publikacja 04.10.2004 06:26
jak dowiaduje się Rzeczpospolita, dotychczasowe zabiegi prałata Jankowskiego są nie tylko bezowocne, ale uświadomiły mu, że znalazł się w sytuacji bez wyjścia.
- Arcybiskup Gocłowski musi zrewidować swoje stanowisko w sprawie ks. Jankowskiego - domagają się sympatycy prałata. Wielkie nadzieje wiązali z jego pobytem w Watykanie. Tymczasem, jak dowiaduje się "Rz", dotychczasowe zabiegi prałata są nie tylko bezowocne, ale uświadomiły mu, że znalazł się w sytuacji bez wyjścia. Po niedzielnej mszy przed kościołem św. Brygidy w Gdańsku zgromadził się kilkusetosobowy tłum. - To wielce szokująca, a zarazem niegodziwa decyzja, oparta na mocno pokrętnych i niezrozumiałych zarzutach - mówił o zamiarze wszczęcia procedury odwołania ks. Jankowskiego przewodniczący komitetu obrony prałata Bogusław Duffek. Rzęsiste oklaski towarzyszyły niemal każdemu wypowiedzianemu przez niego zdaniu. Wierni dowiedzieli się o dwóch protestach wysłanych do arcybiskupa Tadeusza Gocłowskiego i żądaniu "niezwłocznego zaniechania wszelkich bezprawnych działań" skierowanych przeciwko "legendzie polskiej 'Solidarności' i wolnościowych dążeń Polaków". - Postępowanie arcybiskupa godzi w wiernych i podsyca niepokoje. Grozi to rozbiciem parafii i odejściem licznych wiernych - ostrzegał Duffek. - Kościół to nie hierarchowie. Kiedy komornik wchodzi do kurii i zajmuje meble i konta, to także jest to problem, którym żyją wierni - wytykał Wojciech Podjacki, szef ultraprawicowej Ligi Obrony Suwerenności nawiązując do sprawy Stella Maris. Chodzi o aferę prania brudnych pieniędzy w diecezjalnym wydawnictwie, za którą niektórzy obarczają moralną odpowiedzialnością również arcybiskupa Gocłowskiego. Ostrym wypowiedziom towarzyszyło jednak nawoływanie do spokoju. - Działajmy odważnie, ale i rozważnie - akcentowali aktywiści komitetu, łagodząc nastroje tych wiernych, którzy chcieli już ustawiać pikiety pod gdańską kurią. W rozmowie z "Rz" szef komitetu Bogusław Duffek nie ukrywał, że sympatycy ks. Jankowskiego wierzą, że mimo wszystko możliwy jest kompromis. "Jako Polacy i katolicy" nie chcieliby rozbijać jedności Kościoła i taka też nie jest intencja ks. Jankowskiego, który zresztą tuż przed wyjazdem do Rzymu prosił swych zwolenników, by "się wyciszyli i ufali". Tymczasem ks. arcybiskup Gocłowski poproszony przez "Rz" o komentarz do ostatnich wydarzeń stwierdził: - Nie daj Boże, żeby arcybiskup miał komentować przebieg wiecu. Nie znam treści listu. To nie są parafianie. Na pytanie, czy może zrewidował swą decyzję, odparł tylko: - To nieprawdopodobne.
Prałat Jankowski kilka dni temu nieoczekiwanie poleciał do Rzymu, co komentowano jako próbę zyskania poparcia w kręgach watykańskich. Jednak jedno z naszych źródeł kościelnych mówi, że tak naprawdę dopiero w Watykanie prałat przekonał się, jak bardzo poważne jest jego położenie i że znalazł się w sytuacji bez wyjścia. Również dobrze zorientowany obserwator Watykanu potwierdza, że wszelkie zabiegi ks. Jankowskiego - któremu udało się na przykład przy okazji jednej z uroczystości zetknąć z kardynałem Angelo Sodano, watykańskim sekretarzem stanu - są skazane na niepowodzenia. - Jest pewne grono księży sympatyzujących z prałatem, którzy uważają, że jest on prześladowany przez polskie media. Dzięki nim mógłby cudem zostać "wepchnięty" w jakąś kolejkę i znaleźć się na odległość słowa z papieżem. Ale na tym wszystko by się skończyło. Skandal związany z księdzem Henrykiem Jankowskim przyciąga uwagę zachodnich mediów. Na wczorajszym wiecu przed kościołem św. Brygidy pojawiła się niemiecka telewizja, która z upodobaniem nagrywała wypowiedzi najbardziej antysemicko nastawionych zwolenników ks. Jankowskiego. Nie miała zresztą trudnego zadania - wiec zgromadził wiele osób wyrażających wręcz dziwaczne opinie. - Wśród księży jest może nawet osiemdziesiąt procent Żydów, którzy przechrzcili się, by rozwalić Kościół od środka - oznajmił mężczyzna, który zadeklarował, że sam jest "czysty rasowo" i "chciałby zaistnieć w komitecie obrony ks. Jankowskiego". Dziennik informuje o liście 62 posłów w obronie gdańskiego proboszcza: Posłowie ugrupowań prawicowych proszą o objęciem opieką Kościoła ks. Henryka Jankowskiego. - Dostałem taki list podpisany przez 62 posłów. Byłem zdumiony - mówił w Radiu Plus abp Tadeusz Gocłowski. - Żaden z tych parlamentarzystów nie jest członkiem parafii św. Brygidy, którą ks. Jankowski kieruje. List podpisali posłowie LPR, Domu Ojczystego, ROP, Ruchu Katolicko-Narodowego oraz Samoobrony. Zamieszcza też zatytułowany "Nie mieszajmy do tego Pana Boga" wywiad z profesorem prawa kanonicznego ks. Remigiuszem Sobańskim: - Kościół nie jest tak zhierarchizowany jak mogłoby się wydawać, skoro biskup chce odwołać proboszcza, a ten może mu powiedzieć: nie. - Całe prawo w Kościele funkcjonuje na zasadzie porozumienia wiary i woli przestrzegania prawa. Kościół nie dysponuje środkami przymusu. Nawet najbardziej radykalnie sformułowany nakaz ostatecznie napotyka granicę w sumieniu człowieka. Ktoś może wypowiedzieć wiarę i wystąpić z Kościoła.
- Albo zignorować normy prawne i znaleźć się poza nim? - Również. Udzielenie i przyjęcie święceń oznacza, że biskup zapewni nowemu kapłanowi pracę, z której się utrzyma, a ksiądz, że przyjmie stanowiska, które powierzy mu biskup. Biskup nie może nakazać sympatyzować duchownemu z takim czy innym klubem sportowym albo orientacją polityczną. Może natomiast mu powierzyć stanowisko, jakie uzna za słuszne, jeżeli dzieje się to w granicach prawa kanonicznego. - A gdy pomimo to biskup podejmuje nietrafną decyzje, bo i tak się zdarza, trzeba się na nią zgodzić? - Może się zdarzyć, że biskup popełni błąd. I to on wówczas ponosi odpowiedzialność za tę decyzję. - Bywa, że ksiądz skonfliktowany ze swoim biskupem, przechodzi do innej diecezji. - Prawo dopuszcza taką możliwość. Ale muszą się na to zgodzić biskupi obu diecezji. - Proboszcz nawet po otrzymaniu dekretu usunięcia może się jeszcze odwołać do Watykanu. Jak kończą się takie sprawy? - Zatwierdzeniem albo uchyleniem dekretu. - Czy ksiądz może przeżywać konflikt sumienia miedzy posłuszeństwem Bogu a biskupowi? - Tylko wtedy, gdy dochodzi do różnicy zdań dotyczących dogmatów wiary. W innym przypadku nie rozumiem takiego rozdziału między posłuszeństwem Bogu a biskupowi. Pan Bóg nie kazał określonemu duchownemu być proboszczem w danej parafii. To była decyzja biskupa. Dlatego nie mieszajmy do tego Pana Boga. - Na ile proboszczowie są samodzielni w swoich działaniach? - Samodzielność księży określają ramy prawne. Ale w ich granicach samodzielność polskich duchownych jest relatywnie mała.