publikacja 06.10.2004 06:06
Za zakonnymi murami znajdą schronienie kobiety, które chcą uciec sutenerom i mafii zajmującej się handlem żywym towarem - informuje Życie.
Caritas rozpoczął właśnie wielką akcję pomocy kobietom, które są zmuszane do nierządu. Pod ochroną Caritasu znajdują się teraz dwie Polki, które uciekły z niemieckich burdeli. Jedna z nich nie może wrócić, dopóki jej oprawcy nie zostaną zatrzymani. Kobieta pomaga niemieckiej policji. Druga ma małe dziecko, więc Caritas wynajął jej tajne mieszkanie w stolicy. W promieniu 60 kilometrów od Warszawy Caritas rozrzucił na trasach, wzdłuż których stoją prostytutki, ulotki z numerem telefonu, pod którym dziewczyny mogą znaleźć pomoc. Najwięcej pracuje u nas Ukrainek, Bułgarek i Białorusinek. Jednak, jak zauważa ksiądz Jaworski, najlepszym sposobem dotarcia do nich, jest wyjście na ulicę i rozmowa. - Są dokładnie kontrolowane przez "opiekunów" a każdy numer, pod który dzwonią, jest dokładnie sprawdzany - zauważa ksiądz. - Kobiety wystawiane są na aukcjach. Chodzą po wybiegu, a klienci niemal zaglądają im w zęby. W zależności od wyglądu, kobieta kosztuje od kilkuset do kilkutysięcy dolarów - mówi ksiądz Jaworski. Kwotę tę kobiety muszą później "odrobić". Oporne są bite i gwałcone. Ksiądz wspomina historię, jaka opowiadał mu jeden z policjantów podczas szkolenia, jakiemu poddano siostry zakonne. Sutenerzy przywiązali jedną z opornych kobiet do drzewa i dźgali ją scyzorykiem po udach. Oglądały to inne, które w ten sposób zmuszano do posłuszeństwa. Od kilku lat ulicznym prostytutkom pomaga siostra Anna Balchan z Katowic. - Wiele z tych dziewcząt zgłasza się do nas same. Najbardziej potrzebują pomocy lekarza. Zazwyczaj są chore, stan ich psychiki jest fatalny - zauważa siostra Balchan. Caritas, przykładem włoskim, zorganizował sieć lokali tzw. bezpiecznych przystani, w których będą umieszczane kobiety, które zdecydują się uciec sutenerom. - Dobrze, że pomocą zajęły się siostry, bo ofiary darzą osoby w habitach zaufaniem - zauważą siostra Anna. - Uciekają natomiast przed wolontariuszami, obawiając się, że to kolejni sutenerzy - dodaje. Caritas ściśle współpracuje z policją. - Funkcjonariusze przeprwadzają szkolenia z naszymi wolontariuszami. Wiedzą, że mogą do nas skierować każdą osobę, która chce uciec prześladowcom - mówi ksiądz. Jaworski obawia się, że wolontariusze największy problem będą mieli z dotarciem do ofiar więzionych w agencjach towarzyskich. W podwarszawskim Aninie działa burdel, do którego przywożony jest lekarz, kosmetyczka, fryzjerka i manikurzystka. Kobiety, które tam pracują, w ogólne nie kontaktują się ze światem zewnętrznym. - To dla nas wielka czarna dziura. Ale tym samym wielkie pole do popisu dla policji, która powinna jak najczęściej kontrolować takie miejsca - zauważa ksiądz. * Numer anonimowego telefonu, pod który kobiety mogą zgłaszać się po pomoc: 0 600 008 500.
Gazeta zamieszcza też wywiad z siostrą Eugenią Bonetti, koordynatorką programu pomocy dla kobiet zmuszanych do prostytucji, misjonarka Matki Bożej Pocieszycielki. - Kiedy siostry zakonne zaangażowały się w pomoc prostytutkom? - Pracę z kobietami z ulicy rozpoczęłam 15 lat temu. Wszystko dlatego, że to one jako pierwsze zaczęły prosić o pomoc. We Włoszech zmuszanych do prostytucji jest wiele kobiet z Nigerii. To one najpierw szukały u nas schronienia. W ostatnich latach pojawiły się kobiety z Albanii, Rumunii i Europy Środkowo-Wschodniej, w tym z Polski. - Dajecie tym kobietom dom nad głową i pomoc lekarską. Jak długo mogą być pod waszą opieką? - Od pół roku do dwóch lat. Czasami, gdy mają małe dziecko mogą zostać dłużej. Przez ten czas uczą się języka, zawodu, są resocjalizowane. W 1996 roku z pomocą posłów udało nam się doprowadzić do ustanowienia prawa, które zapewnia cudzoziemkom zmuszanym do pracy na ulicy pomoc i ochronę. Dziewczyna dostaje włoską wizę pobytową. To bardzo ważne, bo często kobietom odbierane są paszporty i wszystkie dokumenty. Włochy są jedynym krajem, który tak dalece pomaga kobietom, które chcą się wyrwać z rąk sutenerów. Np. w Niemczech pomoc takim kobietom zapewniana jest tylko wówczas, gdy zdecydują się na zgłoszenie przestępstwa. Pomoc i ochronę otrzymują w trakcie śledztwa i procesu, jeżeli oczywiście do niego dojdzie. Później pozostawiane są same sobie. W innych państwach europejskich są one od razu deportowane do swojego kraju. Natomiast we Włoszech pomoc gwarantowana jest przez dłuższy czas. Dopóki taka osoba nie nauczy się normalnie funkcjonować. - Na czym polega praca sióstr? Obecnie mamy 100 domów w których pracuje 250 sióstr. Są to tzw. domy rodzinne. W każdym mieszka około 6-7 dziewczyn. Czasem z dziećmi. W ciągu roku udaje nam się pomóc 500-600 kobietom. W ciągu sześciu lat funkcjonowania prawa pomogłyśmy 5 tysiącom. dziewczyn. Szacujemy, że we Włoszech do pracy na ulicach zmuszanych jest aż 50-70 tysięcy kobiet. Bardzo ważna jest praca w nocy. Siostry wychodzą na ulice. Rozmawiają z kobietami, które tam pracują i próbują dowiedzieć się, czy nie potrzebują pomocy. Funkcjonuje też specjalny telefon, pod który mogą one zadzwonić i porozmawiać, dowiedzieć się, gdzie mogą otrzymać pomoc. Kierujemy ją głównie do dziewczyn, które są sprzedawane w swoich krajach, by oferowały usługi seksualne na przykład we Włoszech. Poza Polską, pomagamy wprowadzić taki program w Nigerii, Albanii i Rumunii