L'Osservatore Romano: Agonia Terri agonią człowieczeństwa

KAI

publikacja 23.03.2005 13:40

Powolna i przejmująca agonia Terri Schiavo jest śmiercią osoby a nie rośliny, a za pośrednictwem środków przekazu uczestniczy w tym cały świat - pisze "L'Osservatore Romano". [**Porozmawiaj o tym na FORUM :.**][1] [1]: http://forum.wiara.pl

W artykule "Agonia Terri agonią człowieczeństwa" dziennik watykański odniósł się do podjętej niedawno przez sąd okręgowy w Tampa na Florydzie decyzji o wstrzymaniu sztucznego odżywiania pozostającej od wielu lat w stanie śpiączki Amerykanki. Publikujemy cały tekst artykułu, którego autorem jest Francesco M. Valiante: Nabrało mocy prawnej postanowienie, które będzie mogło doprowadzić do ostatecznego końca przypadek Terri Schiavo, 41-letniej Amerykanki, pozostającej od 15 lat w stanie "wegetatywnym", skazanej na pewną śmierć, gdy w ub. piątek [18 marca] sąd z Florydy - na prośbę małżonka - zezwolił na odłączenie sondy, która ją odżywia. Prezydent Stanów Zjednoczonych George Bush podpisał w nocy tekst, zatwierdzony w błyskawicznym tempie przez obie Izby Kongresu. Obecnie sprawa przechodzi do sądu federalnego w celu uzyskania polecenia, które zarządzi przywrócenie odżywiania i pozwoli kobiecie nadal żyć. Terri nie jest w śpiączce. Żyje w stanie, który nauka określa zresztą terminem niezbyt szczęśliwym - "wegetatywnym". To znaczy następują po sobie kolejno fazy czuwania i snu (tymczasem śpiączka jest stanem pozbawionym czuwania). Nie daje żadnego widzialnego znaku świadomości o sobie lub o środowisku, w którym jest. Pozornie jest niezdolna do współdziałania z innymi ani do reagowania na odpowiednie bodźce. Z pewnością jednak nie jest "rośliną". Tym bardziej, że na nienaturalnej sztywności jej twarzy - która w tych dniach z piekielną siłą wtargnęła do naszych domów i do naszych sumień za pośrednictwem telewizji - wydaje się, że nawet można dostrzec cień uśmiechu, gdy dotykają jej pieszczące i troskliwe ręce rodziców. Terri nie korzysta z żadnej szczególnej terapii lekarskiej. Nie podtrzymują jej przy życiu urządzenia, zastępujące jej własne narządy życiowe. Jest tylko sztucznie odżywiana za pośrednictwem tego przewodu, który obecnie został odłączony. A zatem od prawie czterech dni Terri nie otrzymuje ani jedzenia, ani wody. Według bezlitosnego "kalendarza" śmierci, wymyślonego przez lekarzy, obecnie zaczynają się pojawiać pierwsze oznaki odwodnienia, uderzenia serca są coraz powolniejsze, spada ciśnienie. Później osłabnie stan czuwania, oddychanie stanie się nieregularne. Dziesiątego dnia kobieta pogrąży się w prawdziwą i właściwą śpiączkę, aż narządy ustaną z powodu braku pożywienia. Przypadek Terri Schiavo wstrząsa Ameryką, nawet jeśli w trwających obecnie dyskusjach często górę biorą najniższe polemiki polityczne lub wyrafinowane gry mistrzów prawa. Sama kontrowersja prawna, która od lat przeciwstawia sobie małżonka rodzicom kobiety - pierwszy postanowił doprowadzić do końca swą walkę o przerwanie odżywiania żony, ci drudzy pragną podtrzymać życie córki za wszelką cenę - nie wydaje się być pozbawiona określonych interesów i dwuznaczności: nie ostatnią z nich jest osobista sytuacja mężczyzny, który od wielu lat żyje z inną kobietą.

Więcej na nastepnej stronie

W tej plątaninie oskarżeń, odwołań, zaskoczeń, istnieje ryzyko utraty z pola widzenia "serca" całej sprawy. W szpitalu w Miami jest kobieta, która umiera z głodu i pragnienia. Jest kobieta, której od prawie czterech dni odmawia się lekarstw, specjalnych sposobów leczenia, opieki paliatywnej, a przecież są to rzeczy, których w imię podstawowych względów człowieczeństwa nie odmówiono by największemu nawet nikczemnikowi czy osobie odrzuconej. Jest to powolne umieranie osoby - a nie "rośliny" - przy którym bezradnie uczestniczy świat za pośrednictwem telewizji bądź prasy. A prawdziwy dramat, zamiast wzbudzać falę ogólnego miłosierdzia lub solidarności, stłumiono nieprzyzwoicie szybko, przypisując sobie prawo do decydowania o życiu i śmierci stworzenia ludzkiego. Któż jednak może wobec Boga i ludzi próbować zawłaszczać sobie bezkarnie takie prawo? Kto - i na podstawie jakich kryteriów - może ustalać, jakim osobom przyznać "przywilej" życia? Z jakiej skamieniałej mentalności eugenicznej wywodzi się zasada, według której życie kogokolwiek - nawet odbiegające od normy lub zużyte - zależy od oceny jakości, wyrażonej przez inne osoby? Któż może oceniać godność i świętość istnienia człowieka, stworzonego "na obraz i podobieństwo Boga"? Kto może decydować o "odłączeniu przewodów", jak gdyby chodziło o zepsuty sprzęt domowy lub nawet o nieużywany? Prawnicy? Czy lekarze, których deontologia zawodowa jak nigdy w tym wypadku powinna przywołać z lamusa wspomnień dobrze znaną zasadę: "to cure if possible, always to care" (leczyć, jeśli jest możliwe, troszczyć się zawsze)? Czy rodzice Terri, którzy dali jej życie 41 lat temu? Czy może małżonek, który kiedyś ślubował jej "kochać ją i czcić ją zawsze, w zdrowiu i w chorobie", a który dzisiaj stał się jej najzimniejszym i najbardziej bezlitosnym "katem"? Powolna, przejmująca agonia Terri jest dziś agonią poczucia Boga, Pana i Twórcy życia. Jest agonią miłości, która potrafi się pochylić nad tym, kto jest kruchy i potrzebujący. Jest agonią człowieczeństwa [lub ludzkości]. Jak na razie sędzia sądu okręgowego w Tampie na Florydzie nie podjął jeszcze decyzji w sprawie ponownego podłączenia Terry Schiavo do aparatury odżywiającej. W niedzielę 20 bm. Kongres USA uchwalił ustawę uchylającą decyzję sądu stanowego, który nakazał 18 bm. odłączenie kobiety od aparatury podtrzymującej życie. Według lekarzy zgon Schiavo może nastąpić w ciągu około tygodnia. Porozmawiaj o tym na FORUM :.