Generał nie wie?

Trybuna/Życie/a.

publikacja 07.10.2004 06:16

Do dziś nie wiem, kto był inspiratorem zabójstwa ks. Jerzego Popiełuszki - stwierdził wczoraj gen. Wojciech Jaruzelski - donosi Trybuna. Inaczej o sprawie pisze Życie.

Odniósł się do notatki z 1984 r. ujawnionej we wtorek przez historyka prof. Andrzeja Paczkowskiego. Z dokumentu wynika, że generał Jaruzelski - ówczesny premier i jego współpracownicy, przypuszczali tuż po porwaniu księdza, że całą akcję mógł inspirować Mirosław Milewski, jeden z sekretarzy KC PZPR, czołowy przedstawiciel partyjnego "betonu". Gen. Jaruzelski i dziś nie wyklucza, iż za porwaniem ks. Popiełuszki 19 października 1984 r. stał Milewski. - Nie mam jednak żadnych dowodów - powiedział we wczorajszym programie "Prosto w oczy" w TVP1. Medialna burza w sprawie Milewskiego wybuchła po tym, jak prof. Paczkowski ujawnił na wtorkowym spotkaniu w redakcji "Rzeczpospolitej", dotyczącym nowej książki o ks. Popiełuszce, nieznaną notatkę z narady zorganizowanej 25 października 1984 r. Z premierem Jaruzelskim rozmawiali: gen. Michał Janiszewski, szef URM i płk Bogusław Kołodziejczak, szef Kancelarii KC PZPR. Rozmowę notował doradca generała, nieżyjący już Wiesław Górnicki. Według tej notatki generał i jego rozmówcy byli zgodni, że: "Politycznym inspiratorem porwania - niezależnie od indywidualnego fanatyzmu sprawcy - mógł być wyłącznie towarzysz Mirosław Milewski". - Była to luźna dyskusja odnotowana piórem bardzo utalentowanego dziennikarza - mówił w TVP o naradzie sprzed 20 lat Wojciech Jaruzelski. Przypomniał, że wówczas w PZPR toczyła się walka między różnymi nurtami. - Był nurt proreformatorski, prodemokratyczny, który za parę lat doprowadził do Okrągłego Stołu i był nurt dogmatyczny, konserwatywny, jak to nazywano wówczas - "beton". Generał wyjaśnił, że nie było jednak dowodów winy Milewskiego. - Uznałem, że nie można na zasadzie domniemań oskarżyć publicznie człowieka. Wskazywanie na Milewskiego palcem i odwoływanie go (z funkcji partyjnych - przyp. red.) w świetle jupiterów byłoby linczem politycznym - mówił. Przyznał, że mogłoby to wywołać również bunt w partii. - Doskonale to rozumiem. Generał Jaruzelski był na ogół politykiem pragmatycznym, który miał do rozstrzygnięcia wiele kwestii, jeśli chodzi o układ sił w elicie rządzącej - stwierdził prof. Paczkowski, drugi gość programu. Dodał, iż zastanowiło go, że wszystkim uczestnikom spotkania w 1984 r. od razu przyszedł do głowy Milewski. - W ówczesnym establishmencie istniał bardzo glęboki podział. Ten Milewski nie przypadkiem wyskoczył, był postrzegany jako pewne zagrożenie. Generał pytany przez prowadzacą program Monikę Olejnik, czy mocodawcy zabójców mogli być w Moskwie, odpowiedział: - Nie mamy na to żadnych dowodów. Dodał, że Grzegorz Piotrowski ani jego wspólnicy, nigdy nie wspominali o mocodawcach. Zacytował list od Piotrowskiego, w którym zabójca księdza zapewnia, że ten czyn nie był planowany jako zamach przeciwko państwu, partii i generałowi Jaruzelskiemu. Prof. Paczkowski przyznał, że wiedza prokuratorów i historyków o okolicznościach zabójstwa nadal nie jest pełna. Jego zdaniem wszystkie hipotezy dotyczące tamtych wydarzeń są równorzędne. Paczkowski dodał, że ujawnił notatkę Górnickiego dopiero teraz, bo nadarzyła się ku temu sposobność. - Od dawna nie uczestniczyłem w żadnej dyskusji na temat ks. Popiełuszki - wyjaśnił. Powiedział, że ma jedynie kopię notatki, jej oryginał jest w posiadaniu osoby prywatnej. Nie wie, czy udostępni dokument Instytutowi Pamięci Narodowej, który prowadzi śledztwo w sprawie okoliczności śmierci ks. Popiełuszki. - Nie mam takiego obowiązku prawnego. Ponadto dokument nie ma znaczenia procesowego - stwierdził Paczkowski, który jest też członkiem kolegium IPN. Tymczasem IPN oczekuje przekazania notatki. W oświadczeniu Instytutu czytamy, że dokument nie jest znany tej instytucji. 75-letni gen. Milewski zaprzeczył wczoraj w rozmowie z Radiem Zet, że miał związek ze śmiercią Popiełuszki. - To jest albo brzydka zabawa, albo podłość. Nigdy nikogo nie zabiłem, tym bardziej księdza jakiegoś - powiedział. Życie pisze o sprawie w innym tonie: Prawdziwe trzęsienie ziemi wywołało ujawnienie przez historyka, prof. Andrzeja Paczkowskiego, notatki, z której wynika, że inspiratorem porwania księdza Jerzego Popiełuszki w 1984 r. był ówczesny sekretarz KC PZPR i były szef MSW - gen. Mirosław Milewski.

Więcej na następnej stronie

- Zadaniem prokuratora Instytutu Pamięci Narodowej bedzie ustalenie, czy generalowi Mirosławowi Milewskiemu można przypisać sprawstwo kierownicze, podżeganie, czy też pomocnictwo - powiedział szef pionu śledczego IPN prof. Witold Kulesza, zapowiadając wszczęcie przez Instytut śledztwa w sprawie ujawnionej wczoraj notatki. Sam Milewski twierdzi, że ze śmiercią ks. Jerzego nie miał nic wspólnego. - To mógł być Milewski - twierdzi natomiast gen. Wojciech Jaruzelski. We wtorek zdania ekspertów na temat ujawnionego dokumentu były podzielone. Większość z nich skłaniała się już ku temu, że ma ona kolosalne znaczenie dla dalszego przebiegu śledztwa w tej sprawie. Według gazety Mirosław Milewski mógł być inspiratorem porwania, a nawet zabójstwa Jerzego Popiełuszki Ściśle współpracował z KGB, był jednym z "bohaterów" afery "Żelazo", w latach 40. wydał NKWD żołnierza AK. Czy jest odpowiedzialny także za śmierć ks. Popiełuszki? - To możliwe - twierdzi gen. Jaruzelski. Nigdy nikogo nie zabiłem, tym bardziej księdza - tak gen. Mirosław Milewski skomentował treść notatki. - Nigdy go nawet nie widziałem. Ujawnione przez prof. Andrzeja Paczkowskiego szczegóły zabójstwa ks. Jerzego Popiełuszki wywołały burzę medialną. Zdania na temat wagi notatki są podzielone. Sam Paczkowski twierdzi, że ma ona znaczenie wyłącznie dla "prawdy historycznej". Jedna z hipotez dotyczących tego, kto kierował zabójstwem staje się coraz bardziej prawdopodobna. Mówiła ona o tym, że mord na Popiełuszce był wynikiem konfliktu na wysokich szczeblach ówczesnych władz PRL. Tuż przed stanem wojennym gen. Jaruzelski skupił w swoim ręku najwyższe stanowiska w istniejącej w PRL hierarchii władzy. Był I sekretarzem KC PZPR, premierem, ministrem obrony, a później został także przewodniczącym Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego. Podporządkowanymi sobie wysokimi oficerami WP obsadzał stanowiska w aparacie partyjnym oraz administracyjnym. W lipcu 1981 r. gen. Czesław Kiszczak został ministrem spraw wewnętrznych, a w październiku gen. Tadeusz Dziekan kierownikiem Wydziału Kadr KC PZPR. Po wprowadzeniu stanu wojennego proces ten uległ nasileniu. Na kierownicze stanowiska w aparacie partyjnym oddelegowano 32 oficerów WP, zaś do administracji państwowej kolejnych 881. Do pracy w prokuraturze i sądownictwie cywilnym oddelegowano z kolei 108 "mundurowych". "Militaryzacji" cywilnego aparatu władzy towarzyszyło osłabienie roli PZPR jako głównego ośrodka dyspozycji politycznej. Wiele decyzji personalnych było podejmowanych bez akceptacji odpowiednich notabli partyjnych. To właśnie stało się podłożem konfliktu między "wojskowymi", a resztą ówczesnych władz, której przedstawicielem był m.in. Milewski. - Inspirować zbrodnię mógł tzw. partyjny beton, do którego zaliczany był właśnie Milewski, znany z lo-jalności wobec Moskwy - powiedział wczoraj Radiu Zet gen. Jaruzelski. Nie chciał jednak potwierdzić, że w kontekście zabójstwa ks. Popiełuszki padało właśnie to nazwisko. - Dopóki prof. Paczkowski nie opublikuje tego dokumentu, nikt poważny nie powinien się o nim wypowiadać - dodał generał. - Ktoś stał za tym i wiadomo, że to nie ja. Szef Pionu Śledczego Instytutu Pamięci Narodowej prof. Witold Kulesza nie wyklucza jednak, że jego prokuratorzy po raz kolejny zajmą się gen. Jaruzelskim. IPN zbada bowiem ujawnioną we wtorek notatkę i być może posłuży ona do ustalenia, dlaczego uczestnicy narady w Urzędzie Rady Ministrów 25 października 1984 r. nie mówili o niczym organom ścigania w latach 80. Podobne wątpliwości chciałby wyjaśnić wicemarszałek Sejmu, historyk Tomasz Nałęcz. On również stawia pytanie, dlaczego ludzie, którzy podejrzewali Milewskiego o sprawstwo kierownicze zbrodni popełnionej na ks. Popiełuszce nie zrobili nic, by postawić go przed wymiarem sprawiedliwości. - Notatka ta może przypominać kamyk, który, usunięty, uruchamia lawinę. Być może znajdą się inne materiały i ludzie zaczną mówić - powiedział Nałęcz. Ujawniony dokument jest oczywistym dowodem na to, że zabójstwo ks. Popiełuszki nie było "przypadkowe i policyjne" - twierdzi Jan Rokita. - Był to mord polityczny inspirowany przez kierownictwo ówczesnego państwa.