Plac budowy

Marcin Jakimowicz

GN 17/2013 |

publikacja 25.04.2013 00:15

– Kościół trwa w pełni Pięćdziesiątnicy, wylania Ducha Świętego. Jak wielkim dramatem byłoby, gdybyście stali poza tym Wieczernikiem! – wołał do niemal 3 tysięcy kleryków Raniero Cantalamessa. Odpowiedzieli brawami.

Plac budowy Józef Wolny /GN – Nie stójcie poza Wieczernikiem, wykąpcie się w Duchu Świętym! – proponował alumnom kaznodzieja Domu Papieskiego

Widziałeś? Tylu księży naraz! Do okien KFC przy alei Najświętszej Maryi Panny przykleiło się kilkanaście młodziutkich twarzy. Za oknem szli mężczyźni w habitach i sutannach. Kilkusetmetrowa gęsta procesja. W jednym młodzi zajadający kurczaki pomylili się: to nie byli księża. To byli klerycy. Niemal 3-tysięczna armia z 67 polskich seminariów. Tego dnia w Częstochowie wypełniły się prorocze słowa Księ- gi Daniela: „Chłodzie i upale, błogosławcie Pana”. Początkowo było przeraźliwie zimno, z nieba we wszelkich odmianach szaroburości wylewały się strumienie deszczu, a tłum zmokniętych, opatulonych w ciemne kurtki kleryków wdrapywał się po schodach katedry. Po adoracji wyszło słońce. Na dobre. Rozlało się po ulicach, gigantycznych błoniach, towarzyszyło długiej procesji na Jasną Górę.

Zrujnowana winnica

Archikatedra Świętej Rodziny dosłownie pękała w szwach. Już po potężnym śpiewie płynącym zza uchylonych drzwi przechodnie domyślali się, że wewnątrz świątyni nie modli się Kościół żeńsko-katolicki. Mocny, donośny, czysty chór niemal 3 tysięcy gardeł śpiewał „Przybądź Duchu Stworzycielu”. Jakże przejmująco i szczerze zabrzmiały słowa: „Własnego kapłaństwa się boję, własnego kapłaństwa się lękam”. Ilu z tych chłopaków dotrwa do święceń? Kto z modlących się obok mnie przeżywa ogromne duchowe zawirowania i zadaje sobie pytania na śmierć i życie? – myślałem, wtopiony w morze kleryków. Za kilka lat będą „odpuszczali” i „zatrzymywali” grzechy, dotykali chleba, który po ich słowach stanie się Ciałem. Wielu młodych z lękiem spoglądało na dewizę tegorocznego spotkania: „Nie tylko w Niego wierzyć, ale i dla Niego cierpieć”. „Własnego kapłaństwa się lękam” – śpiewali klerycy, ale już w następnej pieśni wyznawali: „Ty potrzebujesz mych dłoni, mego serca młodego zapałem”. – Klęczymy przed „węglem żarzącym się na ołtarzu”. Połykamy ten ogień każdego dnia.

– Gonitwę mych myśli przerwał spokojny głos bp. Grzegorza Rysia. Prowadził rozważania w czasie adoracji. – Klęczymy teraz, jak Izajasz przed rozpalonym węglem. Izajasz zawołał: „Biada mi! Jestem zgubiony! Wszak jestem mężem o nieczystych wargach i mieszkam pośród ludu o nieczystych wargach”. O jakim ludzie mówi Izajasz? Poprzednie rozdziały są o winnicy Pańskiej. Tak często z dumą powtarzamy: „jesteśmy pracownikami winnicy Pańskiej” – mówił bp Ryś. – Jaka jest ta winnica? „Otóż winnicą Pana Zastępów jest dom Izraela. Oczekiwał On tam sprawiedliwości, a oto rozlew krwi, i prawowierności, a oto krzyk grozy. Biada tym, którzy przydają dom do domu, przyłączają rolę do roli. (…) Biada tym, którzy rychło wstając rano, szukają sycery, zostają do późna w noc, [bo] wino ich rozgrzewa. Nic, tylko harfy i cytry, bębny i flety, i wino na ich ucztach. O sprawę Pana nie dbają ani nie baczą na dzieła rąk Jego. To obraz winnicy”. Nie będę niedyskretny, gdy zdradzę, że kilku klęczących nieopodal mnie kleryków dyskretnie ocierało łzy. Biskup Ryś dziękował Bogu za papieża Franciszka. – Przyjął imię Franciszka – człowieka, który nie zatrzymał się na kuszeniu demona: „Kościół jest w ruinie”. Usłyszał dalszą część, zachętę: „Idź i odbuduj mój Kościół. Jest w ruinie, ale ty idź i go odbuduj” – opowiadał krakowski biskup.

Wyrzekasz się kariery?

„Idź i odbuduj mój Kościół” – te słowa wracały jak bumerang. Rezonowały. Odbijały się od zimnych ścian częstochowskiej katedry. „Oto ja, poślij mnie” – odpowiedział na głoszone słowo chór kleryków. „Powiedz, Panie, czego chcesz, a moją radością będzie być posłusznym”. Do jakiego świata wysyła ich Bóg? Gdy wyjeżdżałem z domu, centralnym newsem Onetu była informacja: „Ofiary księży pedofilów będą działać wspólnie”, gdy wróciłem: „Konfrontacja ofiary z księdzem pedofilem”. W czasie procesji na Jasną Górę niektórzy klerycy usłyszeli agresywne: „Ooo, czarni idą!”. IV Ogólnopolska Pielgrzymka Wyższych Seminariów Duchownych na Jasną Górę (16–17 kwietnia) była wyjątkowa: przeżywana w Roku Wiary i w 450. rocznicę zakończenia Soboru Trydenckiego. Jednym z jego owoców było powołanie do istnienia seminariów duchownych.

Pielgrzymka była dziękczynieniem za te 450 lat formacji kapłanów. – Kościół trwa w pełni Pięćdziesiątnicy, wielkiego wylania Ducha Świętego. Jak wielkim dramatem byłoby, gdybyście stali na zewnątrz tego Wieczernika! – wołał o. Raniero Cantalamessa. – Nie stójcie poza Wieczernikiem, wykąpcie się w Duchu Świętym! – proponował alumnom kaznodzieja Domu Papieskiego. To nie było kazanie. To była manifestacja Bożej mocy. – Chcecie idei o Duchu Świętym czy Ducha Świętego? – zapytał kleryków. – Papież Franciszek powiedział wczoraj: „Nie stawiajcie oporu Duchowi Świętemu! Jezus Zmartwychwstały stoi tu z nami, cierpi jak my z powodu zimna i błaga: przyjmijcie Ducha Świętego”. Kapucyn nawiązał do dzieła św. Augustyna „O Państwie Bożym”. W świecie są dwa państwa, dwa miasta. – Jedno miasto Szatana, miasto Babel, które zbudowane jest na miłości własnej, na szukaniu własnej chwały. Drugie – miasto Boga, którego początek był w dniu Pięćdziesiątnicy, a które buduje się na miłości i na chwale Bożej. Jeśli pracujemy dla własnej chwały, zaszczytów w Kościele, kariery, prestiżu, to pracujemy dla miasta Babel. Jeśli pracujemy dla miłości Chrystusa, pracujemy w mieście Boga. Na którym placu budowy chcecie pracować? Musicie widzieć cel waszych studiów, które nie są po to, aby robić karierę, ale aby pracować dla Boga. Proszę, byście powiedzieli teraz głośno po polsku: „Ja nie szukam swojej chwały, ja szukam chwały Chrystusa” – wołał o. Raniero. Klerycy odpowiedzieli. Zgodnym chórem. – Proszę, zakochajcie się w Jezusie! – wołał Cantalamessa. Burza oklasków, jaka zerwała się po słowach kapucyna, przypominała aplauz na koncercie rockowym. – Jestem dumny, że jestem kapucynem – uśmiechał się stojący obok mnie brodaty Tomek Mantyk, młodziutki seminarzysta w brązowym habicie. – Ogromnie dotknęło mnie akcentowanie niezbędności działania Ducha. Sami z siebie nic nie możemy uczynić. To moje doświadczenie, gdy otwieram się na Ducha Świętego, On czyni w moim życiu ogromne rzeczy. – Bardzo dotknęło mnie to, o czym mówił bp Ryś – dopowiadał Patryk Chmielewski, kleryk salezjański. – Rzeczywistość, do której idziemy, nie jest taka, jaką sobie zaplanowaliśmy, nie jest wymarzona, sielankowa. Zderzenie ze światem jest trudne, ale – jak zapewniał o. Raniero – jeśli przyjdzie Duch Święty, uzbroi nas w wiarę. Gdy będziemy bezradni, On przyjdzie nam z pomocą.

Proroctwo w spojrzeniu

Po adoracji seminarzyści wyruszyli na Jasną Górę. Procesji przewodniczył kard. Kazimierz Nycz. Alumni mijali rozpędzony tłum, kolejki pod bankomatami, młodych, robiących im fotki swymi tabletami. Szli, odmawiając różańcowe tajemnice światła. 3-tysięczny tłum robił na przechodniach spore wrażenie. Powołań nie ubywa. Przed rokiem do polskich seminariów duchownych – diecezjalnych i zakonnych – przyjęto 860 młodych mężczyzn. To tyle samo co przed rokiem – informował ks. Jarosław Stoś, przewodniczący Konferencji Rektorów Wyższych Seminariów Duchownych Diecezjalnych i Zakonnych. Od 4 lat w Polsce utrzymuje się stały poziom powołań. Przed dwoma laty 650 kandydatów zgłosiło się do seminariów diecezjalnych, a 200 do zakonnych. W ubiegłym roku było podobnie. W 2010 rok akademicki rozpoczęło 851 nowych alumnów. Na 13.00 klerycka procesja dotarła do skąpanej w słońcu Jasnej Góry. Rozpoczęła się Eucharystia. Przewodniczył jej kard. Mauro Piacenza, prefekt Kongregacji ds. Duchowieństwa. Obok niego modlili się abp Celestino Migliore, nuncjusz apostolski w Polsce, kard. Kazimierz Nycz, abp Wacław Depo i rektorzy seminariów nad Wisłą. Z głośników płynęły włoskie słowa kard. Piacenzy: „Tożsamości kapłańskiej nie da się zbudować ludzkimi rękami, ona jest darowana i wymaga przyjęcia”. Wielokrotnie w czasie rozważań czy rozmów padało określenie „tajemnica powołania”. – Pewną zasadą staje się nieprzewidywalność liczby powołań w poszczególnych seminariach. Są takie, w których jest 10 kandydatów, a za rok zgłasza się 20 – zauważa ks. Jarosław Stoś, szef Konferencji Rektorów. – Niektóre seminaria odnotowały duży wzrost zgłaszających się na I rok. Tak stało się m.in. w Opolu, z czego cieszył się tamtejszy ordynariusz Andrzej Czaja: – W 2011 na dwie diecezje (opolską i gliwicką, które prowadzą wspólne seminarium duchowne) mieliśmy 12 kandydatów do kapłaństwa, w 2012 liczba ta się potroiła. Na pierwszym roku mamy 37 alumnów. Jesteśmy zaskoczeni łaskawością Pana Boga. Najwięcej kandydatów do kapłaństwa zgłosiło się jak zwykle w Tarnowie – 49 alumnów. – Nie martw się. Nawet jeśli nie będziesz dobrym mówcą, Jezus będzie patrzył z twoich oczu – przekonywał polskich kleryków Raniero Cantalamessa. – Papież Paweł VI mówił, że chrześcijanin powinien mieć „proroctwo w spojrzeniu”. Gdy kiedyś po doświadczeniu modlitwy w Duchu Świętym jechałem pociągiem do Mediolanu, jedna z siedzących obok mnie w przedziale kobiet powiedziała: „Co się ojcu stało? Twarz ojca zmusza mnie do wiary w Boga!”. Jeśli Bóg mógł się posłużyć facjatą jakiegoś kapucyna, to co może zrobić z 3 tysiącami polskich seminarzystów?

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.