Problem z audiencją

Gazeta Wyborcza/a.

publikacja 05.10.2004 06:45

Prałat Henryk Jankowski coraz bliższy audiencji u Papieża - piszą korespondenci z Watykanu. - Załamał się, we wtorek wraca do Polski - mówi nasze źródło - pisze Gazeta Wyborcza.

Dziennik napisał: - Być może Jan Paweł II przyjmie na audiencji ks. Jankowskiego - donosi PAP. Agencja powołuje się na nieoficjalne wypowiedzi z Watykanu. Informacji nie potwierdza watykańskie biuro prasowe. - Nie mamy go na liście osób zaproszonych do Ojca Świętego - mówi pracownica biura. - Najprawdopodobniej prałat załatwił sobie bilet na środową audiencję ogólną - opowiada ksiądz doskonale znający watykańskie stosunki. - Takie zaproszenia drukowane na czerwonych kartonikach rozdawane są w liczbie około stu. Nie są imienne, więc jest to słabo kontrolowane. Osoby z tymi kartonikami mogą na koniec spotkania podejść do Jana Pawła II i pocałować go w pierścień. Żadne rozmowy nie są dopuszczalne. Taki bilet załatwił sobie kiedyś ojciec Rydzyk. Zrobił sobie zdjęcie i powołuje się na wpływy u Papieża. Prałat myśli pewnie o czymś podobnym. - Takie spotkanie nie ma merytorycznie znaczenia, ale wątpię, czy do niego dojdzie. Oni w Watykanie nie są tacy naiwni - mówi ks. Adam Boniecki, redaktor naczelny "Tygodnika Powszechnego". Taki scenariusz potwierdza nasze źródło w Rzymie. - Ksiądz uświadomił sobie, że nie może tu liczyć na żadną pomoc. We wtorek wraca do kraju - mówi nasz rozmówca. Do abp. Tadeusza Gocłowskiego trafił tymczasem list w obronie prałata podpisany przez 62 parlamentarzystów. Według inicjatorki zbierania podpisów Gertrudy Szumskiej, posłanki koła Dom Ojczysty, pod listem podpisali się posłowie jej koła, Samoobrony, LPR oraz posłowie niezrzeszeni. Zdaniem abp. Gocłowskiego list polityków jest "kuriozalny". - Żaden z nich nie ma nic wspólnego z parafią św. Brygidy. To jest z ich strony tylko chęć zaistnienia! - komentuje biskup. - To niedźwiedzia przysługa, jaką ci politycy robią ks. Jankowskiemu - dodaje ks. Boniecki. - To przypomina najgorsze czasy komunizmu, kiedy państwo chciało narzucić Kościołowi swoją wolę. Po powrocie do kraju prałat będzie musiał podjąć trudną decyzję o odejściu z parafii. Z naszych informacji wynika, że biskup dał mu czas do 30 października. Przypomnijmy, że gdański metropolita w ostatni czwartek publicznie ogłosił, że prałat powinien odejść z parafii. Biskup nie wierzy w zarzut molestowania seksualnego (śledztwo w tej sprawie prowadzi prokuratura w Elblągu), uważa jednak, że inne fakty (demoralizacja nieletnich i robienie z kościoła areny walki politycznej) wystarczają, żeby proboszcza odwołać.