Debaty Gdańskiego Areopagu 2004

Dziennik Bałtycki/a.

publikacja 15.11.2004 06:08

Posługa kapłana porównana do pracy "babci klozetowej", propozycja dzwonienia tuż po homilii, żeby obudzić księdza i kazania głoszone w rytmie hip-hopu - to tylko niektóre z haseł, jakie można było usłyszeć podczas tegorocznego Areopagu - poinformował Dziennik Bałtycki.

Nie były to "tanie chwyty", ale fragmenty odpowiedzialnej dyskusji o znaczeniu i miejscu słowa w dzisiejszym Kościele. Przez ostatnie cztery dni wszyscy, którym udało się dostać na spotkania, debaty i wykłady dostąpili rzeczy nadzwyczajnej - znaleźli się w rzeczywistości całkiem nowego Kościoła, w którym można było otwarcie powiedzieć, że dziennikarz ma prawo krytykować złego księdza, kapłan głoszący kazanie nie ma wyłączności na prawdę, a większość pism katolickich ma charakter dworski - teksty pisane są o księżach i dla księży. Gdański Areopag 2004 zamknęła wczoraj debata dziennikarzy, wśród których znaleźli się m.in. Kamil Durczok i Monika Olejnik. Nie dojechał na Areopag zapowiadany w programie Tomasz Lis. Uczestnicy spotkania dyskutowali na temat "Między wolnością a odpowiedzialnością za słowo". Wczorajsza debata dziennikarzy, mimo że cieszyła się największym zainteresowaniem publiczności, była tylko jednym z wydarzeń Gdańskiego Areopagu 2004. Szukając odpowiedzi na pytania związane z "Odpowiedzialnością za słowo" - bo taki był główny temat tegorocznego spotkania - organizatorzy przygotowali bogate "menu". Były debaty, wykłady, spotkania artystyczne i promocje książek. Wszystko odbyło się w ciągu ostatnich czterech dni. Jezus jest okay - Jeżeli młody człowiek ma na sobie koszulkę z napisem "Jezus jest okay", to to jest okay - przekonywał o. Wacław Oszajca, podczas sobotniej debaty ,Odpowiedzialność za Słowo Boże i słowo ludzkie w Kościele". - Zgadzam się, że takie słowa nie pasują księdzu na ambonie, ale nie widzę w tym nic złego, jeżeli pojawią się na ulicy albo na ,bilberdzie", czy jak to diabelstwo się nazywa. Jezuita, poeta, a przede wszystkim redaktor naczelny ,Przeglądu Powszechnego" przekonywał, że zwroty, które wielu mogą drażnić, są bardzo potrzebne w ewangelizacji "na ulicach". - Jeżeli młody człowiek pójdzie na dyskotekę we wspomnianej juź koszulce i to sprowokuje kogoś do rozpoczęcia poszukiwań, to będzie wielki sukces - tłumaczył o. Oszajca. Święty Paweł przegrał Areopag - Ale pamiętajmy o jednym - przestrzegał ks. Waldemar Chrostowski z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. - Nie może dojść do sytuacji, w której starając się kogoś przekonać, zrazimy innych. Ksiądz Chrostowski za przykład podał postać św. Pawła, który chciał głosić ewangelię na Areopagu Ateńskim, czyli dzisiejszej "ulicy". - Usłyszał: posłuchamy cię innym razem. Nie osiągnął sukcesu - zauważył ks. Chrostowski. Kapłan przekonywał, że Słowo Boże, które pojawi się na billboardzie może być również źle zrozumiane. Choćby dlatego, że wcześniej, w tym samym miejscu wisiała jakaś reklama. - Będziemy odbierać słowa, kojarząc je z tym, co było tam wcześniej - przestrzegał ks. Chrostowski. Gdański Areopag 2004 przygotowały gdańskie duszpasterstwa Dziennikarzy i Środowisk Twórczych.