Rodzina polska i wyzwania współczesności

bp Stanisław Wielgus/a.

publikacja 03.11.2004 12:08

Podstawowym wyzwaniem i śmiertelnym zagrożeniem dla europejskiej rodziny w ogóle, w tym rodziny polskiej, jest - trzeba to powiedzieć wprost - kryzys stworzonej przez chrześcijaństwo kultury europejskiej, w której fundamentalną rolę spełniała chrześcijańska antropologia z jej biblijnym obrazem człowieka pojmowanego jako "obraz Boga" i jako "dziecko Boże" - napisał bp S. Wielgus w Naszym Dzienniku.

Jak 13 maja 2004 r. mówił ksiądz kardynał Ratzinger w swoim wystąpieniu w Senacie Republiki Włoskiej (J. Ratzinger, Europa. Jej fundamenty duchowe wczoraj, dziś i jutro, "Biuletyn OCIPE" nr 9 (86), wrzesień 2004, s. 1-9), z takiego obrazu człowieka wynikały, przyjmowane bez zastrzeżeń przez wszystkie narody europejskie, trzy następujące elementy świadczące o europejskiej tożsamości: 1. Bezwarunkowy, niekwestionowalny, niemanipulowalny i niepodlegający żadnym zmianom prawnym, ponieważ nadany przez Stwórcę, a nie przez ludzkiego ustawodawcę - charakter ludzkiej godności i podstawowych praw człowieka jako istoty wolnej, równej innym, mającej prawo do ochrony życia od poczęcia do naturalnej śmierci; do własności; do swobodnego wyznawania, ochrony i głoszenia przekonań religijnych; do sprawiedliwego procesu; a także do opieki ze strony państwa. 2. Ochrona prawna małżeństwa i rodziny. Małżeństwa ukształtowanego w oparciu o wiarę biblijną - jako monogamicznego, nierozerwalnego związku kobiety i mężczyzny; związku tworzącego rodzinę i stanowiącego w strukturze społeczeństwa jego podstawową komórkę. Europa przestałaby być Europą, gdyby zniszczyła bądź uszkodziła tak rozumiane małżeństwo i tak pojmowaną rodzinę. 3. Poszanowanie wobec tego, co dla drugiego człowieka stanowi sacrum, a zwłaszcza poszanowanie dla sacrum w wyższym znaczeniu, tj. szacunku dla Boga. Wśród wielu rozdarć w historii Europy i jej kultury najważniejszym było rozdarcie, które spowodowała rewolucja francuska, ideowo wywołana przez ateistów i wrogów chrześcijaństwa, a nawet religii jako takiej. O ile wcześniejsze rozdarcia, a szczególnie rozdarcie między katolicyzmem i prawosławiem oraz rozdarcie między katolicyzmem a protestantyzmem, dzieliły Europejczyków na ludzi różniących się w kwestiach doktrynalnych bądź jurydycznych, ale jednak pozostających chrześcijanami, to rozdarcie spowodowane przez francuską rewolucję podzieliło Europejczyków na chrześcijan i niewierzących. Na ideologii rewolucji francuskiej po raz pierwszy zbudowano w Europie całkowicie świecki model państwa, które odrzuciło jakikolwiek fundament religijny i usiłowało oprzeć się wyłącznie na rozumie i woli obywateli. Państwo to odrzuciło całkowicie Boskie normy życia publicznego. Ogłosiło, że Bóg jest sprawą uczuć, a więc musi zostać zepchnięty do całkowicie prywatnej sfery życia obywatela.

Więcej na następnej stronie

Krwawe dziecictwo rewolucji Wobec słabości, a przez to niewystarczalności samego rozumu dla życia społecznego, państwo - w zamierzeniu demokratyczne - zbudowane na antychrześcijańskich ideach rewolucji francuskiej, okazało się bardzo kruche i natychmiast popadło w krwawy totalitaryzm, którego konsekwencją było wymordowanie we Francji pod koniec XVIII w. około miliona chrześcijan, przede wszystkim katolików. To, że w państwie, które zerwało całkiem z Bogiem i religią, możliwe było jakieś życie społeczne, płynęło stąd, że ludzie, mimo olbrzymiej antychrześcijańskiej indoktrynacji i prześladowań religijnych, zachowali jednak w pewnym zakresie i wiarę, i moralność chrześcijańską. Na przestrzeni ostatnich dwóch stuleci w wyniku oddziaływania na świadomość wielu Europejczyków antychrześcijańskich nurtów filozoficznych: pozytywistycznych, materialistycznych, scjentystycznych i innych nurtów redukujących całą rzeczywistość do materii, a człowieka do zwierzęcia tylko, ten podział - na chrześcijan i niewierzących - się umacniał. Wpłynęli na to zwłaszcza tacy filozofowie, jak: Marks, Nietzsche, Freud, Sartre i inni. Pod wpływem m.in. ideologii oświeceniowej w XIX wieku doszło do powstania socjalizmu, który zresztą bardzo szybko się podzielił na dwa nurty: demokratyczny i totalitarny. Demokratyczny okazał się zdolny do współistnienia z religią, co można było zauważyć w kilku państwach zachodnich. Totalitarny socjalizm natomiast, występujący pod postacią marksizmu, ale także tzw. narodowego nacjonalizmu hitlerowskiego, połączył się ze ściśle materialistyczną i ateistyczną filozofią historii. Historię rozumiał jako proces postępu, przechodzący fazę religijną i liberalną. Głosił, że aby osiągnąć stan społeczeństwa ostatecznego i absolutnego, należy usunąć religię, będącą reliktem przeszłości, zacofania, "opium dla ludu" i narzędziem ucisku. Zbędne są ułudy religijne szczęścia w życiu pozagrobowym. Nauka i rozwój dobrobytu materialnego zapewni klasie ludu pracującego (w hitleryzmie - rasie panów) szczęście i poczucie sensu. Marksizm, ale też hitleryzm, przyjmował jako absolutne prawdy kilka w żaden sposób nieuzasadnionych dogmatów: 1. Duch jest produktem materii; 2. Moralność jest produktem okoliczności i należy ją definiować i praktykować zgodnie z celami społeczeństwa czy też narodu; 3. Moralne jest wszystko to, co służy osiągnięciu zapowiadanej szczęśliwości przyszłych pokoleń. Należy mocno podkreślić, że totalitarny socjalizm i dyktatury, które go wcielały w życie, były ze swej istoty antyeuropejskie. Odwróciły bowiem całkowicie wartości, które stworzyły Europę. Zerwały z całościową tradycją moralną Europy, a nawet z tradycją moralną całej ludzkości, bowiem w oczach kultur całego świata - pradawnych i obecnych - całkowite odrzucenie Boga, religii i sacrum, było i jest niepojęte i obce człowiekowi, bowiem świat bez Boga był i jest dla tych kultur tragicznym światem bez przyszłości.

Więcej na następnej stronie

Rozumiejąc tak, jak to podano wyżej, moralność, totalitarny socjalizm - marksistowski czy hitlerowski - twierdził, że nie istnieją wartości niezależne od celów postępu, stąd w określonym momencie wszystko może być dozwolone, a nawet konieczne, aby ten - w określony sposób rozumiany "postęp" - osiągnąć. Również indywidualny człowiek, w ujęciu socjalistycznych totalitaryzmów, powinien być sprowadzony do roli narzędzia. Jednostka się bowiem nie liczy. Liczy się tylko idea szczęścia klasy czy narodu. Dlatego według ideologów totalitarnego socjalizmu można, a nawet należy zniszczyć całe klasy społeczne: burżuazji, kleru, inteligencji; można i należy wyniszczyć dziesiątki milionów niewinnych ludzi, aby osiągnąć ideologiczne rewolucyjne cele. Najważniejszą w marksizmie jest idea "klasy", tak jak w hitleryzmie "rasy". Zarówno w marksizmie, jak i hitleryzmie (bo obydwa były totalitarnymi postaciami socjalizmu) nastąpiło całkowite odejście od chrześcijańskiego rozumienia rzeczywistości i człowieka, który jest odkupiony przez Chrystusa, bezcenny, niepowtarzalny w nikim, wolny, równy aniołom i nie wolno go niszczyć ani krzywdzić dla jakichkolwiek ideologicznych czy innych pragmatycznych celów. Systemy totalitarnego socjalizmu poniosły klęskę. Mówi się, że stało się to na skutek stosowanego w podległych mu państwach dogmatyzmu ekonomicznego; na skutek prowadzonej tam surrealistycznej gospodarki. Ale nie tylko dlatego. Systemy te poniosły klęskę dlatego, ponieważ wzgardziły prawami człowieka; dlatego, ponieważ podporządkowały moralność swoim pragmatycznym celom; dlatego, ponieważ człowieka traktowały instrumentalnie, jako narzędzie do realizacji idealistycznych, podobnych do platońskich, fikcji. Nie człowiek, jak głosi chrześcijaństwo, ale antychrześcijańskie i antyczłowiecze fikcje były celem działania komunistycznego totalitaryzmu. Katastrofa, którą on po sobie pozostawił, nie ogranicza się zatem - jak często mówią o tym współcześni liberałowie - do wymiaru ekonomicznego. Totalitaryzm komunistyczny i rozpowszechniony także na Zachodzie, zwłaszcza w licznych uczelniach i mediach lewacki marksizm, pozostawił jeszcze większe niż ekonomiczne spustoszenie w sferze moralnej społeczeństw, na które oddziaływał. Zniszczył bowiem lub znacznie osłabił świadomość chrześcijańskiej moralności. Terror poprawności politycznej Na gruzach marksistowskiego totalitaryzmu bardzo szybko wyrosły nowe ideologie, które porzucając absurdalną marksistowską gospodarkę i podobnie mało realną politykę społeczną, z marksizmu zachowały to, co najgorsze i najgroźniejsze, a mianowicie nienawiść do religii, zwłaszcza katolickiej. W krajach postkomunistycznych ogromne ilości ideologów i filozofów marksistowskich z dnia na dzień przemieniły się w tzw. pragmatycznych, pozytywistycznych liberałów, nadal głoszących i wcielających w życie ateistyczną, antychrześcijańską ideologię neomarksistowską - która, akceptując kapitalistyczną gospodarkę, odrzuca jednocześnie Boga i religię, bądź też ideologię postmodernistyczną w postaci tzw. poprawności politycznej, która głosi całkowity relatywizm moralny, religijny i poznawczy oraz która odrzuca - jako ograniczenie ludzkiej wolności - wszelką moralność i wszelkie etyki kodeksowe. Mogą to skutecznie czynić, ponieważ zajęli najbardziej kluczowe stanowiska w mediach, uczelniach, gospodarce, władzach ustawodawczych itd.

Więcej na następnej stronie

Neomarksizm i postmodernizm są z gruntu antyeuropejskie, ponieważ świadomie i konsekwentnie burzą fundamentalne wartości, na których zbudowano kulturę euroatlantycką. Wprawdzie wprost nie negują - tak jak totalitaryzmy socjalistyczne - godności człowieka i jego praw. Przeciwnie, ciągle o nich mówią, piszą i dyskutują na specjalnych kongresach, lecz wprowadzając prawa zezwalające na aborcję, eutanazję, zbrodnicze doświadczenia na ludzkich embrionach, klonowanie człowieka, sztuczne zapładnianie - które kosztuje śmierć setek tysięcy embrionów, mordowanie embrionów dla celów terapii innych ludzi, badania prenatalne - których konsekwencją jest aborcja dzieci poczętych, podejrzewanych o jakieś nieprawidłowości; wprowadzając takie prawa i rozpętując nagonkę medialną, społeczną i polityczną skierowaną przeciw obrońcom życia, niewiele różnią się od hitlerowskich i bolszewickich ideologów, chociaż mają pełne usta słów o tym, jak bardzo zaangażowani są w walkę o prawa człowieka. Głoszą prastarą, pragmatyczną, sięgającą sofistów, a zawsze odrzucaną przez chrześcijaństwo, dewizę, że cel uświęca środki. Nie wolno bowiem dla ratowania zdrowia jednego człowieka zabijać życia drugiego. Wymieniane wyżej antychrześcijańskie ideologie neomarksizmu i postmodernizmu są antyeuropejskie, ponieważ robią wszystko, co w ich mocy: od strony prawnej, medialnej, ekonomicznej i społecznej, aby w imię nieliczącej się z żadną moralnością poprawności politycznej zniszczyć chrześcijańską rodzinę i chrześcijańskie małżeństwo, które jest monogamicznym, nierozerwalnym, wiernym sobie związkiem kobiety i mężczyzny; otwartym na dzieci, a więc na pełną rodzinę. Antychrześcijańscy ideologowie atakują nierozerwalność małżeńską, wyszydzają wierność małżeńską, promują zboczoną wprost rozpustę, wspierają nieformalne związki tzw. singli, jednym słowem - osłabiają na różne sposoby chrześcijańską rodzinę. Jednocześnie, co jest wprost paradoksalne, nadają związkom homoseksualnym, sprzecznym z bazującym na rozumie prawem naturalnym, prawną rangę małżeństwa. To wszystko sprawia, że cywilizacja euroatlantycka stanęła wobec rozpadu obrazu człowieka i swojego własnego upadku, skoro godzi się na krańcowe zdziczenie moralne i barbarzyńskie zbrodnie - traktując je przy tym jako szczyt postępu i nowoczesności. Istotnie jest to wyraźny postęp, ale w kierunku piekła.

Więcej na następnej stronie

Kryzys europejskości przybiera monstrualne wprost rozmiary także dlatego, że we współczesnym publicznym życiu w wielu europejskich, chrześcijańskich do niedawna społeczeństwach nie ma szacunku dla chrześcijańskiego sacrum; co więcej, celowo i bezkarnie jest ono degradowane i deptane. Należy się cieszyć, że w społeczeństwach tych z zasady nie obraża się religii żydowskiej oraz islamu. Obraza taka spotyka się bowiem z natychmiastowym potężnym protestem zainteresowanych i jest dotkliwie karana przez sądy. Natomiast to, co święte dla chrześcijan, nie podlega właściwie ochronie. Każde bluźnierstwo, każde zbezczeszczenie największych nawet świętości przez tzw. ludzi sztuki, przez rozliczne media, przez rozmaitych polityków, przez podobne do faszystowskich, a całkowicie bezkarne w swoim działaniu partie i organizacje, określające się jako wprost antyklerykalne, i za swoje główne zadanie uważające bezwzględną walkę z duchowieństwem i Kościołem katolickim - każde takie działanie, jak mówi ksiądz kardynał Ratzinger w cytowanym już przemówieniu, jest we współczesnych społeczeństwach natychmiast usprawiedliwiane pod wygodnym i ciągle przywoływanym pretekstem, że najwyższym dobrem jest wolność opinii, której ograniczenie byłoby zagrożeniem albo nawet zniszczeniem tolerancji i wolności w ogóle. W tym momencie należy podkreślić, że nikt nie ma prawa do wolności absolutnej. Wolność jednego człowieka kończy się bowiem w tym miejscu, gdzie zaczynają się słuszne prawa drugiego człowieka. Wolność opinii ma swoje granice i nie może niszczyć dobrego imienia, godności i praw ludzi, których dany polityk, dziennikarz, artysta czy ktokolwiek inny z jakichś względów, w tym wypadku ideologicznych, nienawidzi. Wolność opinii nie jest wolnością kłamania, bluźnienia, szydzenia i deptania świętości. Postmodernistyczna ideologia tzw. poprawności politycznej zrodzona w Ameryce w drugiej połowie XX w. przez marksistowskich lewaków zachwyca się wszelkiego rodzaju innymi niż chrześcijańska kulturami i obyczajami, pod niebiosa wysławia i promuje wszelkiego rodzaju mniejszości, seksualne i inne, a pogardza i degraduje wyrosłą z chrześcijaństwa kulturę euroatlantycką. Kryje się w tym jakaś dziwna, zupełnie niezrozumiała nienawiść Zachodu do samego siebie. W swojej własnej historii widzi tylko to, co naganne i destrukcyjne. Nie bierze pod uwagę faktu, że mimo określonych słabości, błędów czy nawet zbrodni, jakie popełnili w minionych wiekach przedstawiciele cywilizacji euroatlantyckiej, jest ona najwspanialsza i najlepsza ze wszystkich, jakie ludzkość kiedykolwiek stworzyła. Wielokulturowość czy pluralizm kulturowy, którego nikt przy zdrowych zmysłach nie ocenia negatywnie, tak bardzo w naszych czasach promowany, nie może oznaczać porzucenia i zdrady własnej kultury. Należy pamiętać także o tym, że wielokulturowość musi mieć jakiś wspólny mianownik, żeby nie doprowadziła do kompletnego chaosu. Tym wspólnym mianownikiem musi być przynajmniej złota reguła etyczna, która nakazuje nam tak traktować innych ludzi, jak chcielibyśmy, aby i oni nas traktowali. Tym wspólnym mianownikiem musi być także poszanowanie sacrum innych ludzi, wyjście naprzeciw świętości drugiego człowieka. Jest to jednak możliwe tylko wtedy, jeżeli sacrum, tj. Bóg, nie jest dla nas kimś obcym. Wypierając się Boga, wypieramy się kultury europejskiej, której nie wolno - jak to się dziś powszechnie czyni - sprowadzać do cywilizacji techniki i handlu. Kultura pozbawiona sacrum, pozbawiona wymiaru transcendentnego staje się bowiem całkowicie pusta i pozbawiona sensu.

Więcej na następnej stronie

Co możemy zrobić Ten neomarksistowski i postmodernistyczny sposób widzenia świata, rozpowszechniany nieustannie przez wiele mediów, wielu ludzi kultury, przez określone partie polityczne i władze ustawodawcze, niszczy jak taran moralną świadomość milionów ludzi, a w sposób szczególny zagraża współczesnej chrześcijańskiej rodzinie; także polskiej. Niszczy jej trwałość, jedność i sakramentalną świętość. Takie są fakty. Należy je przyjąć do wiadomości, co nie oznacza, że mamy się godzić na istniejący stan rzeczy. Żyjemy w demokratycznym kraju. Jesteśmy wolni. Mamy prawo wyboru. Mamy prawo sprzeciwiania się złu, a także pewne możliwości przeciwdziałania widocznym dziś procesom banalizacji i promowania zła. Często przerażeni tymi procesami chrześcijanie wołają: Dlaczego nikt nic nie robi? Dlaczego nie reaguje Episkopat, duchowieństwo, zakony itd.? Episkopat ma do dyspozycji tylko modlitwę i słowo, i na miarę swoich możliwości robi z nich użytek. Bynajmniej nie przygląda się biernie temu, co niszczy chrześcijańską świadomość moralną. Ale także każdy chrześcijanin, każdy wierny Chrystusowi człowiek, ma duże możliwości działania. Jesteśmy wolni i możemy protestować przeciwko niszczącym moralność chrześcijańską ustawom. Możemy i powinniśmy głosować we wszystkich wyborach na ludzi prawych, kompetentnych i żyjących po chrześcijańsku, a nie na pozbawionych wszelkiej moralności chciwych władzy i pieniędzy cyników. Możemy pisać protesty. Możemy manifestować swoją chrześcijańską postawę w życiu publicznym. W obronie tego, co dla nas święte i ważne, możemy zwracać się do mediów, możemy używać internetu. Nie oddawajmy tu pola bezbożnikom i rozpustnikom. W obronie przed zalewem degradujących ludzkie dusze mediów mamy do dyspozycji pilota, służącego do włączania i wyłączania odbiorników telewizyjnych i radiowych. Róbmy z niego właściwy użytek. Dla dobra własnego i naszych dzieci. Pilot czy przełącznik dają nam wielką władzę. Większą niż myślimy. Nie lamentujmy. Po prostu wyłączajmy plugawe i wrogie chrześcijaństwu programy i związane z nimi reklamy. To bardzo skuteczna broń przeciw tym, dla których jedynym bogiem jest chciwość pieniądza, którzy gotowi są wszystko opluć i zbezcześcić, jeśli się im to opłaci. Nie kupujmy pełnych nienawiści do naszej wiary chrześcijańskiej, a pośrednio kultury europejskiej pism. Włączajmy się w dyskusje światopoglądowe. Po chrześcijańsku wychowujmy nasze dzieci. Na świat nie wolno się obrażać. Poszukujący prawdy i zmagający się z różnymi postaciami cierpienia i zła świat należy leczyć i nawracać do Chrystusa. Nie siłą i nienawiścią, ale rozumem, perswazją i autentyczną chrześcijańską miłością; a przede wszystkim świadectwem własnego, prawdziwie chrześcijańskiego życia. Śródtytuły pochodzą od redakcji Naszego Dziennika.