Chrześcijanie o wojnie

KAI

publikacja 11.05.2005 10:34

Wojna jest złem, ale rezygnacja z walki może się przyczynić do powiększenia zła - orzekli uczestnicy ekumenicznego panelu zorganizowanego z okazji 60. rocznicy zakończenia II wojny światowej.

O pojmowaniu wojny w Kościele prawosławnym, katolickim i protestanckim rozmawiali przedstawiciele tych wyznań 10 maja na Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie. Zdaniem abp Jeremiasza z Kościoła prawosławnego, w Ewangeliach nie ma jednoznacznych wypowiedzi na temat prowadzenia wojen. Nie można szukać w Piśmie Świętym recept na ich prowadzenie. Prezes Polskiej Rady Ekumenicznej podkreślił też, że wojny wybuchają w wyniku kolizji interesów ziemskich - sporów o granice, gospodarkę czy poglądy - a w Biblii jest mowa jedynie o Królestwie Niebieskim. - Wojna to wynik przewagi interesu materialnego nad wiarą w Boga - powiedział. Dodał, że wojny nie da się pogodzić z przykazaniem miłości Boga i bliźniego, zwłaszcza bliźniego. - Wojna jest zaprzeczeniem godności człowieka i miłości do każdego człowieka - stwierdził abp Jeremiasz. Prawosławny hierarcha zwrócił też uwagę, że przygotowaniem do wojny jest tworzenie obrazu wroga, w czym zasadniczą rolę odgrywają media. To kreowanie wizerunku wroga, którego trzeba zniszczyć, kłóci się z antropologią biblijną, bo neguje fakt, że człowiek upadły został odkupiony krwią Chrystusa. Z drugiej strony arcybiskup zwrócił uwagę, że pacyfistyczne spojrzenie na Ewangelię także nie jest do końca prawdziwe. Przeczy temu fakt istnienia wielu świętych żołnierzy, męczenników, którzy walczyli i zginęli za wiarę. Są bowiem przypadki, kiedy wojna jest usprawiedliwiona, a Chrystus mówił, że nie ma większej miłości niż ta, kiedy ktoś życie oddaje za przyjaciół. Jednak należy pamiętać, że tylko dobro drugiego człowieka może być usprawiedliwieniem dla rozpoczęcia walki. - Tak naprawdę tylko wojna z własnym grzechem i z własnymi słabościami, prowadzona dla nawrócenia i przemiany może przynieść zwycięstwo - zakończył. O tym, że wojna nie jest wartością, ale może być obroną wartości mówił rzymskokatolicki ksiądz prof. Jerzy Gocko. Podkreślił, że myśl społeczna Kościoła katolickiego koncentruje się bardziej na temacie pokoju niż na - jak było dawniej - sposobach godziwego prowadzenia wojny. Jednocześnie zwrócił uwagę, że Kościół nie głosi pokoju za wszelką cenę, nie jest bezkrytycznie za pacyfizmem. Rezygnacja z prowadzenia wojny może w niektórych wypadkach prowadzić do rezygnacji ze sprawiedliwości, z praw człowieka i doprowadzić do rozzuchwalenia tyranów, a nawet do zwiększenia się przemocy.

Więcej na następnej stronie

Pokój nie jest tylko brakiem wojny, nie jest tylko równowagą sił, ale jest dziełem sprawiedliwości - mówił ks. Gocko. Nie można go zdobyć raz, należy go stale budować. Pokój ma też globalny charakter, nie może być osobnego pokoju dla Ameryki, osobnego dla Europy, a nawet nie ma osobnego pokoju dla poszczególnych państw. Pokój jest też wpisany w ład moralny. Bez niego nie ma przestrzegania praw człowieka, a bez przestrzegania praw człowieka nie ma pokoju. Dla jego zachowania potrzebna jest prawda, sprawiedliwość, miłość i solidarność - dodał prelegent. Ks. Gocko przypomniał, że Kościół katolicki zna pojęcie wojny usprawiedliwionej. Można ją prowadzić, jeśli szkoda wyrządzana przez napastnika narodowi lub wspólnocie narodów była długotrwała, poważna i niezaprzeczalna; wszystkie pozostałe środki zmierzające do położenia jej kresu okazały się nierealne i nieskuteczne; aby zastosowanie tych środków rokowało powodzenie i aby użycie broni nie pociągnęło za sobą jeszcze poważniejszego zła i zamętu niż zło, które należy usunąć. Ks. dr Marcin Hintz z Kościoła ewangelicko-augsburskiego mówił o tym, jak trudno jest ocenić czy rozpoczęcie wojny w danej sytuacji jest usprawiedliwione czy też nie na przykładzie wojny w Iraku. Była ona odpowiedzią na terroryzm, zwłaszcza atak na wieże World Trade Center w Nowym Jorku 11 września 2001 r. Ta wojna poróżniła ewangelickich teologów, choć wiele Kościołów wystąpiło ze zdecydowanym sprzeciwem wobec jej rozpoczęcia. Ks. Hintz przypomniał, że już Marcin Luter określił pacyfizm marzycielstwem, choć celem chrześcijan jest zachowanie pokoju. Reformator akceptował służbę żołnierską, ale zalecał też nieposłuszeństwo w przypadkach, kiedy słuchanie rozkazów miałoby prowadzić do mordu, gwałtu czy niegodziwości. Nakazywał przyjmowanie konsekwencji swojego nieposłuszeństwa. Po II wojnie światowej teolodzy uznali, że zgodnie z wolą Bożą nie powinno być wojen. Z drugiej strony pacyfizm jest niemożliwy, gdy życie ludzkie jest zagrożone. Niepodjęcie działań niekiedy przyczynia się do powiększenia zła, a obowiązkiem chrześcijan jest wystąpienie przeciwko tyranowi i zrzucenie go z tronu.