Dlaczego "Pasja"? Dlaczego "Kod"?

KAI

publikacja 28.11.2004 04:39

O zupełnie różnych przyczynach masowej popularności filmu "Pasja" i książki "Kod Leonarda da Vinci" rozmawiali bibliści, księża i dziennikarze podczas 15. Krajowych Targów Książki w Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie.

Ich zdaniem, książce Danego Browna towarzyszy "propaganda" w mediach, a także swoista cenzura nakazująca lekturę - czytanie "Kodu da Vinci" jest trendy. Natomiast popularność "Pasji" - mimo krytyki zarzucającej filmowi antysemityzm i okrucieństwo - wiąże się ściśle z wrażliwością religijną katolików. Ks. prof. Waldemar Chrostowski uważa, że "Kod Leonarda da Vinci" nie cieszy się aż taką popularnością, jak "Pasja". - W Polsce sprzedano ponad 300 tys. egzemplarzy książki Browna, natomiast biletów na film Gibsona aż 3 miliony - stwierdził. Niewątpliwie jednak oba utwory cieszą się masową popularnością i oba, choć każdy w inny sposób, poruszają temat religii. Natomiast przyczyny popularności książki i filmu są zupełnie różne. - "Pasja" odzwierciedla wrażliwość chrześcijan, zwłaszcza katolików, jest zobrazowaniem tego, co każdy wierzący w Chrystusa przeżywa podczas Drogi Krzyżowej, Gorzkich Żalów w Wielkim Poście - mówił ks. Chrostowski. - Z kolei książka Browna także mówi o wartościach, ale nie by je odzwierciedlać, lecz by prowokować, odwracać i burzyć, nie budując w zamian niczego. Redaktor Krzysztof Masłoń z Rzeczpospolitej stwierdził, że dane co do ilości sprzedanych egzemplarzy "Kodu da Vinci" w Polsce nie pokrywają się z liczbą osób, które tę książkę przeczytały. Jeden egzemplarz czytany jest przez członków rodziny, przyjaciół i znajomych. Powieść Browna ma szansę stać się książką 2004 roku, bo od wielu miesięcy utrzymuje się na szczytach list bestsellerów. Na świecie sprzedała się ona w ok. 6 milionach egzemplarzy. - Pamiętajmy też, że czeka nas jeszcze film na podstawie książki, którego premiera dodatkowo nakręci sprzedaż literackiego oryginału - dodał. Czytelnicy już teraz wybierają się na wycieczki do Luwru, by osobiście zobaczyć miejsca, które opisał Brown. Ks. prof. Chrostowski zastrzegł jednak, że nawet jeśli odbiór książki jest znacznie szerszy niż dane z jej sprzedaży, to jednak widać znaczną różnicę w oddziaływaniu "Kodu da Vinci" i "Pasji". - Ludzie nie odczuwają wstrząsu po lekturze, natomiast każdy kto oglądał film Gibsona, nawet jeśli mu się on nie podobał, doznał wstrząsu - powiedział. Poza tym, zdaniem ks. Chrostowskiego, wielu czytelników po prostu przekartkowało powieść - liczącą kilkaset stron - inni nie dotarli do końca. "Pasję" w zdecydowanej większości obejrzeli wszyscy, którzy kupili bilet.

Więcej na następnej stronie

Z kolei ks. Stefan Moszoro Dąbrowski z Prałatury Opus Dei - przedstawionej w książce Browna w niekorzystnym świetle - powiedział, że "Kod da Vinci" wpisuje się w sposób myślenia współczesnego człowieka: że życie jest zabawą i wszystko, także swoją wiarę, można traktować jak temat do niepoważnych dywagacji, by dostarczyć chwilowej rozrywki i relaksu. Jego zdaniem, czytelnicy tej książki nie zdają sobie sprawy jak wpływa ona na ich sposób myślenia i traktowania wiary. Uczestnicy spotkania poruszyli także temat promocji "Pasji" i "Kodu da Vinci". Zdaniem Masłonia, słowem-kluczem do popularności "Kodu" jest "propaganda". Przypomniał o artykułach w prasie popularnej, które ukazały się przed wydaniem polskiego przekładu, a które opowiadały o Leonardzie da Vinci jako o homoseksualiście i feminiście. Polscy czytelnicy, w zdecydowanej większości przecież katolicy, "łyknęli" książkę Browna nie zastanawiając się nad tym, że jest ona nasączona ideologizmem. - Jest książka, która stara się wytłumaczyć wszystkie błędy Browna: "Zrozumieć Kod da Vinci", ale sądzę, że sięgnął po nią najwyżej co tysięczny czytelnik powieści Browna - stwierdził Masłoń. Dodał, że Brown ani razu w swojej książce nie powołuje się na Nowy Testament i zupełnie nie wie, co to jest patrologia. Ks. Chrostowski zwrócił uwagę na różnice w promowaniu obu utworów. Książkę Browna chwalili ci sami recenzenci, którzy krytykowali "Pasję". Poza tym powieść poprzedzała pozytywna promocja, natomiast filmowi Gibsona przypisywano antysemityzm i okrucieństwo jeszcze zanim ktokolwiek go w Polsce zobaczył. - Wydaje się też, że książce towarzyszy cenzura nie zakazująca, ale nakazująca: jeśli nie przeczytasz, to nie jesteś trendy - dodał ks. Chrostowski. Zarówno ks. Chrostowski, jak i ks. Moszoro Dąbrowski uznali, że o wiele silniejsze w przekazie i bardziej wpływające na odbiorcę jest słowo, nie obraz. - W filmie Gibsona nie tyle wstrząsnął mną obraz, ile fakt, że usłyszałem Ewangelię w języku aramejskim, języku Chrystusa - mówił ks. Chrostowski. Z kolei ksiądz z Opus Dei podkreślił, że bardziej obawia się szkodliwego wpływu książki Browna niż filmu na jej podstawie. - Film po premierze przeminie, natomiast życie książki jest znacznie dłuższe - podkreślił.