Chrześcijanie o Arafacie

KAI

publikacja 12.11.2004 05:35

Chrześcijanie palestyńscy głęboko przeżywają śmierć twórcy Autonomii i przywódcy swego narodu.

Odejście Jasera Arafata oznajmiły dzwony kościołów różnych wyznań. W Ramallah, gdzie - na skutek ograniczeń izraelskich - przez ostatnie trzy lata przebywał zmarły 11 listopada polityk, rozdzwoniły się dzwony miejscowych kościołów: łacińskiego, greckokatolickiego i anglikańskiego. Komentarze kościelne po śmierci palestyńskiego przywódcy są bardzo powściągliwe, bez odniesień politycznych. Kanclerz Patriarchatu Łacińskiego Jerozolimy podkreślił dobre stosunki Jasera Arafata ze Stolicą Apostolską, jego spotkania z Janem Pawłem II w Watykanie, a zwłaszcza w Betlejem, w okresie obchodów Wielkiego Jubileuszu Roku 2000. Arafat był zawsze wdzięczny za apele papieża o pokój na Bliskim Wschodzie, zakończenie zbrojnego konfliktu izraelsko-palestyńskiego i upominanie się o prawa narodu palestyńskiego. Nieżyjący już przywódca palestyński utrzymywał bardzo bliskie stosunki z patriarchą łacińskim Jerozolimy abp. Michelem Sabbahem, który też jest Palestyńczykiem. Od przejęcia Betlejem przez Administrację Palestyńską w grudniu 1995 roku, Arafat, chociaż muzułmanin, uczestniczył w katolickiej pasterce (której przewodniczył patriarcha Sabbah) i w prawosławnych obchodach Bożego Narodzenia. Od 2001 r., mimo jego pragnienia, władze izraelskie nie wpuszczały go na pasterkę przez władze izraelskie. Na fotelu, na którym miał zasiąść, na znak pamięci o nieobecnym na nabożeństwie palestyńskim przywódcy, umieszczano tradycyjną chustę arabską, którą zawsze przykrywał głowę i która od dawna nazywana jest powszechnie "arafatką". Po raz ostatni Arafat był w Betlejem w maju 2002 roku, po zakończeniu konfliktu w Bazylice Narodzenia Bożego, w której ukrywali się palestyńscy ekstremiści, otoczeni przez izraelskich żołnierzy. Bp Aris Szirwanian, odpowiedzialny w Patriarchacie Ormiańskim Jerozolimy za stosunki zagraniczne, podkreślił, że Jaser Arafat utrzymywał bliskie stosunki z różnymi Kościołami lokalnymi, akceptując różnorodność chrześcijańską w Ziemi Świętej. Arafat uważał chrześcijaństwo w Ziemi Świętej za część rzeczywistości palestyńskiej. Wielokrotnie deklarował, co także krytykowano jako dowód jego ekspansjonizmu politycznego, że jego celem jest ustanowienie stolicy państwa palestyńskiego w Jerozolimie i zawieszenie na meczetach i kościołach Świętego Miasta - Al-Quds (po arabsku) flag palestyńskich. Chrześcijanie w Ziemi Świętej pochodzenia niepalestyńskiego uważali, że Arafat instrumentalizuje Kościoły do swoich celów politycznych i mieli za złe miejscowemu duchowieństwu jego postawę upolitycznienia i nacjonalistyczną. Izraelscy politycy i komentatorzy wyrażają nadzieję, że obecnie nowe władze palestyńskie zdołają powstrzymać przemoc, rozpoczną walkę z ugrupowaniami terrorystycznymi i wznowią rokowania pokojowe. Taką deklarację złożył już palestyński minister spraw zagranicznych Nabil Sza'at. Najpierw jednak trzeba będzie wybrać nowego przewodniczącego Autonomii, a nowe władze muszą okrzepnąć. Za powrotem do rozmów pokojowych jako jednym z najważniejszych środków powstrzymania emigracji chrześcijan z Ziemi Świętej, opowiadają się wszystkie miejscowe Kościoły i różne środowiska chrześcijan.