Wietnam: Smutne wieści

Ton Van Anh, Robert Krzysztoń/a.

publikacja 11.03.2005 06:10

Trwają prześladowania religijne w Socjalistycznej Republice Wietnamu.

• 27 lutego, w domu przebywającego w więzieniu pastora Nguyen Hong Quang, jego żona, Pani Le Thi Phu Dung, zorganizowała spotkanie modlitewne. Wkroczyła milicja. Zgromadzonych przesłuchano, sporządzono protokół o likwidacji „nielegalnego zgromadzenia”, którego gospodyni nie podpisała. Milicjanci usiłowali zmusić uczestników spotkania do podpisania zobowiązań, że w przyszłości nie będą w podobnych spotkaniach uczestniczyli, usiłowali także uzyskać od nich relację z przebiegu spotkania. Swoje wkroczenie milicja argumentowała tym, że spotkanie odbywało się w mieszkaniu prywatnym, które nie jest przeznaczone do czynności religijnych. W tym samym miejscu odbyło się 8 marca modlitewne spotkanie kobiet, w którym uczestniczyło około 50 osób. Milicja ponownie wkroczyła i zmusiła kobiety do opuszczenia mieszkania. Protokół w sprawie „rozwiązania nielegalnego zgromadzenia” podpisały, przymuszone do tego, trzy uczestniczki spotkania. Podobne incydenty odbywają się w całym kraju regularnie, będąc elementem agresji wobec kościołów różnych wyznań. • 6 marca do pomieszczenia, w którym odbywają się co miesiąc nabożeństwa protestanckie w obwodzie Tan Phuoc wtargnęli milicjanci, dowodzeni przez znanych z brutalności wobec duchownych i wiernych pułkownika Tran Van Tra i kapitana Pham Van Chuyen. Milicjanci zachowywali się agresywnie, lżyli zgromadzonych, nakazując im rozejście się i zaprzestanie udziału w nabożeństwach. Siłą doprowadzony został do komisariatu pastor Vu Quoc Huynh, przełożony kościoła na terenie Tien Giang. W czasie przesłuchania pastor pokazał ubekom wydane przez premiera SRW Phan Van Khai rozporządzenie, w którym mowa m.in. o „prawie wyznawców religii do zgromadzeń religijnych”. Odpowiedziano mu, że władze bezpieczeństwa nie znają tego aktu prawnego, a, niezależnie od niego, gromadzenie się w prywatnych mieszkaniach, jest zabronione. Pastor Vu Quoc Huynh do dzisiejszego dnia nie odzyskał dowodu osobistego (co jest w Wietnamie bardzo uciążliwe). Jego listy interwencyjne i apele o przestrzeganie praw kościołów pozostają bez odpowiedzi. Wietnamski protestantyzm jest ostatnio obiektem wzmożonych represji ze strony władz komunistycznych. Kontakt z duchownym jest ryzykowny dla wiernego, co utrudnia jakąkolwiek pracę duszpasterską, zwłaszcza w środowiskach wiejskich (parafianami pastora Vu Quoc Huynh są przede wszystkim chłopi). Uczestniczący w nabożeństwach wierni są przesłuchiwani przez bezpiekę, zastraszani. Wierni powszechnie informują duszpasterzy o ogromnym zakresie pracy tajniaków, instalacji podsłuchów, „rozmowach ostrzegawczych”. Nic dziwnego, że liczba wiernych, uczestniczących w nabożeństwach ostatnio wyraźnie spadła. • 25 lutego aresztowano pod zarzutem zorganizowania „nielegalnego zgromadzenia” dwóch braci, mieszkających w prowincji An Giang Panów Tran Van Hoang (47 lat) i Tran Van Thang (35 lat). Obaj należą do Stowarzyszenia Buddystów Hoa Hao. Pan Le Quang Liem, od 1972 r. prezesa Stowarzyszenia , informuje, że pretekstem do zatrzymania obu braci było rodzinne spotkanie w rocznicę śmierci jednego z przodków. Takie spotkania są ważnym elementem tradycji w wietnamskich rodzinach. Absurdem było żądanie przez milicję okazania zezwolenia na to spotkanie. Po aresztowaniu obu braci milicja przeprowadziła rewizję w mieszkaniach wszystkich obecnych krewnych, zatrzymując m.in. kasety z nagraniami modlitw, jako dowód „przestępczej działalności”. Prezes Stowarzyszenia nie ma formalnego zakazu poruszania się, ale każda próba opuszczenia przez niego miejsca zamieszkania kończy się zawróceniem przez milicję do domu. Pan Le Quang Liem, w wywiadzie dla Radia „Wolna Azja” potwierdza tendencję do wzmagania terroru wobec religii w Wietnamie. Opisuje liczne przypadki zatrzymań a także przetrzymywania w więzieniach, bez postawienia zarzutów, duchownych i wiernych. Pan Ba Hung, jeden z więzionych wyznawców buddyzmu, na znak protestu przeciwko praktykom władz komunistycznych, odciął sobie dwa palce.

Więcej na następnej stronie

• Pani Le Thi Hong Lien, 21 letnia nauczycielka z regionu Tay Nguyen, o losie której informowaliśmy już, została przeniesiona z więzienia Chi Hoa w Sajgonie do obozu koncentracyjnego Tong Le Tran. Pani Le została aresztowana jako popularna działaczka społeczna, założycielka „szkoły miłości” dla dzieci i młodzieży ze środowisk ubogich. Jeszcze przed procesem była torturowana tak okrutnie, że w sali sądowej wykazywała anormalne reakcje lękowe na widok munduru i zanik słuchu. Miesiąc temu udało się odwiedzić ją ojcu. Zastał on córkę bez kontaktu z otoczeniem, nie panującą nad czynnościami fizjologicznymi, nagą. Na ciele miała liczne ślady świeżych tortur. Ostatnio rodzina dowiedziała się, że organizm Pani Le przestał przyjmować pożywienie. Obóz koncentracyjny, do którego trafiła, jest położony głęboko w dżungli. „Reedukacja”, jak określa władza zadanie obozów, polega tam na wyniszczaniu pracą fizyczną. Rodzina skazanej obawia się, że owo przeniesienie jest próbą rozmycia odpowiedzialności za los osoby, o której udało się poinformować organizacje obrony praw człowieka w wolnym świecie, a która nie ma już dużych szans na przeżycie, nie mówiąc o powrocie do zdrowia. • Wstrząsające informacje ujawnił, uwolniony w wyniku ostatniej amnestii mnich buddyjski Wielebny Thich Thien Minh. Napisał on do Kongresu USA list z prośbą o utrzymanie sankcji wobec komunistycznego Wietnamu i zwrócenie szczególnej uwagi na kwestię gwałcenia praw człowieka w tym, jednym z ostatnich, bastionów komunizmu. Udzielił także kilku wywiadów Radiu „Wolna Azja”. Thich Thien Minh swoje „zwolnienie” uznał za fikcję wobec ciągłej inwigilacji jego osoby przez agentów Służby Bezpieczeństwa i uniemożliwianie mu kontaktów z innymi duchownymi, wiernymi a nawet z rodziną. Zarówno w liście, jak w wywiadach opowiada on o terrorze, panującym w komunistycznych więzieniach wobec więźniów sumienia, o świadomym niszczeniu ich psychiki i ciał. W liście do Kongresu Wielebny wyliczył szereg przykładów okrucieństwa wobec więzionych duchownych, w tym księdza Pham Minh Tri (66 lat), więźnia politycznego od 18 lat, od 10 lat poważnie chorego psychicznie i pozbawionego pomocy lekarskiej, Jezuity, ks. Nguyen Van Vang torturowanego pragnieniem, tak, że pić musiał własny mocz aż umarł na puchlinę wynikłą z niedostatku wody, ks. Nguyen Quang Minh, który za wniesienie do więzienia komunikantów był bity tak długo, aż dostał krwotoku z ust i z odbytu i zmarł. Opowiada o wielu duchownych, którzy przetrzymywani są długo w zimnych celach, bez materaca i okrycia i giną z zimna. Wszystkie te przykłady dotyczą tylko więzienia Xuan Loc, w którym i on był więziony. Z jego szacunków wynika, że obecnie w więzieniu Xuan Loc przebywa około 60 więźniów politycznych. Nie jest w stanie oszacować liczby tych, którzy podczas jego uwięzienia stracili tam życie, jest to w każdym razie duża liczba. Zapytany przez dziennikarza Radia „Wolna Azja” czemu nie pomieścił w liście do Kongresu listy znanych mu ofiar, choćby tylko więzienia Xuan Loc, odparł, że lista tych tylko, których męczeństwa on sam był świadkiem, zajęłaby wiele stron... Wielebny Thich Thien Minh został uwięziony w 1979 roku za działalność w Zjednoczonym Stowarzyszeniu Buddystów Wietnamskich. Miał wtedy 25 lat. Zwolniono go w wyniku ostatniej amnestii, na dwa lata przed upływem wyroku, jaki wydał na niego komunistyczny „sąd”. Zjednoczone Stowarzyszenie Buddystów Wietnamskich jest organizacją wszystkich buddystów w Wietnamie, kościołem. Zostało zdelegalizowane w 1982 roku i zastąpione uległym wobec władz tworem, powszechnie postrzeganym jako nie mający nic wspólnego z religią ornament, głównie na użytek turystów.