Irlandia: Święta po polsku

Życie Warszawy/a.

publikacja 24.12.2004 11:21

Dla Polaków na obczyźnie święta to najtrudniejszy czas. Ale nie dają się. Szykują z mozołem tradycyjne polskie potrawy, czekają z utęsknieniem na pasterkę - opisuje Życie Warszawy.

A ich myśli są zawsze z najbliższymi w kraju. Bez śniegu, przy jesiennej pogodzie, ale za to z prawdziwym sernikiem i pasterką po polsku. Tak wyglądają święta w Newbridge, irlandzkim miasteczku koło Dublina. A Newbridge nazywają teraz Nową Warszawą, bo zjechało tam wyjątkowo dużo Polaków. Nasi pracują w miejscowych fabrykach, restauracjach, na farmach i w firmach budowlanych. Wybrali to miejsce, bo tu łatwiej o pracę niż w stolicy - Dublinie.A za mieszkanie i jedzenie płaci się tu też dużo mniej niż w stolicy. Tylko nieliczni szczęśliwcy wrócili na święta do kraju. Raz, że wyprawa do domu kosztuje, dwa że o bilet do kraju w tym czasie też nie jest łatwo. Dużo Polaków musiało zostać w Newbridge na święta, a zatrzymała ich praca. Święta bowiem to najlepsze żniwa dla tych, którzy pracują w handlu i usługach. Tradycja rzecz święta Rodacy z Nowej Warszawy za nic w świecie jednak nie chcieli zrezygnować z tradycji. Zakasali rękawy i sami przygotowywują polskie Boże Narodzenie. A nie jest to na obczyźnie takie łatwe. Trudno i o tradycyjne potrawy i o odpowiednią atmosferę. Jaka bowiem to Wigilia, jak za oknami 10 stopni ciepła, a śniegu nie widać. Ale na ulicach Dublina i innych miast od dawna już stoją przystrojone choinki. I one najlepiej przypominają, że święta tuż-tuż... Rosyjskie śledzie - Kiedy pracujemy w okresie świątecznym, dostajemy dodatkowe pieniądze. Więc dlatego zdecydowałam się tu teraz zostać. Choć muszę przyznać, że smutno spędza się Boże Narodzenie z dala od domu. Robię to po raz pierwszy - opowiada Anna Janikowska, która jest kelnerką w jednym z pubów w Newbridge. - Tradycja Irlandzka jest trochę inna - dodaje. - Nie ma wspólnego posiłku 24 grudnia, tak jak w Polsce. Następnego dnia Irlandczyk zjada tylko indyka i ten wstrętny pudding - wyznaje.Dorota Bigosińska po ukończeniu filologii rosyjskiej miała trudności ze znalezieniem pracy w Polsce. Bez problemu za to dostała zatrudnienie w Dublinie. Konkretnie w administracji.

Więcej na następnej stronie

- To już moje czwarte święta w Dublinie. Te pierwsze były najtrudniejsze. Teraz jest już łatwiej. Spędzę je ze znajomą polską rodziną - opowiada pani Dorota. - Podzieliliśmy się obowiązkami. Ja piekę makowiec i pomagam robić pierogi z kapustą i grzybami. Najtrudniej było z makiem. Na szczęście kupiłam go pół roku temu w jednym z supermarketów. Karpia i opłatek mamy prosto z Polski, a śledzie ze sklepu rosyjskiego - śmieje się Polka. Polowanie na ser Barbara Szustkiewicz mieszka w Dublinie od kilkunastu lat. Angażuje się w pomoc tym, którzy dopiero do Irlandii zjechali. Pani Barbara wie dokładnie, gdzie kupować polskie produkty. - Najlepiej zaopatrzone są sklepy rosyjskie i litewskie. Sprowadzają produkty z Polski. Właśnie tam kupiłam biały ser na sernik. Bo ten sprzedawany tutaj nie nadaje się na nasze tradycyjne świąteczne ciasto - tłumaczy pani Barbara. Sprowadzany ser nie jest już taki drogi jak kiedyś - średnie opakowanie kosztuje 1,79 euro, czyli ok. 7,5 złotego. Michał Scheunert, działający w Polskim Ośrodku Społeczno-Kulturalnym, docenia zmiany, jakie zaszły po 1 maja, gdy Irlandia się otworzyła na pracowników z Polski. - Można kupić wszystkie polskie przysmaki, ogórki kiszone, buraczki, a nawet polskie piwo. Otworzono nawet polską restaurację - wylicza. W Domu Polskim w Dublinie odbędzie się o północy pasterka. Będzie śpiewanie kolęd po polsku i okazja do złożenia sobie życzeń. - To będzie dla mnie druga pasterka tego dnia. Ja to mam szczęście - żartuje polski ksiądz Andrzej Pyka. - Jedną odprawię u siebie na parafii o dziewiątej wieczorem , bo o tej porze najczęściej chodzą na nią Irlandczycy. Drugą już tradycyjnie o północy dla Polaków - wyjaśnia. Pasterka po polsku Ksiądz Pyka, tak jak inni, angażuje się w pomoc dla Polonii. Teraz ma trochę łatwiej, bo do pomocy ma zakonników, którzy do Irlandii przyjechali na naukę angielskiego. Z ojcem Honoratem, bernardynem, i ojcem Wojciechem, dominikaninem, pojechali na spotkania przedświąteczne w Newbridge i New Ross. Na śpiewanie kolęd przyszło kilkuset Polaków. - Kościół, szczególnie w okresie przedświątecznym pomaga im się odnaleźć na obczyźnie - wyjaśnia polski ksiądz.Tegoroczna pasterka będzie wyjątkowa. Po raz ostatni będzie odbywać się w Domu Polskim. - Od 9 stycznia będziemy mieli wreszcie polski kościół. Arcybiskup Dublina użyczył nam budynek ojców kapucynów. Tu co tydzień będą się odbywały msze po polsku. Bo na tych w Domu Polskim brakuje miejsca. Przychodzi tylu ludzi, że już się nie mieszczą, a msze mogą być tylko dwa razy w miesiącu - dodaje duchowny. Nowe centrum dla Polaków Polaków jest w Irlandii teraz tak dużo, że otworzone będzie nowe centrum kultury polskiej. Będzie czynne cały tydzień. W tym działającym teraz Domu Polskim jest ciasnota, poza tym jest on prowadzony społecznie i dlatego nie zawsze może być otwarty. - Coraz więcej osób tu przychodzi poczytać prasę z Polski, pooglądać kablówkę - wyjaśnia Scheunert i dla tego już powstaje nowe centrum kultury polskiej w Dublinie.