Nie było molestowania

Dziennik Bałtycki/Gazeta Wyborcza/a.

publikacja 09.10.2004 06:52

Śledczy z Prokuratury Okręgowej w Elblągu uważają, że mówienie o tym, iż nie było molestowania ministrantów na plebanii bazyliki św. Brygidy w Gdańsku jest w tej chwili "nieuprawnione i przedwczesne" - informuje Dziennik Bałtycki.

Gazta napisała: Dopiero w przyszłym tygodniu ma być znana opinia na ten temat profesora Lwa Starowicza. Informację o tym, że Lew Starowicz wypowie się w swojej opinii negatywnie co do wątku rzekomego molestowania nieletnich przez księdza Henryka Jankowskiego, podała w piątek jedna z ogólnopolskich gazet. Zdaniem gazety, ostateczną konkluzją profesora ma być stwierdzenie, że "żadne z zachowań księdza wobec 16-letniego Sławomira R. i innych ministrantów nie miało znamion wykorzystywania seksualnego". - Ta opinia nie jest jeszcze gotowa. Nie będę się wypowiadać na ten temat - kwituje krótko profesor. Prokuratorzy z Elbląga, którzy prowadzą śledztwo w tej sprawie, nazywają zamieszanie wokół opinii biegłego "spekulacjami prasowymi". - My jeszcze tej opinii nie dostaliśmy, więc naszym zdaniem mówienie, jaka ona będzie, jest nieuprawnione. Kiedy zapoznamy się z nią i ją opracujemy, wówczas będziemy mogli wysnuwać wnioski - mówi ,Dziennikowi" Jerzy Waryszak, szef Wydziału Postępowań Przygotowawczych Prokuratury Okręgowej w Elblągu. Jednak od wielu tygodni m. in. "Dziennik" pisał, iż najprawdopodobniej śledztwo zakończy się umorzeniem. - Co najwyżej można spekulować, że księdzu przedstawione byłyby zarzuty deprawacji młodzieży, ale i to jest wątpliwe. Zeznania ministrantów rzeczywiście wskazują, że na plebanii działo się mnóstwo niepokojących rzeczy, ale czy ich wyjaśnianiem powinien zajmować się prokurator? - mówi nam informator ze źródeł zbliżonych do śledztwa. Sprawę wziął w swoje ręce arcybiskup Tadeusz Gocłowski. Tydzień temu w liście do księży archidiecezji gdańskiej wymienił powody, dla których prałat powinien opuścić bazylikę (m.in. zachowanie na plebanii i upolitycznienie ambony). Sam Jankowski obiecał Lechowi Wałęsie, że podda się woli abp. Gocłowskiego. W niedzielę podczas mszy w bazylice najpewniej dowiemy się, na ile prawdziwa była ta deklaracja. Gazeta Wyborcza natomiast nadal "na tropie zła" na plebanii św. Brygidy donosi: Ostrą pornografię oraz warsztat godny fałszerza dokumentów znalazła gdańska policja w komputerze zabranym z plebanii św. Brygidy. Ktoś to wykasował przed rewizją, ale biegły informatyk zdołał odtworzyć pliki. Pliki z pornografią zawierają ostre fotografie stosunków seksualnych między dorosłymi kobietami i mężczyznami (tzw. hard core). Kto je wgrał do komputera, kto oglądał? Tego policja nie ustaliła. Wiadomo, że komputer był używany przez wychowanka ks. Henryka Jankowskiego - Wojciecha Knittera, który - zanim się usamodzielnił - wiele lat mieszkał na plebanii utrzymywany przez prałata. To Knitter był użytkownikiem hasła broniącego dostępu do zapisanych informacji. Sam ks. Jankowski nie potrafi korzystać z komputera. Fotografie zostały wykasowane na dwa-trzy dni przed tym, gdy policja przyszła po komputer. - Odkrycie tych zdjęć potwierdza, że u św. Brygidy panowała atmosfera odbiegająca, oględnie mówiąc, od standardów, którym hołduje Kościół katolicki - mówi nasz informator z policji. - Ks. Jankowski stworzył wokół siebie dwór złożony z mężczyzn i chłopców ostro korzystających z życia. Z naszych ustaleń wynika, że na twardym dysku komputera znaleziono też zeskanowane pieczęcie i podpisy urzędników różnych wojewódzkich instytucji, m.in. z biura konserwatora zabytków. Prokuratura zastanawia się, czy mogły one posłużyć do fałszowania na plebanii dokumentów, np. tych potrzebnych do wywozu dzieł sztuki za granicę. Śledztwo w sprawie domniemanego molestowania na plebanii wkracza tymczasem w końcową fazę. Za tydzień ma być gotowa opinia Lwa Starowicza, biegłego seksuologa, który bada, czy całowanie w usta na pożegnanie można uznać za molestowanie. Nieoficjalnie wiemy już, że opinia będzie korzystna dla ks. Jankowskiego.