publikacja 28.12.2004 11:28
Imponującą liczbę 4,5 tys. paczek świątecznych (łącznie ok. 24 ton!) rozdało w tym roku białostockie Stowarzyszenie "Droga" - podała Gazeta Wyborcza.
Na dzień lub dwa przed Wigilią przyszła do mnie nasza księgowa i mówi: "Ojcze, konto jest już puste!" - opowiada o. Edward Konkol, szef Stowarzyszenia "Droga". - Wszystkie pieniądze, nawet te na utrzymanie naszego domu, wydaliśmy na paczki dla dzieciaków. Liczę jednak, że jakoś sobie poradzimy... Imponującą liczbę 4,5 tys. paczek świątecznych (łącznie ok. 24 ton!) rozdało w tym roku białostockie Stowarzyszenie "Droga". Dary trafiły do potrzebujących dzieci i ich rodzin z całego Podlasia. Były to głównie paczki żywnościowe (a w nich m.in.: cukier, kawa, herbata, szynka, kurczak, słodycze i owoce), ze środkami higienicznymi oraz tzw. poświąteczne (ryż, makaron). Dzieci dostały też maskotki i ubrania. Pieniądze na paczki pochodziły z corocznej akcji charytatywnej "Pierwsza gwiazdka", podczas której sprzedawano ozdoby świąteczne i pocztówki wykonane przez wolontariuszy i rodziny dzieci - podopiecznych Drogi. Wiele osób wpłacało też pieniądze na konto stowarzyszenia lub wrzucało do puszek kwestujących. Dużą pomocą okazała się w tym roku żywność z UE przekazana przez Podlaski Bank Żywności, a także spora ilość środków chemicznych podarowana przez pewnego sponsora z Warszawy. Niektórzy białostoczanie osobiście przynosili pieniądze do siedziby stowarzyszenia. - Starsi ludzie przynosili po 20 zł i widać było, że oszczędzili te pieniądze na chlebie, pewnie jedli kilka kromek mniej dziennie. To szalenie wzruszające - mówi o. Konkol. Część paczek została rozdana już w połowie grudnia, pozostałe dostarczono tuż przed świętami. W ich pakowaniu i rozwożeniu pomagali przyjaciele, zaprzyjaźnione firmy, a nawet... osobisty kierowca prezydenta Tura. - Reakcje dzieci znam z opowieści naszych Mikołajów - opowiada o. Konkol. - Ale wiem, że często były zaszokowane, gdy samochody z prezentami podjeżdżały pod ich domy. Potem z ogromną radością te paczki chwytały! Ojciec Konkol z liczby paczek jest ogromnie zadowolony, ale - jak mówi - już podczas opłatkowego spotkania czuł pewien niepokój i wyrzuty sumienia. Po pierwsze - dlatego że jego współpracownicy i wolontariusze mieli przez akcję mnóstwo pracy, często kosztem zaniedbywania własnych rodzin. A po drugie - czy w przyszłym roku stowarzyszenie będzie mogło potrzebujących podobnie obdarować? Czy nie zawiedzie ich nadziei?