Ks. Malanowski: Mogłem dać tylko kroplę wina

Gazeta Wyborcza/Rzeczpospolita/a.

publikacja 31.03.2005 06:00

Terri nie jest żadną rośliną. To osoba ludzka. Gdy się nad nią nachylam, to patrzy, jakby mnie poznawała. Sama oddycha, budzi się i zasypia, porusza się - opowiada Gazecie Wyborczej ksiądz Tadeusz Malanowski, który w Wielkanoc udzielił ostatniej komunii Terri Schiavo. Wywiad z nim zamieszcza też Rzeczpospolita.

Ks. Tadeusz Malanowski ma 83 lata, pochodzi z polskiej rodziny i choć urodził się już w Ameryce, płynnie mówi po polsku. Jego życiorys wystarczyłby na kilka książek. Ale okazuje się, że dopiero na zasłużonej emeryturze zetknął się ze sprawą, po której jego nazwisko trafiło do mediów na całym świecie. Ks. Malanowski przez kilkadziesiąt lat był kapelanem w amerykańskiej armii. Gdy stacjonował w jednostce amerykańskiej w Niemczech, jednym z żołnierzy, który do niego przychodził po wsparcie duchowe, był Elvis Presley odbywający tam akurat służbę wojskową. Malanowski był też głównym kapelanem w uczelni wojskowej West Point, gdzie poznał wszystkich późniejszych amerykańskich generałów. Służył też w głównej bazie amerykańskiej obrony przeciwrakietowej pod słynną górą Cheyenne w Kolorado. Matka nadała mu imię Tadeusz na cześć Kościuszki. - Gdy zacząłem robić karierę w wojsku, wciąż mi powtarzała, że będę generałem, jak Kościuszko. I dożyła tego, że mianowano mnie generałem brygady i przeniesiono do Pentagonu na stanowisko głównego kapelana katolickiego armii USA - wspomina z rozrzewnieniem ks. Malanowski. W sprawie Schiavo nie ukrywa swoich emocji. Spytany o to, natychmiast wyciąga z kieszeni pipetkę, którą wpuszcza się krople do oczu. To nią w wielkanocną niedzielę wpuścił kroplę święconego wina na usta umierającej kobiety. Marcin Gadziński: Jak doszło do tego, że Ksiądz udzielał Terri komunii? - Poprzednim razem robiłem to 18 marca, tuż przed odłączeniem rurki z pokarmem. Wchodzę do pokoju Terri, a tam stoi jakiś ksiądz. Okazało się, że to kapelan hospicjum przysłany przez męża Terri. Mówi mi, że "rodzina" prosiła go, by udzielił komunii chorej. A ja mu na to, że to mnie prosiła rodzina, abym udzielał komunii od pięciu lat. W końcu mówię do drugiego księdza: zróbmy to razem. Ja udzielam rozgrzeszenia, błogosławię, a ten drugi ksiądz wpuszcza kroplę poświęconego wina - krwi Chrystusa - do rurki Terri. W niedzielę wielkanocną ponownie przychodzimy, by udzielić Terri komunii, a tam znów ksiądz z hospicjum, tylko teraz już z jedną z prawniczek Michaela Schiavo. I znów mówi, że to on ma udzielić komunii. Był ze mną ojciec Terri, który się wściekł i powiedział, że musi to zrobić Malanowski. Ale prawniczka za nic nie chce się zgodzić! Pachniało awanturą, więc znów zaproponowałem, że się podzielimy. Ja jej udzieliłem rozgrzeszenia. Ponieważ wiele razy udzielałem jej namaszczenia, zgodziłem się, by tym razem zrobił to ten drugi ksiądz. Ale to ja miałem dać Terri komunię w postaci kropli wina. Prawniczka cały czas się naradzała z kimś przez telefon, nie chciała się zgodzić. Wreszcie uległa, pod warunkiem że w momencie udzielania komunii drugi ksiądz będzie mnie trzymał za rękę! Tak żeby można było powiedzieć, że komunii udzieliliśmy wspólnie. Też mi coś. Rzeczywiście trzymał mnie za ramię, ale to ja tym zakraplaczem położyłem kroplę świętego wina na ustach Terri.

Więcej na następnej stronie

- W jakim ona jest stanie? - Jest silna, walczy. Terri nie jest żadną rośliną. To osoba ludzka. Gdy się nad nią nachylam, to na mnie patrzy, jakby mnie poznawała. Sama oddycha, budzi się i zasypia, porusza się, ma menstruację. Trzeba pamiętać, że to nie jest stara, schorowana osoba. Ona ma dopiero 41 lat, od 15 lat leży w łóżku, jej organizm nie jest wyniszczony. Moim zdaniem jeszcze wytrzyma. - Co Ksiądz czuł, gdy stał przy niej? - Że chciałbym jej pomóc. Nie mogłem jej dać nic do picia, bo pilnowało nas trzech policjantów i ta prawniczka. Mogę jej tylko udzielić sakramentu, modlić się za nią i wspierać ludzi, którzy tu przyjechali, by walczyć o jej życie. - Jak Ksiądz poznał Terri i jej rodziców? - Pięć lat temu jeden ze znajomych państwa Schindlerów, rodziców Terri, powiedział mi o tej rodzinie, co przechodzą i że nie mają duchowej opieki. Więc skontaktowałem się z nimi i tak już zostało. W ostatnich latach odwiedzałem Terri - ja na nią mówię po polsku Teresa - przynajmniej trzy razy w miesiącu, w każdą sobotę. Często udzielałem jej komunii świętej i sakramentu namaszczenia. - Jak Ksiądz patrzy na cały ten spór? To niemal wojna religijna! - Michael jest luteraninem, a Teresa katoliczką. Jednak dla mnie ta sprawa nie ma nic wspólnego z religią. Tu chodzi o walkę aż do zwycięstwa toczoną przez prawnika Michaela Schiavo. To George Felos zrobi wszystko, by wygrać. Wygrać, wygrać, wygrać - to jego cel! On chce precedensu, śmierci osoby w takim stanie jak Terri. Wkrótce rozpocznie na Florydzie kampanię o zgodę na taką eutanazję, jaka jest legalna dotąd tylko w stanie Oregon. Nazywają to "asystowaniem przy samobójstwie". Projekty ustaw są już gotowe zarówno na Florydzie, jak i w Kalifornii. Dlatego zwycięstwo w tej sprawie jest dla nich tak ważne! - Czy mąż Terri Michael Schiavo jest naprawdę taki zły, jak go przedstawiają protestujący przed hospicjum oraz rodzice Terri? - Moim zdaniem jakiś czas temu Michael nie chciał kontynuować walki. On by zrezygnował z żądania śmierci Terri, rozwiódł się, przekazał opiekę nad nią rodzicom i sam ożenił się z kobietą, z którą teraz żyje. Jednak powstrzymał go jego prawnik. Z drugiej strony prawnicy Michaela dziwnie się boją poruszania spraw sprzed 15 lat, tego, jak doszło do zapaści, w której Terri straciła zdrowie. Są na ten temat różne teorie. Teraz zgodzili się na przeprowadzenie autopsji po śmierci. Ale tylko mózgu! A dlaczego nie kończyn, gdzie mogły się zachować ślady fizycznych urazów z przeszłości? - Czy księdzu podoba się wszystko, co się dzieje przed hospicjum w imię ratowania Terri? Słowa "mordercy", plakaty, na których twarz cierpiącej Terri zestawia się z podobizną cierpiącego Chrystusa? Agresja? - Ci ludzie muszą to robić, to tylko kampania, która ma nagłośnić sprawę Terri. Tak trzeba na to patrzeć. Dziś w tłumie była jakaś muzułmanka z transparentem, że Allah błogosławi Terri. Ta sprawa przyciąga różnych ludzi. Tak już jest. Wywiad z ks. Malanowskim zamieściła też Rzeczpospolita:

Więcej na następnej stronie

Ona ma mocne serce Mówi duchowy opiekun Terri. Rz: Ksiądz codziennie odwiedza Terri. Jaki jest jej stan? TADEUSZ MALANOWSKI: Teresa traci na wadze, zapadają się jej policzki i oczy. Jest coraz słabsza. Jej bliscy przeżywają koszmar. Matka cały czas płacze, nie chce już nawet wchodzić do pokoju córki. Teresa wygląda teraz bardzo źle, a mama chce ją zapamiętać jako piękną kobietę. - W niedzielę wielkanocną udzielił jej ksiądz ostatniego namaszczenia i komunii świętej. Czy wywołało to z jej strony jakąkolwiek reakcję? - Kiedy umieściłem krew Jezusa w jej ustach za pomocą dozownika (pozwolono nam podać jej tylko jedną kroplę wina), Teresa zaczęła poruszać językiem. Zobaczyłem także, że porusza ustami. Nie była w śpiączce, miała szeroko otwarte oczy. - Jest ksiądz przy niej od dwunastu lat. Czy to prawda, że od wypadku jest całkowicie nieświadoma i nie ma żadnego kontaktu z otoczeniem? - Rok czy dwa lata temu powiedziałem jej coś takiego: "Przychodzę do ciebie codziennie i modlę się za ciebie po angielsku. Dzisiaj dla odmiany pomodlę się po polsku". Zobaczyłem wówczas na jej twarzy szeroki uśmiech. Śmiała się. Teresa reaguje jak każdy z nas. Na swój sposób odpowiada, cieszy się i smuci. Płacze. - Rodzina Terri mówi, że była szansa na poprawę stanu jej zdrowia. - Według mnie jej mózg nie jest całkowicie martwy. 20 - 25 procent nadal funkcjonuje. To młoda kobieta i jej komórki mózgowe powoli się odradzają. To, co mówi pan Schiavo i jego prawnicy, że jej mózg jest całkowicie martwy, jest nieprawdą. Nawet teraz Teresa walczy o życie. Ma silną wolę i mocne serce, ale i tak już została skazana na śmierć. Nie wiemy, ile jeszcze wytrzyma. Dzień, dwa, może tydzień. Tylko Bóg to wie. - Terri prawie od dwóch tygodni umiera z głodu. Lekarze mówią, że nie czuje bólu. Czy to prawda? - Nie sądzę, bo sam widziałem, jak dają jej morfinę. Robią to prawie codziennie, a z tego, co wiem, podaje się ją, żeby uśmierzyć ból. To, co z nią robią, to szczyt okrucieństwa. Aresztowano już prawie 50 osób, które chciały dostarczyć umierającej wodę. Tego nie odmawia się nawet zwierzęciu. Gdy do niej przychodzę, towarzyszy mi trzech policjantów. Patrzą mi na ręce i powtarzają: "Pamiętaj, ojcze, nie możesz włożyć jej niczego do ust!". Na komunię uzyskaliśmy, i to z trudem, jednorazowe pozwolenie. Tłumaczenia, że umierający katolik powinien przystępować do niej codziennie, nic nie dają. - Dlaczego mąż Terri robi wszystko, by uśmiercić swoją żonę? - Kardynał Martino z Rzymu powiedział, że moment, w którym pan Schiavo usunie rurkę z ciała swojej żony, będzie początkiem eutanazji w USA. W liberalnej Kalifornii od jakiegoś czasu próbuje się wprowadzić ten proceder. Schiavo i jego prawnicy chcą, aby było to legalne na Florydzie. - Krążą plotki, że Michael Schiavo przed wypadkiem znęcał się nad żoną. - To wielki facet, ma dwa metry wzrostu. Już w pierwszym roku małżeństwa bił Terri. Mówili mi o tym jej rodzice. Nie można wykluczyć, że to on spowodował uszkodzenie jej mózgu. W ogóle jest to wyjątkowo arogancki człowiek. Wszyscy namawiają go, żeby po prostu rozwiódł się z Teresą i dał jej spokój. Przecież żyje z inną kobietą, ma z nią nawet dzieci. On jednak może sobie powiedzieć: "Ale ze mnie szczęściarz. Kochają mnie dwie kobiety: żona i konkubina". To obrzydliwe. - Michael Schiavo twierdzi, że Terri powiedziała mu kiedyś, iż nie chciałaby być sztucznie utrzymywana przy życiu. - Nie sądzę, żeby tak było. Ale nawet jeśli tak, to na pewno nie chciałaby zostać zagłodzona na śmierć.