Minister pracy o strajku

PAP |

publikacja 26.03.2013 10:17

Minister pracy i polityki społecznej Władysław Kosiniak-Kamysz uważa, że strajk związkowców jest formą zwrócenia uwagi mediów na ich postulaty. Minister przekonywał, że rząd dołożył wszelkich starań, by porozumieć się ze stroną związkową na Śląsku.

Minister pracy o strajku mpips.gov.pl / CC 2.0 Władysław Kosiniak-Kamysz

"Rozumiem, że (strajk związkowców - PAP) to jest też chęć zaakcentowania - bardzo takiego medialnego - ich postulatów, ale najważniejsze sprawy rozwiązuje się w dialogu i dyskusji" - powiedział Kosiniak-Kamysz we wtorek rano w TVP Info.

"Nie można temu rządowi odmówić chęci porozumienia się na Śląsku" - przekonywał szef resortu pracy.

"Tutaj chyba dołożyliśmy wszelkiej możliwej staranności i jeżdżąc na Śląsk i tam się spotykając i zapraszając do Warszawy, już nie wspomnę o Komisji Trójstronnej, bo to jest podstawowe ciało dyskusji społecznej" - powiedział. Zaznaczył, że strona rządowa od początku jasno mówiła o obszarach, w których nie widzi możliwości zmian, m.in. w dziedzinie emerytur pomostowych.

Wskazał jednak, że kompromisową postawę rządu widać np. w decyzji o decentralizacji NFZ, którą minister zdrowia Bartosz Arłukowicz ogłosił w ubiegłym tygodniu - był to jeden z postulatów śląskich związkowców.

Minister przypomniał jednak, że przewodniczący "S" Piotr Duda mówi o dążeniu do obalenia rządu. "Mnie to nie zniechęca w prowadzeniu dialogu, w prowadzeniu rozmów, w dochodzeniu do dobrych rozwiązań. Jestem zwolennikiem kompromisu" - powiedział Kosiniak-Kamysz.

"Dialog to nie jest dyktat jednej strony, w którym narzucamy tylko swoje rozwiązania i jeżeli się ich w 100 proc. nie przyjmie, to rozchodzimy się z niczym" - mówił Kosiniak-Kamysz w TVN24. Dodał, że wraz z wicepremierem Januszem Piechocińskim rozmawiał ze związkowcami od lutego aż 11 razy. Zaznaczył, że wiele z postulatów związkowców strona rządowa spełniła albo znaleziono wyjście kompromisowe. "Na dziewięć wniosków związkowców przyjęliśmy sześć" - podkreślił.

W rozmowie z TVP Info Kosiniak-Kamysz zaznaczył, że jeden z głównych postulatów związkowców, czyli wycofanie się rządu z propozycji zmian uelastycznienia czasu pracy, zostało już wcześniej przez stronę społeczną zaakceptowane. "W 2009 roku związkowcy na ten elastyczny czas pracy w ustawie antykryzysowej się zgodzili i poparli takie rozwiązanie. Te rozwiązania najbardziej zdały egzamin z ustawy antykryzysowej - one zapobiegły likwidacji wielu miejsc pracy, np. w motoryzacji" - tłumaczył minister.

Na początku marca Sejm skierował do dalszych prac dwa projekty, które przewidują możliwość wydłużenia do roku okresu rozliczeniowego czasu pracy - rządowy oraz dalej idący, przygotowany przez posłów PO (przewiduje on m.in. obcięcie stawek za nadgodziny).

Minister pracy podkreślił, że zaproponowane przez rząd zmiany w rozliczaniu czasu pracy nie będą działały automatycznie. "Żeby takie rozwiązania w poszczególnych zakładach pracy, w poszczególnych firmach wprowadzić w życie musi być zgoda pracowników, którzy podpisują stosowną umowę ze swoim pracodawcą" - zaznaczył. Kosiniak-Kamysz przekonywał też, że proponowane przez rząd zmiany stwarzają pracownikom możliwość indywidualnego, w porozumieniu z pracodawcą, dostosowania godzin swojej pracy.

"Chcemy te rozwiązania legislacyjne dostosować do potrzeb konkurencyjności gospodarki europejskiej. Chcemy pozostać jako kraj, który rozwija się gospodarczo, jako kraj, który potrafi walczyć z kryzysem i tego nie zrobi sam rząd, w pojedynkę, można to zrobić w życzliwym dialogu ze strona społeczną, z pracodawcami i związkowcami" - podkreślił Kosiniak-Kamysz.

"Myślę, że razem jesteśmy w stanie walczyć z tym spowolnieniem gospodarczym, właśnie z pracodawcami, ze związkowcami. Myślę, ze też dzięki tym postulatom ta ustawa o ochronie miejsc pracy stała się lepsza i za to dziękuję związkowcom" - powiedział minister.