Wczesna kolęda w wielkim mieście

Gazeta Wyborcza/a.

publikacja 26.10.2004 06:38

Idą święta. W wielu - tych najbardziej licznych - parafiach księża zaczęli chodzic po kolędzie! - poinformowała Gazeta Wyborcza.

Dziennik napisał: W małych podwarszawskich parafiach, które liczą po 2 tys. osób, jest zwyczaj, że choinki nie rozbiorą się, dopóki do domu nie przyjdzie ksiądz z błogosławieństwem na Nowy Rok. - Sprawa przedstawia się inaczej, jeśli należy się do parafii, która przerasta możliwości jej duszpasterzy, wtedy nie ma siły - kolęda zaczyna się, gdy o świętach jeszcze nikt nie myśli - rozkładają ręce warszawscy księża. Co dwa lata - to za rzadko Parafia św. Tomasza Apostoła przy Dereniowej liczy 28 tys. parafian. Pracuje w niej tylko siedmiu księży. Kolęda zaczyna się tu więc w październiku. - No cóż, gdyby rozpoczęła się po Bożym Narodzeniu, pewnie potrwałaby do Wielkanocy - żartują parafianie. Pomysł, by podzielić parafię na połowę i odwiedzać wiernych w styczniu i lutym, ale tylko co drugi rok, nie zdał egzaminu, bo wierni się zbuntowali. - Poskarżyli się, że to za rzadko. I słusznie. Przecież wizyty duszpasterskie możemy składać swoim parafianom przez cały rok, nie tylko z okazji Nowego Roku - tłumaczy ksiądz Tomasz Jerzy Król, od 1983 roku proboszcz parafii św. Tomasza. I tak księża wczoraj byli m.in. u mieszkańców przy ul. Dybowskiego. W tym roku prawdziwą styczniową kolędę będą mieć za to mieszkańcy m.in. ulic Kulczyńskiego, Rogozińskiego i Grzegorzewskiej. Anonimowość wielkomiejskiej parafii Wierni są wyrozumiali. - Nie bądźmy drobiazgowi. Ważne, że ksiądz znajduje w ogóle dla nas czas - mówi Wanda Leszczyńska z Miklaszewskiego. Ksiądz był u niej w sobotę. Podobnie uważa wikariusz Wojciech Wójciński z parafii św. Stanisława Kostki na Żoliborzu (sam podobnych problemów nie ma, bo parafia liczy 8 tys. wiernych): - Nie ma się co dziwić ursynowskiej parafii. Kolędowanie jest częścią misji kapłańskiej. Odwiedzamy wiernych, bo przede wszystkim troszczymy się o ich duchową kondycję. Księża twierdzą, że kolęda to szansa dotarcia do ,,trudnych domów". - Wiem, co trapi moich parafian. Rozmawiamy o rodzinie, dzieciach, ale też coraz częściej o braku pracy - mówi nam jeden z księży. Niestety, wielkomiejskie parafie są często anonimowe. W jedno popołudnie ksiądz musi odwiedzić nawet ok. 50 mieszkań w bloku. Wierni często nawet się nie orientują, kto ich odwiedza. Kilku mieszkańców Miklaszewskiego twierdziło, że odwiedził ich sam proboszcz Król, tymczasem był to któryś z wikariuszy. Wielu też kolęda kojarzy się wyłącznie z kopertą. Choć księża z parafii św. Tomasza zastrzegają, że jeśli parafian nie stać na wspomożenie kościoła, to nie muszę tego robić.