W oczekiwaniu na zmiany

Gazeta Wyborcza/a.

publikacja 10.02.2005 10:27

Kościół rzymskokatolicki w Polsce czekają ważne zmiany personalne. W najbliższym czasie należy się spodziewać nominacji następców kardynałów Glempa w Warszawie i Macharskiego w Krakowie - twierdzi Gazeta Wyborcza.

Czterech biskupów przekroczyło wiek emerytalny 75 lat. Mówiąc językiem świeckim, podali się do dymisji i czekają, aż Papież ich rezygnację przyjmie oraz mianuje następcę. Najdłużej czeka na decyzję metropolita krakowski kardynał Franciszek Macharski: 20 maja skończy 78 lat. Próg wiekowy przekroczyli także kardynał Józef Glemp w Warszawie, biskup Tadeusz Rybak w Legnicy, arcybiskup Edmund Piszcz w Olsztynie. Diecezja diecezji faktycznie nierówna: Warszawa, Kraków to nie Olsztyn, Legnica. Dwie pierwsze siedziby mają zwyczajowo przywilej kardynalski - tamtejsi biskupi otrzymują na ogół prawo udziału w konklawe, ich prestiż jest większy, opinia faktycznie bardziej się liczy. Kto obejmie te stolice kościelne górujące nad Wisłą? Odkąd istnieje Konferencja Episkopatu, jej przewodniczącym był z urzędu prymas Polski, czyli metropolita gnieźnieńsko-warszawski (kardynał Glemp w wyniku reformy sprzed 13 laty utracił Gniezno, ale zachował tytuł prymasa w zasadzie związany z tą diecezją). Abp Michalik czy abp Życiński Teraz te funkcje są rozdzielone. Episkopatowi przewodniczy metropolita aż z Przemyśla abp Józef Michalik. Mówi się, że to niewygodne - za daleko. Jednak awansowanie abp. Michalika do Warszawy oznaczałoby wzmocnienie jednej orientacji, której trudno nie nazwać konserwatywną. Inni zatem woleliby mieć na stolicy stołecznej reprezentanta opcji przeciwnej, którą zwie się "otwartą" albo "liberalną", a którą w Polsce reprezentuje najwyraźniej abp lubelski Józef Życiński. Słowo "liberalny" o tyle tu - zażartować można - nie pasuje, że metropolita lubelski nie pozwala u siebie na wybryki skrajnie prawicowe, walczy z Ryszardem Benderem o wiele mocniej niż np. metropolita gdański abp Tadeusz Gocłowski z ks. Henrykiem Jankowskim. Ważna jest tu jednak nie tyle terminologia, ile ideologia: abp Życiński nie boi się Żydów i masonów, jeżeli już, to byłych komunistów, którzy jego zdaniem niewiele się zmienili, a których piętnuje z równym uporem jak polityków spod znaku Radia Maryja. Jakie ma szanse na awans na Warszawę czy Kraków? Jeśli wierzyć plotkom, to ma większe na Wawel (związany jest z Krakowem, gdzie studiował, wykładał, przyjaźnił się z ks. Tischnerem).

Więcej na następnej stronie

A co z Krakowem? Plotki również przenoszą tam abp. Michalika, nie mówiąc o innych duchownych, także Polakach z Watykanu, np. dyplomacie abp. Józefie Wesołowskim, też poniekąd krakowianinie. Czekanie jest czasem plotek. Wszystko w rękach Boga z Papieżem i jego doradcami włącznie. Jeśli są dwa wyjścia skrajne, na ogół jest i środkowe. Episkopat Polski składa się nie tyle ze skrajności, ile z różnych ludzi nielubiących zadzierać z kolegami w biskupstwie albo i własnymi podwładnymi. A może abp Gądecki? Może więc przybędzie z Warty nad Wisłę (górną lub środkową) metropolita poznański abp Stanisław Gądecki, obecny wiceprzewodniczący Episkopatu? Bóg raczy wiedzieć. Jedno wydaje się pewne: nie będzie to biskup Tadeusz Pieronek, choć wciąż bez własnej diecezji, bo stanowi absolutne przeciwieństwo postawy: "to są moje poglądy, ale ja się z nimi nie zgadzam". Wali na odlew w każdy beton, radiomaryjny albo feministyczny. A Kościół Boży jest święcie dyplomatyczny... Jak zostaje się w Kościele katolickim biskupem? W przypadku biskupów pomocniczych, zwanych dawniej sufraganami, rzecz jest prostsza. Są to pomocnicy szefa diecezji, zwanego dawniej ordynariuszem, teraz biskupem diecezjalnym, mają tyle władzy, ile im szef przydzieli. Zależą we wszystkim od niego, od niego również w znacznej mierze zależy ich nominacja. Przedstawia on nuncjuszowi, czyli przedstawicielowi Papieża, trzy osoby ze swojej diecezji, a nuncjusz wysyła te kandydatury do Watykanu. Tam Kongregacja do spraw Biskupów i oczywiście Papież wybierają jedną. Bardziej skomplikowana jest nominacja biskupów diecezjalnych. Noszą oni takie same stroje czarno-fioletowe, ale władzę mają o wiele większą, więc i wybór jest trudniejszy. Nuncjusz pyta o zdanie szereg ludzi, nie tylko biskupów, także zwykłych księży, a nawet świeckich. Najpierw prosi o pomysły, kogo by tak awansować, potem - gdy już zbierze trochę kandydatów - o opinie o owych wybrańcach. Mając taki materiał, wybiera zeń trzech duchownych. Mogą to być zarówno duchowni bez fioletów (często np. rektorzy seminariów), jak i biskupi pomocniczy. Ci drudzy - niezbyt często, bo mówi się, że nie mają kwalifikacji przywódczych, ale różnie bywa: biskup Wojtyła był najpierw sufraganem... No i Watykan wybiera z tej trójki, kogo chce. Dodam, że mogą to być również biskupi diecezjalni, których jednak trzeba awansować wyżej. Metropolita gnieźnieński abp Henryk Muszyński był przedtem biskupem włocławskim, metropolita lubelski abp Józef Życiński - tarnowskim, metropolita wrocławski abp Marian Gołębiewski - koszalińsko-kołobrzeskim.