Dynamika zmian

ks. Włodzimierz Lewandowski

O przemianach w mediach i Kościele w świecie, który odchodzi.

Dynamika zmian

Siedzę przy biurku obłożonym prasą i książkami ze świadomością zanurzenia w świecie, chylącym się ku końcowi. Wiedzy o otaczającym nas świecie nie zdobywa się już podczas lektury codziennej prasy. Więcej, najnowszych wiadomości nie dostarczają agencyjne i telewizyjne serwisy informacyjne. Przekonałem się o tym wczoraj wieczorem. Zanim agencje podały informacje o zamachu w Bostonie Twitter huczał. Gdy redaktorzy serwisów informacyjnych czekali na rozszerzone wiadomości agencyjne w serwisach społecznościowych pojawiło się setki, jeśli nie tysiące informacji, zdjęć, filmów, dających obraz sytuacji. Na wspomnianym Twitterze wystarczyło kliknąć na hahstag #Boston, by mieć śledzić wydarzenia na bieżąco, a po paru minutach, odpowiadając na apel gubernatora stanu i arcybiskupa Bostonu przyłączyć się do modlitwy w intencji ofiar zamachu. To kolejny hahstag. Wpisałem w treść wiadomości #PrayforBoston, a potem zerkałem na pasek wiadomości. Zanim zdążyłem napisać dwa zdania komentarza do modlitwy przyłączyło się kilkaset osób. Po kilkunastu minutach było ich już kilkadziesiąt tysięcy.

Podobnie z wyborami w Wenezueli. Gdy serwisy informacyjne mówiły przyspieszonym zaprzysiężeniu nowego prezydenta na Twitterze pisano o mordowaniu przewodniczących komisji, paleniu dokumentów, ulicznych demonstracjach czy wreszcie wielkiej akcji walenia w garnki na znak protestu. O tym wszystkim dowiedzieć się można za sprawą dwóch magicznych słów-znaków #Wenezuela i #cacerolazoalas8.

Można zatem przypuszczać, że w niezbyt odległej przyszłości przegląd blogosfery zastąpi tradycyjny przegląd prasy, a dziennikarze będą musieli uznać pierwszeństwo wiadomości pozyskanych z portali społecznościowych nad wiadomościami z agencji.

Piszę o tych zmianach nie bez związku z prasą tradycyjną. Ojciec Paweł Kozacki w kwietniowym numerze miesięcznika „W drodze” proponuje refleksję o końcu Kościoła jaki znamy. Słowo proponuje nie zostało użyte przypadkiem. Uwzględniając między innymi opisane wyżej przemiany autor zauważa tkwiące w nich niebezpieczeństwo. „Wystarczy obejrzeć Wiadomości TVP, Fakty TVN czy Wydarzenia Polsatu, by się przekonać, że bardziej przypominają swoja treścią rozrywkowe show czy teledyski, niż stanowią poważną analizę otaczającego nas świata.” Z przekazami, o których pisałem wyżej jest podobnie. Są świeże, celne, skondensowane, ale nacechowane wspomnianą przez ojca Pawła powierzchownością. Być może ratunkiem dla tej powierzchowności jest blogosfera, o której w poprzednim (czwarty lada moment) numerze Nowych Mediów pisał Eryk Mistewicz, wskazując blogerów potrafiących pisać analizy lepiej, niż robią to zawodowi publicyści.

Wróćmy jednak do propozycji dominikanina, stawiającego ważne pytanie. „Czy zatem istnieje inna forma funkcjonowania Kościoła i głoszenia Ewangelii, skoro dotychczasowy świat, z którego pochodzimy, w którym wyrastaliśmy, który przez wieki kształtował oblicze polskiego katolicyzmu, odchodzi w przeszłość?” Odpowiedź może być tylko jedna. „Wobec zalewu powierzchowności myślenia i jałowości kultury chrześcijaństwo nie ma innego wyjścia, jak odwołać się do najgłębszej struktury rzeczywistości, to znaczy do absolutu Boga i prawdy zawartej w stworzeniu. Praca nad wiarą nie oznacza tylko głoszenia Jezusa tym, którzy Go nie znają. Czymś pierwotnym jest taka formacja katolików, by osobista więź z Bogiem, budowanie życia w oparciu o słowo Boże czy posłuszeństwo natchnieniom Ducha Świętego było ich codziennością, a nie abstrakcyjnymi formułami (…) Akcentowanie powołania do świętości i głębokiej formacji wymusza na pasterzach Kościoła takich form duszpasterstwa, które nie będą dbały o zapełnienie kościołów czy zorganizowanie spektakularnych nabożeństw, ale będą systematyczną pracą intelektualną i duchową z małymi grupami, a nawet z pojedynczymi osobami.”

Czy w zmieniającym się i kształtującym kulturę świecie nowych mediów jest miejsce na taką intelektualna i duchową pracę? Doświadczenie ostatnich tygodni każe odpowiedzieć twierdząco. Twitterowe inicjatywy - #TTrekolekcje, #TBiblijny czy #ignRS potwierdzają i sens, i potrzebę tego typu inicjatyw. Choć są tylko etapem, środkiem, pomocą. Najważniejsze jest – o czym w tym samym numerze miesięcznika mówi siostra Anna Bałchan – towarzyszenie. „Kiedy pomaga się ludziom, najważniejsze jest samo towarzyszenie, a nie to, żeby coś im dać w sensie materialnym.”  Dodajmy, nie w sensie wirtualnym.