowane w stowarzyszenia rodzinne lub ruchy religijne. Dla ks. Kruszewskiego ważna jest ich obecność na konferencjach. Mogą podzielić się z narzeczonymi swoim doświadczeniem i spotkania nie są nudne. Dodatkowo ksiądz prosi małżeństwa o krótkie świadectwa na koniec kursu. Nie wszyscy prowadzący podchodzą z zaangażowaniem do konferencji przedmałżeńskich. Bywa, że trwają one 20-30 minut i są prowadzone w formie wykładu, a potem prowadzący podpisuje karteczkę. - Wszystko zależy od tego czy w danej parafii jest ksiądz oddelegowany do tej pracy, czy mu na tym zależy, czy przypadkiem nie ma innych zajęć, którym poświęca całą swoją energię i zapał, i czy liczba konferencji oraz liczebność jej uczestników nie jest zbyt duża - mówi ks. Andrzej Rębacz, dyrektor Krajowego Ośrodka Duszpasterstwa Rodzin. Uważa on, że nie można zrzucać całej odpowiedzialności za jakość konferencji na prowadzących. Ważna jest także postawa samych narzeczonych, czy poważnie podchodzą do przygotowania do małżeństwa jako sakramentu. Zdaniem ks. Kruszewskiego nie wszyscy księża mają dar pracy w duszpasterstwie rodzinnym, więc także z narzeczonymi. - Przez dwa lata pracowałem w seminarium z klerykami i widziałem, że rzeczy, które mnie bardzo interesują, dla wielu kleryków są nudne. Nie wszyscy potrafią i chcą pracować na rzecz rodziny - powiedział. Jego zdaniem, wiele zależy też od świeckich, którzy "wychowają sobie kapłana". - Z seminarium wychodzi półprodukt, dopiero parafianie mogą zrobić z niego prawdziwego księdza - uważa. Podkreślił, że praca wśród rodzin może wiele dać kapłanowi, bo rodziny dzielą się z nim swoim ciepłem. Ksiądz musi tylko odkryć tę wartość.

Więcej na następnej stronie

Dla osób, które nie mogą uczestniczyć w parafii w aż 10 spotkaniach, organizowane są kursy weekendowe, prowadzone przez Stowarzyszenie "Spotkania Małżeńskie", Ruch Światło-Życie lub diecezje. - Może to jest jedno z lepszych rozwiązań - uważa Joanna, która razem z narzeczonym uczestniczyła w kursie parafialnym na warszawskim Bródnie. - Dla mnie za mało było rozmów o Bogu, mniej wartościowe wydawały mi się dyskusje o rozwiązywaniu problemów małżeńskich, bo nie po to przychodzi się do kościoła. Jest wiele poradników o tym, jak radzić sobie z konfliktami, o Bogu po skończeniu religii w szkole rzadko mamy okazję porozmawiać. Być może na weekendowych rekolekcjach są lepsze warunki, by więcej mówić o wierze. Ambitne czy trendy? "Wieczory dla zakochanych", będące alternatywną formą przygotowania do małżeństwa, cieszą się niezwykłą popularnością, choć wymagają od narzeczonych większej aktywności i nie można ich zakończyć szybciej niż w 9 tygodni. Najczęściej - choć mylnie - kojarzone są z dominikanami, ale to nie zakonnicy wprowadzili tę formę konferencji przedmałżeńskich. Twórcami programu są Irena i Jerzy Grzybowscy, założyciele Stowarzyszenia "Spotkania Małżeńskie". - Podczas jednych z naszych rekolekcji narodził się pomysł, by to, czego uczymy małżonków, nauczyć narzeczonych - powiedział Grzybowski. Dziś Stowarzyszenie, które we wrześniu br. zostało zatwierdzone przez Stolicę Apostolską, prowadzi Wieczory w kilkunastu dużych miastach w kraju. Zasada jest jedna: oprócz nauki Kościoła o małżeństwie i rodzinie, trzeba przekazać młodym wiedzę o prowadzeniu dialogu. Program Wieczorów objęty jest ścisłą tajemnicą, każda para zobowiązuje się zachować milczenie i nie upubliczniać testów, jakie rozwiązują na spotkaniach. Po co ta konspiracja? - Pytania, na które odpowiadają narzeczeni są proste, bez odpowiedniego wprowadzenia i komentarza nie przynoszą zamierzonego skutku, czyli wzajemnego poznania się pary - tłumaczy Grzybowski. - Trzeba pamiętać, że odpowiedzi mogą wpłynąć na ich przyszłe życie. Spotkanie prowadzi para małżeńska i ksiądz. Nie może to być jakikolwiek kapłan, musi mieć za sobą formację "Spotkań Małżeńskich". To pociąga za sobą konieczność weekendowych wyjazdów na rekolekcje. - Dlatego naszymi księżmi są najczęściej zakonnicy, bo diecezjalnym trudniej jest opuścić parafię w niedzielę, kiedy jest najwięcej pracy - tłumaczy Grzybowski. Ze "Spotkaniami Małżeńskimi" współpracują m.in. karmelici, pallotyni, salwatorianie, salezjanie, jezuici i oczywiście dominikanie. Dla wielu młodych, którzy chodzą na Msze do dominikańskich kościołów, a potem zapisują się tu na Wieczory dla Zakochanych, te kursy stają się dominikańskie, a przez to modne, czyli w języku młodzieży - trendy. Narzeczeni wolą je - zachęcani przez znajomych - od cieszących się niestety złą sławą kursów parafialnych. Wieczory mają jedną wadę: elitarność. - Grupy nie mogą być duże, nie ma też wystarczająco dużo małżeństw, które mogą prowadzić konferencje, więc w ciągu roku nie odbywa się zbyt wiele kursów - tłumaczy dominikanin, o. Marcin Mogielski, który przez 5 lat prowadził Wieczory dla Zakochanych w Warszawie. To sprawia, że zapisy na Wieczory robione są z dużym wyprzedzeniem, nie wszyscy chętni mają możliwość uczestniczenia w nich. Poza tym odbywają się tylko w dużych miastach, najmniejsze z nich to Przemyśl i Rzeszów. - Staramy się utrzymać tę elitarność Wieczorów, żeby nie spłycić ich formuły, by nie stały się tylko miejscem rozwiązywania testów - twierdzi Grzybowski. - Poza tym zasada jest taka, by Wieczory organizować przy ośrodkach "Spotkań Małżeńskich", a one są w dużych miastach, obecnie w około 20. Każde spotkanie Wieczorów trwa 2-2,5 godziny, cały kurs 9 tygodni. Od narzeczonych wymaga się pracy w parach. Wieczorów nie można "odbębnić", przyjść, posłuchać, zaliczyć kolejny podpis. - Te spotkania są ambitniejsze i trudniejsze, ale o dziwo nie zniechęcają nikogo, wręcz przeciwnie, wciąż przeżywamy prawdziwe oblężenie - stwierdził o. Mogielski. - Może właśnie dlatego, że nie przeprowadzamy ich rutynowo i dotyczą powszechnych problemów. Dla osób, które z różnych przyczyn nie mogą przejść całych dziewięciu spotkań lub mieszkają z dala od dużych miast albo w dwóch różnych miejscowościach, przeznaczone są weekendy dla zakochanych. W skróconej, ale wciąż tej samej formie, mogą uczyć się podstaw dialogu oraz nauki Kościoła o sakramencie małżeństwa.

Więcej na następnej stronie

Miłość po chrześcijańsku Niezależnie od tego, jakiego rodzaju formę katechez przedmałżeńskich narzeczeni zaliczą: 10 spotkań w parafii, Wieczór dla Zakochanych czy weekend rekolekcyjny, muszą zdobyć trzy pieczątki w Parafialnej Poradni Rodzinnej. Każda pieczątka oznacza jedno spotkanie w ramach nauki naturalnego regulowania poczęć, czyli obserwacji organizmu kobiety dla wyznaczenia dni płodnych i niepłodnych. Kościół zabrania stosowania antykoncepcji w jakiejkolwiek formie, dlatego przyszli małżonkowie muszą przejść taki kurs. Nie jest on łatwy dla żadnej ze stron - ani dla prowadzącego spotkania doradcy życia rodzinnego, ani dla uczestników. - Od jakiegoś czasu przygotowywałam się do małżeństwa i planowania rodziny w sposób naturalny, prowadziłam wykres, mierzyłam sobie temperaturę - mówi Joanna. - Na spotkaniu zadałam doradczyni kilka pytań, które nasunęły mi się w trakcie własnych obserwacji. Na żadne nie umiała mi odpowiedzieć - wspomina. Problemem nie jest brak teoretycznego przygotowania, bo doradcy życia rodzinnego muszą ukończyć studia - pięcioletnie w Instytucie Studiów nad Rodziną lub dwuletnie podyplomowe w Studium Życia Rodzinnego. Razem z dyplomem absolwenci otrzymują misję kanoniczną, co oznacza, że pracują w imieniu Kościoła katolickiego - zarówno przygotowując narzeczonych do małżeństwa, jak i pomagając rodzinom w kryzysowych sytuacjach. Często jednak wykłady o stosowaniu naturalnej metody planowania rodziny prowadzą osoby samotne, które nigdy nie miały dzieci lub członkinie instytutów życia konsekrowanego czy zakonnice bezhabitowe. - Byłoby idealnie, gdyby o naturalnych metodach regulacji poczęć mówili małżonkowie, którzy stosują je w swoim pożyciu - mówi Elżbieta Chojnacka, krajowy doradca życia rodzinnego. - Niestety, nie mamy aż tak wiele małżeństw, więc spotkania prowadzą także osoby przygotowane do tego teoretycznie. Nie można jednak twierdzić, że robią to gorzej - uważa. Zdaniem Elżbiety Chojnackiej w Polsce jest wystarczająco dużo wykształconych doradców, by - tak jak nakazuje to Dyrektorium Duszpasterstwa Rodzin - każda parafia w kraju miała poradnię rodzinną. Jednak według prowadzonych przez Ośrodek statystyk wynika, że poradnia działa zaledwie przy co czwartym kościele. - W 2003 roku mieliśmy 2 748 poradni, w których pracuje 4 827 doradców, a parafii jest 9 967 - powiedziała Chojnacka. - To zdecydowanie za mało. Dlaczego poradni jest tak mało? Proboszczowie narzekają, że brakuje doradców, sami doradcy, że brakuje motywacji finansowej. - Niezwykle rzadko zatrudniani są na etat, a są to osoby, które chcą założyć własne rodziny i muszą mieć z czego je utrzymać - twierdzi Chojnacka. - Poradnictwo nie może być jedynie pracą charytatywną. Tym bardziej, że doradca nie zajmuje się tylko narzeczonymi, ale także problemami małżeństw, w niektórych rejonach kraju doradcy niekiedy pomagają bezrobotnym w poszukiwaniu pracy. Niewystarczająca liczba poradni powoduje, że w określonych miesiącach są one okupowane przez narzeczonych, którym się spieszy. Najwięcej ślubów jest wiosną, mniej jesienią, choć w okresie letnim kolejki do poradni wydłużają się - bo doradcy też chcą mieć urlop. "Kurs antymałżeński" - Dla nas sukcesem jest, gdy para się rozmyśli i nie dojdzie do ślubu - wyznał prowokacyjnie Jerzy Grzybowski. Jego postawa nie jest wyjątkowa. Większość księży nazywa konferencje przedmałżeńskie "kursami antymałżeńskimi". - Moim zdaniem ok. 40 proc. małżeństw zawieranych jest nieważnie, bo ludzie nie zdają sobie sprawy z tego co robią - uważa ks. Kruszewski. - Ale jako ksiądz nie mogę być mądrzejszy od nich i rozwiązywać to, co sobie zaplanowali - dodał. Jego zdaniem, brak dobrze przemyślanej decyzji widać niekiedy przy pierwszym spotkaniu z narzeczonymi. - Jeśli chłopak z wykształceniem podstawowym, powybijanymi zębami, alkoholizmem w początkowym stadium przyprowadza dziewczynę w ciąży, która jest na pierwszym, drugim roku studiów, to taki związek nie ma szans - mówi ks. Kruszewski. - I wtedy moim obowiązkiem jako księdza jest zapytać, czy ona jest pewna tej decyzji. Ale mogę tylko pytać o wątpliwości, jeśli ich nie ma, to nie wolno mi ingerować w życie młodych.

Więcej na następnej stronie

Testy, które narzeczeni rozwiązują na "Wieczorach dla Zakochanych", zawierają pytania, mające pokazać parze różnice w poglądach na małżeństwo i nie tylko. Młodzi nie zawsze rozmawiają ze sobą szczerze przed ślubem. - Narzeczeni dowiadują się, że to drugie nie chce mieć dzieci lub jest niewierzące. Właściwie prawie każdy "Wieczór dla Zakochanych" kończy się rozstaniem jednej pary - mówi Grzybowski. Nie zdarzyło się jednak, żeby ktoś miał o to żal do organizatorów spotkań - odnajdują problem w sobie, nie w kursie przedmałżeńskim. - Ludzie przychodzą na kurs po raz drugi, ale już z innym narzeczonym czy inną narzeczoną - dodaje Grzybowski. - Wspólne życie to nie to samo co randka i trzeba, by młodzi wiedzieli o tym zawczasu, zanim zniszczą sobie nawzajem życie - podkreśla. Rewolucja w katechezie przedmałżeńskiej - Wszystkie badania wskazują na to, że młodzież najbardziej ceni w życiu rodzinę, a jednak coraz więcej małżeństw się rozpada - przypomina o. Andrzej Rębacz. - Wygląda na to, że nieudane małżeństwa są efektem małej odporności na czasem banalne przeszkody. Młodzi nie są też świadomi że małżeństwo jest nierozerwalne, gdyż jest sakramentem. Tradycyjne i niekonwencjonalne kursy przedmałżeńskie, nawet jeśli są bardzo dobrze i z pasją przeprowadzone, nie zmienią w ciągu 9-10 spotkań czy trzydniowych rekolekcji młodych zakochanych w świadomych sakramentu małżeństwa narzeczonych. Stąd nowa propozycja ze strony Kościoła w Polsce: roczna katechizacja przedmałżeńska dla uczniów szkół ponadgimnazjalnych. Katechezy mają odbywać się w parafii, składać się będą z 25 spotkań. - To będą konferencje dla chętnych i myślę, że chętni się znajdą, bo jeśli zaproponuje się młodzieży coś sensownego, choć trudnego, to ona to przyjmie - uważa o. Rębacz. Przypomniał protesty, kiedy wprowadzano obowiązek przygotowywania się do bierzmowania w parafii. - Młodzi to zaakceptowali i nie ma przeszkód, by z osób, które już otrzymały sakrament bierzmowania, utworzyć grupę, która przygotowywać się będzie do małżeństwa - tłumaczy. Będą wówczas bardziej świadomi, że małżeństwo jest sakramentem, a nie podlegającą modyfikacji decyzją na jakiś czas. Poza tym, ma to umocnić więź młodego człowieka z parafią. Łatwiej będzie mu w wieku dorosłym zaangażować się w jej życie. W parafii ma być powoływany specjalny zespół pastoralny, złożony z duszpasterza, doradcy życia rodzinnego, przedstawiciela ruchów małżeńskich i rodzinnych oraz Stowarzyszenia Rodzin Katolickich. Program katechezy obejmuje zagadnienia z teologii małżeństwa i rodziny, problematykę obrony życia oraz omawia sposoby organizowania się w stowarzyszeniach i grupach pogłębionej formacji. Młodzież ma uczyć się naturalnych metod rozpoznawania płodności. Analogiczną roczną katechizację przedmałżeńską mają organizować duszpasterstwa akademickie. Wskazania dotyczące rocznej katechezy przedmałżeńskiej znajdują się w Dyrektorium Duszpasterstwa Rodzin, zatwierdzonym w maju 2003 roku przez Konferencję Episkopatu Polski. Opracowano już także program tej katechezy, powstają dwa podręczniki. Tego rodzaju przygotowania do małżeństwa nazywane będzie bliższym i z czasem stanie się warunkiem zawarcia ślubu kościelnego. - Oczywiście z różnych przyczyn nie wszyscy wezmą udział w przygotowaniu bliższym w szkole średniej czy podczas studiów, dlatego nadal obowiązywać będzie przygotowanie bezpośrednie, składające się tak jak do tej pory z 10 konferencji przedmałżeńskich i trzech spotkań w poradni życia rodzinnego - podkreśla o. Rębacz. - Nasza propozycja rocznej katechizacji otwiera szansę przygotowania się do tego sakramentu dużo wcześniej, bez nerwowej bieganiny przed samym ślubem. Obecnie mamy takie czasy, że trzeba uświadamiać młodym co to znaczy być człowiekiem ochrzczonym, bo nie będzie chrześcijańskich małżeństw bez chrześcijańskich narzeczonych. Im wcześniej rozpocznie się taką formację, tym lepsze przyniesie rezultaty. Ważna jest także katecheza dla rodziców, by wiedzieli, że taki rodzaj przygotowania jest dobry dla ich dzieci. - Ten nowy program nie ma odsiewać niewierzących czy niepoważnie podchodzących do sprawy wiary, ale sprawić, by wszyscy, którzy proszą o ślub kościelny, byli do tego porządnie przygotowani - podkreśla o. Rębacz. Program rocznych katechez przedmałżeńskich wprowadzany będzie stopniowo, do tej pory zainteresowało się nimi kilka diecezji. Na przykład w diecezji bielsko-żywieckiej biskup Tadeusz Rakoczy już od tego roku szkolnego zachęca zarówno katechetów, jak i młodzież do udziału w rocznej katechezie przedmałżeńskiej. Także w diecezji sosnowieckiej od października ma obowiązywać nowa forma przygotowania do sakramentu małżeństwa. Niektórzy księża na początek wprowadzają elementy programu na szkolnej katechezie. Nowy program, jeśli zostanie wprowadzony w całej Polsce, może być prawdziwą rewolucją w sposobie przygotowywania do sakramentu małżeństwa. - W ostatnim czasie miała miejsce negatywna rewolucja życia rodzinnego, katastrofalna liczba rozwodów i trzeba odpowiedzieć na to pozytywną rewolucją w przygotowaniu do małżeństwa - podkreślił o. Rębacz.